Mecze na styku mają to do siebie, iż wytwarzają ogromne emocje, szczególnie jeżeli gra się o dużą stawkę. A w oczach i Houston Rockets i Golden State Warriors spotkanie ostatniej nocy było o dużą stawkę. I najgorsze co może się przydarzyć w takiej sytuacji to błędy sędziów w kluczowych momentach spotkania. Do takiego doszło i miało to wpływ na wynik meczu.
Jest 30 sekund do końca meczu, Warriors prowadzą trzema punktami, ale do kosza dostaje się Alperen Sengun i zmniejsza stratę do jednego punktu. Rywale mają 27 sekund, więc nie ma potrzeby faulowania, szczególnie iż Rockets są jedną z najlepiej broniących drużyn NBA. Dillon Brooks bardzo dobrze kryje Stephena Curry’ego, ale ten uwalnia się na niezłą pozycję i oddaje rzut za trzy. Jest 10 sekund do końca.
Być może ten rzut oddany był za wcześnie, Warriors pewnie mogliby jeszcze wykorzystać więcej sekund, żeby dać mniejszą szansę rywalom, ale rzut zostaje spudłowany. I zaczyna się walka na parkiecie o piłkę. Rzuca się po nią Gary Payton II i ją zgarnia, próbuje podać po parkiecie w kierunku kolegów. Przechwytuje ją Jalen Green, a walczyć o nią próbuje też Jonathan Kuminga, który trzyma rękę na piłce, ale też lekko opiera się na ramieniu rywala. Sędzia Bill Kennedy odgwizduje faul zawodnika Warriors i przyznaje dwa rzuty wolne Rockets.
Wolne wykorzystuje Jalen Green, Warriors mają jeszcze szanse, ale rzut Brandina Podziemskiego blokuje Jabari Smith, mecz sie kończy, Rockets wchodzą do półfinału turnieju o puchar NBA, a Warriors pozostaje niezadowolenie z pracy sędziów i pretensje do nich. Tutaj macie całe wideo z kluczowych momentów:
Po meczu w mocnych słowach skomentował to wydarzenie Steve Kerr, trener pokonanej drużyny:
– Nigdy nie widziałem loose ball faulu w sytuacji gdy trzeba było odgwizdać rzut sędziowski. 25 metrów od naszego kosza gdy mecz jest na styku. Nigdy tego nie widziałem, może jakieś 30 lat temu w meczu uczelnianym. Ale nie w NBA. To jest horrendalny błąd. Nie jestem w stanie zrozumieć co tu się stało. Niczyja piłka, wszyscy rzucają się na ziemię, 25 metrów od naszego kosza i daje się gościomi dwa rzuty wolne, żeby zdecydować o wyniku meczu, gdy nie ma jasnego posiadania piłki?! Przyznajcie im po prostu czas i niech koszykarze to rozstrzygną swoją grą. Tak powinno sie sedziować. Szczególnie iż cały mecz był niczym zapasy. Nic nie było gwizdane wcześniej.
Później jeszcze zarzucił sędziom brak konsekwencji, bo cały mecz pozwalali na twardą grę na granicy faulu, a w kluczowym momencie odgwizdali takie przewinienie. Co do samego błędu trudno mi się odnieść, NBA oczywiście będzie musiała opublikować raport z ostatnich 2 minut i zobaczymy jak liga się będzie na to zapatrywała.
Oczywiście Warriors sami nieco sprokurowali tę sytuację. Nie zdobyli żadnego punktu w ostatnich 3 minutach meczu, ale to nie usprawiedliwia sędziów, tym bardziej iż wcześniej ten sam Bill Kennedy przyznał się do błędu w jednej z akcji gdy faulowany był Stephen Curry i domagał sie przewinienia. Sędzia go nie odgwizdał, ale na nagraniu widac wyraźnie jak mówi „My fault”, czyli moja wina, przyznając sie do błędu:
Jestem ostatnim, który chce się doszukiwać w tej sytuacji jakiegoś spisku dziejowego, bo sędziowie to po prostu ludzie i popełniają błędy. Ale brakuje mi takiej czystej refleksji. Być może przepisu, który pozwalałby sędziom w takiej sytuacji jak na końcu tego meczu, żeby samemu zdecydować, iż w dowolnej chwili mogą podejść do monitora, obejrzeć powtórkę i zdecydować czy podjęli dobrą decyzję. Przepisy NBA na to w tej konkretnej akcji nie pozwalały i to jest błąd.
Niemniej Rockets wygrali pierwszy raz z Warriors od 15 spotkań. I to akurat w tym meczu. I po takim błędzie. Szkoda. Wolałbym, żeby wygrali po fantastycznym rzucie w ostatniej sekundzie meczu niż po błędzie sędziego. Wtedy przynajmniej odbyłoby się to na zasadach stricte koszykarskich.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!