Milwaukee Bucks wygrali drugą edycję turnieju Emirates NBA Cup, pokonując w finałowym starciu Oklahoma City Thunder. Po fatalnym początku rozgrywek, w ostatnim czasie Kozły prezentują się naprawdę dobrze i powoli naprawiają złe wrażenie, które towarzyszyło ich grze w pierwszych tygodniach sezonu.
Początek rozgrywek był dla mistrzów ligi z 2021 roku pasmem niepowodzeń. Milwaukee Bucks po pierwszych 10 meczach legitymowali się bilansem 2-8 i zajmowali przedostatnie miejsce w Konferencji Wschodniej. Atmosfera wokół klubu była fatalna, ostrą krytykę zbierał Doc Rivers, a media coraz częściej spekulowały o potencjalnej wymianie gwiazdora drużyny Giannisa Antetokounmpo, który w wywiadach dawał do zrozumienia, iż jest bardzo niezadowolony z postawy zespołu i mówił, iż interesuje go tylko wygrywanie.
Mimo niezadowalających wyników gracze bronili swojego szkoleniowca, twierdząc, iż w pełni mu ufają i wierzą, iż wizja przez niego przedstawiona niedługo zacznie przynosić oczekiwane rezultaty. Podobnego zdania byli klubowi włodarze, którzy dawali jasno do zrozumienia, iż pozycja Riversa jest absolutnie bezpieczna i w organizacji nie będą rozglądać się za nowym szkoleniowcem.
Przełomem dla Bucks okazał się mecz z Toronto Raptors rozegrany 13 listopada, który był dla Kozłów, pierwszym sprawdzianem w ramach tegorocznej edycji NBA Cup. Od tamtego czasu w grze drużyny nastąpiła znacząca poprawa. Podopieczni Doca Riversa zaczęli być skuteczniejsi w ataku, zaczęli lepiej bronić, byli bardziej zaangażowani w grę, a po poszczególnych zawodnikach widać było zawziętość i pozytywną mowę ciała, której wcześniej brakowało.
Kozły zaczęły systematycznie wygrywać, nadrabiać fatalny bilans i stopniowo piąć się w ligowej tabeli. Giannis Antetokunmpo i spółka wygrali 12 z ostatnich 15 meczów, co razem z Boston Celtics jest najlepszym wynikiem w całej NBA. Bucks kroczyli od zwycięstwa do zwycięstwa w NBA Cup i ostatecznie sięgnęli po główne trofeum, pokonując Oklahoma City Thunder w dzisiejszym meczu finałowym.
Gracze Bucks podkreślają jak wielką rolę w ich odrodzeniu miał lider zespołu Giannis. Zawodnicy zgodnie twierdzą, iż ich lider stał się jeszcze bardziej zmotywowany niż zwykle, a jego postawa wywarła na nich olbrzymi podziw. Grek udowodnił swoje zdolności przywódcze i w trudnych chwilach motywował swoich kolegów.
– Od początku naszej serii wygranych był kluczowy. Zabierał głos w szatni, na treningach, motywował nas i zachęcał do jeszcze cięższej pracy. Potrzebowaliśmy tego, myślę, iż to jeden z głównych powodów, za pomocą którego podnieśliśmy się po kryzysie – komentuje AJ Green.
W podobnym tonie wypowiadał się środkowy zespołu Bobby Portis.
– Był bardzo otwarty, mówił czego chce i czego oczekuje na boisku, rozmawiał z nami przed meczami. Był zaangażowany jeszcze bardziej niż zawsze, mimo iż wcześniej i tak zawsze przychodził na treningi pierwszy, a wychodził ostatni – twierdzi Portis.
Głos w całej dyskusji zabrał również szkoleniowiec zespołu Doc Rivers. 63-latek po słabym początku sezonu wiedział, iż w grze jego drużyny jest wiele niedostatków, ale nie tracił nadziei na szybką poprawę, a jego cierpliwość została nagrodzona.
– Nie robiliśmy tego, nad czym pracowaliśmy. Wprowadziliśmy kilka zmian, które zadziałały. Turniej nas dodatkowo zmotywował, to była szansa na wejście w tryb play-off. Skupiliśmy się na tych spotkaniach, bo wiedzieliśmy, iż gramy o coś – skwitował Rivers.
Bucks w finale NBA Cup pokonali Thunder, a do wygranej poprowadził ich znakomity występ Giannisa. 30-latek zdobył 26 punktów, 19 zbiórek, 10 asyst, 2 przechwyty i 3 bloki. W nagrodę odebrał zasłużoną statuetkę MVP meczu finałowego.
Należy pamiętać, iż mówimy tylko o turnieju wśród sezonowym, który nie ma wielkiego znaczenia w kwestii dalszych rozgrywek. Nie sposób jednak nie zauważyć, z jak poważnego kryzysu wyszli Bucks. Ich gra zdecydowanie się poprawiła i to po obu stronach parkietu. W zespole widać zdecydowanie lepszą atmosferę a decydujący wpływ na odrodzenie mieli przede wszystkim Giannis, który po raz kolejny udowodnił swoje ogromne przywództwo i oddanie dla klubu oraz reszta zespołu, która poparła Doca Riversa i stanęła za nim murem w chwilach, gdy większość ligowych ekspertów spisywała ten projekt na straty.
Nie wiadomo jak będą wyglądały najbliższe miesiące, ale pewne jest, iż w tej chwili Bucks są jak nowo narodzeni co może ich nakręcić na dalszą część rozgrywek i sprawić, iż w Wisconsin ponownie powalczą o dobry wynik w fazie play-off, którego brakowało w ostatnich dwóch latach, gdy ich przygoda w fazie posezonowej kończyła się już na 1 rundzie.
Przed Bucks teraz dwa dni odpoczynku. Przed Świętami Bożego Narodzenia zespół zagra jeszcze trzy spotkania. Kozły zmierzą się z Cleveland Cavaliers(wyjazd), Washington Wizards(dom) i Chicago Bulls(wyjazd).
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!