Shai Gilgeous-Alexander rozgrywa swój szósty sezon w barwach Oklahoma City Thunder. W sieci co jakiś czas pojawiają się pytania na temat przyszłości Kanadyjczyka. Sam zainteresowany właśnie zabrał głos w całej sprawie, jednoznacznie potwierdził, iż w czuję się znakomicie w stolicy stanu Oklahoma i nie wyobraża sobie grać w innym miejscu.
Shai Gilgeous-Alexander został wybrany w drafcie z 11. numerem przez Charlotte Hornets i tego samego dnia wytransferowany do Los Angeles Clippers. Rzucający spędził w Mieście Aniołów tylko jeden sezon. Potem został przeniesiony do Oklahoma City Thunder w wyniku dużej wymiany, w której udział wziął, chociażby Paul George. Już od pierwszego sezonu w nowym środowisku Kanadyjczyk robił duże postępy, a w czasie ostatnich dwóch rozgrywek był czołowym graczem ligi, notując ponad 30 punktów na mecz. Nie inaczej jest w trakcie trwającej kampanii. 26-latek jest liderem jednej z najlepszych drużyn w lidze i wymienia się go w gronie głównych kandydatów do wygrania statuetki MVP.
Znakomita forma, połączona z pobytem w Thunder, którym jednak brakuje do bycia tak medialnym rynkiem, jak te w Nowym Jorku, Los Angeles, Miami czy San Francisco powoduje coraz więcej pytań na temat przyszłości dwukrotnego uczestnika Meczu Gwiazd. W końcu głos w całej sprawie zabrał sam zawodnik i jednoznacznie potwierdził duże przywiązanie do swojej obecnej drużyny.
– Uwielbiam Oklahomę. Nie potrafię sobie wyobrazić sytuacji, w której miałbym grać gdzie indziej. Nie dla mnie znaczenia czy jest to duży rynek. Kocham miejsce, w którym jestem. Codziennie chodzę do pracy z uśmiechem na twarzy. Dopóki sprawia mi przyjemność, to co robię, na wysokim poziomie i kocham ludzi, którzy mnie otaczają, rynek nie ma dla mnie żadnego znaczenia – zakończył Gilgeous-Alexander.
Te słowa z pewnością wlewają wiele optymizmu w serca kibiców. Kanadyjczyk grał już w bardziej „medialnym miejscu” jakim byli Los Angeles Clippers a teraz broni kolorów mniej popularnej, mającej niezbyt bogatą historię i dużo mniejsze przychody organizacji. Słowa mówiące o przywiązaniu pokazują, jak dobrze w obecnej lokalizacji czuje się lider Grzmotów. Oczywiście w NBA niczego nie można być pewnym, ale takie nastawienie, połączone z mocnym zespołem, jakim dysponują w tej chwili Thunder, pozwala mieć nadzieje, iż klub jeszcze przez długi czas będzie mógł budować swój skład właśnie w oparciu o Kanadyjczyka.
Grzmoty minionej nocy przegrały w starciu dwóch najlepszych zespołów tego sezonu z Cleveland Cavaliers i przerwali trwająca 15 meczów serię zwycięstw (przegrana z Milwaukee Bucks w finale Emirates NBA Cup, nie była liczona do bilansu sezonu regularnego). Poprzedni raz z parkietu schodzili pokonani 2 grudnia, gdy ulegli Houston Rockets. SGA robił co mógł, zdobył 31 punktów, pięć zbiórek, cztery asysty, dwa bloki i trzy przechwyty, ale tym razem minimalnie lepsi okazali się rywale, którzy na ten moment legitymują się najlepszym bilansem w całej lidze.
W nadchodzącym czasie Thunder zagrają na wyjeździe z New York Knicks, Washington Wizards i Philadelphia 76ers. Następnie podopieczni Marka Daigneaulta wrócą do własnej hali i ponownie zmierzą się z Cleveland Cavaliers, a także z Dallas Mavericks.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!