Od lat wśród kibiców sportu na całym świecie toczy się wiele debat, ale chyba żadna z nich nie jest aż tak zażarta, jak rozważania na temat tego, kto był najlepszym koszykarzem wszech czasów. Fani z każdej epoki mają swoje, zwykle merytoryczne, argumenty, by to właśnie ich ulubiony zawodnik był uważany za tego najwybitniejszego. Rzadko kiedy można też znaleźć dwie osoby, których listy faworytów byłyby identyczne. Ile głów, tyle opinii.
Bryce James adekwatnie od zawsze obracał się w środowisku NBA, co nie jest niespodzianką, skoro jego ojcem jest sam LeBron James. 17-latek niemal codziennie miał okazję obserwować w akcji czołówkę koszykarzy z niemal całego świata, co pozwoliło mu również wyrobić sobie własne zdanie na ich temat. Swoje sympatie i antypatie.
Młodszy brat Bronny’ego Jamesa był gościem ostatniego odcinka programu Uninterrupted. W pewnym momencie został poproszony o to, by zdradził swój prywatny ranking pięciu najlepszych koszykarzy w historii NBA. Początek jego listy nie był zaskakujący, bowiem wymienił Michaela Jordana, swojego ojca i Kobego Bryanta. Ku zaskoczeniu wszystkich, w tym pytającego, pozostałe dwa miejsca obsadzili… Russell Westbrook i Carmelo Anthony.
Nawet jeżeli obecność dwóch ostatnich na liście pięciu najlepszych w historii może dziwić, to jednak, cytując klasyka, to nie są leszcze, Stefan. W trakcie swoich bogatych karier Russ i Melo wspólnie zdobyli 19 nominacji do Meczów Gwiazd, trzy tytuły króla strzelców i pięć medali olimpijskich. zwykle jednak, gdy mówi się o ścisłej czołówce zawodników najlepszej ligi świata, ich nazwiska nie są brane pod uwagę, a jeżeli już, to raczej w dalszej kolejności.
Gdy na przykład ESPN sporządziło swego czasu listę 25 najlepszych graczy XXI wieku, Westbrook zajął na niej 23. miejsce, a Anthony nawet nie został uwzględniony. Z pewnością wpływ na taki wybór Bryce’a ma fakt, iż jego ojciec w przeszłości grał z oboma zawodnikami, a z Carmelo miał szczególnie bliskie relacje. Być może nie jest to selekcja obiektywna, ale w pewien sposób można ją wytłumaczyć i zrozumieć.
Niewykluczone, iż chłopak zmieni swój światopogląd jeżeli za kilka lat sam dostanie się do NBA, idąc w ślady ojca i brata, którzy w nowym sezonie wspólnie będą reprezentować barwy Los Angeles Lakers. Póki co jednak musi się skupić na tym, by jak najlepiej się zaprezentować przed skautami uczelnianymi, by w przyszłym roku móc przebierać w ofertach jak w ulęgałkach.
Według doniesień portalu 247Sports na dany moment 17-latek ma na stole dwie propozycje – z Ohio State oraz Duquesne. Chociaż przez ekspertów uznawany jest za większy talent od starszego brata, nie można wykluczyć, iż ojciec i w tym przypadku uruchomi swoje znajomości. Tajemnicą poliszynela jest fakt, iż trenerem koszykówki na drugiej z wymienionych uczelni jest niejaki Dru Joyce III, z kariery zawodniczej znany kibicom Czarnych Słupsk i Anwilu Włocławek, a prywatnie kolega LBJ’a z czasów szkoły średniej. Przypadek? Być może. Natomiast trzeba mieć nadzieję, iż młodszy z braci James nie będzie miał utrudnionego (albo wręcz przeciwnie – nazbyt ułatwionego) startu w profesjonalnej karierze tylko przez rodzinne koligacje.
Co ciekawe, możemy być wówczas świadkami tego, jak historia zatoczy koło. LeBron i Carmelo wchodzili do NBA w tym samym czasie i niewykluczone, iż taki sam los czeka ich synów. Bryce i Kiyan Anthony są rówieśnikami i obaj grają na pozycji rzucającego obrońcy. Na tę chwilę większą karierę przepowiada się temu drugiemu, ale wszystko zweryfikuje boisko.
Nie przegap najnowszych informacji ze świata NBA – obserwuj PROBASKET na Google News.