Tegoroczny offseason ma się powoli ku końcowi, ale skład Los Angeles Lakers wciąż pozostaje adekwatnie niezmieniony. Jedyne ruchy dokonane przez ekipę z Miasta Aniołów to sprowadzenie wybranych w drafcie Bronny’ego Jamesa i Daltona Knechta w miejsce Taureana Prince’a i Spencera Dinwiddie, którzy odeszli z klubu jako wolni agenci. Tymczasem swój triumfalny powrót, by nie powiedzieć odwet, zapowiada rekonwalescent.
Jednym z głównych powodów braku zmian w rosterze jest fakt, iż w ubiegłym roku Los Angeles Lakers przyznali zbyt wiele opcji zawodnika w zaproponowanych umowach. Koszykarze, którzy podpisali minimalne kontrakty w okresie 2023-24 w większości zawiedli, ale zamiast ponownie przetestować rynek wolnych agentów, postanowili pozostać w drużynie.
Jednym z tych graczy jest Christian Wood, który w zamierzeniu miał być wzmocnieniem składu w strefie podkoszowej. Mający za sobą całkiem udane występy w Houston Rockets i – może trochę mniej – w Dallas Mavericks absolwent uczelni UNLV mógł przebierać w ofertach, więc Lakers zaoferowali mu opcję zawodnika na sezon 2024-25, aby przekonać go do wyboru ich zespołu.
Co mogło pójść nie tak? W teorii sprowadzenie doświadczonego środkowego wydawało się całkiem rozsądnym ruchem transferowym. Wood najlepszy okres swojej kariery spędził w Houston, gdzie w trakcie dwóch sezonów notował średnio 19,1 punktu, 9,9 zbiórki i 2,1 asysty na mecz. Trafiał 51% wszystkich rzutów z gry, w tym przyzwoite 38% z dystansu. W 2022 roku został jednak oddany do Mavs w ramach wymiany za między innymi Bobana Marjanovicia.
Początki w nowej drużynie wyglądały obiecująco. Dość powiedzieć, że Christian został pierwszym zawodnikiem w historii organizacji, który rzucił co najmniej 25 „oczek” w swoich dwóch pierwszych meczach. Niestety, na dłuższą metę nie potrafił zaistnieć w pierwszym składzie Mavs, a jego liczby spadły do „zaledwie” 16,6 punktu oraz 7,3 zbiórki.
Wydawało się, iż transfer do Lakers, gdzie 28-latek miał być solidnym wsparciem dla LeBrona Jamesa i Anthony’ego Davisa może być dla niego dobrym sposobem na ponowne skierowanie kariery na adekwatne tory. Na nieszczęście samego zawodnika, los miał dla niego inne plany. Wprawdzie zdołał zaliczyć 50 występów w barwach Jeziorowców, jednak tylko raz załapał się do pierwszej piątki, a statystyki pokroju 6,9 punktu i 5,1 zbiórki na mecz to wynik – delikatnie mówiąc – niezbyt ekskluzywny.
Inna sprawa, iż samą końcówkę sezonu Wood musiał opuścić z powodu kontuzji kolana. Na dziś wydaje się jednak gotowy do powrotu i, według doniesień dziennikarzy portalu ClutchPoints, zamierza pokazać wszystkim, iż na stawianie na nim krzyżyka to pozostało zdecydowanie za wcześnie. – Jestem z powrotem, ludzie… w nowym sezonie wracam, by się odegrać – obiecał kibicom za pośrednictwem swojego konta na Instagramie.
W LA z pewnością liczą, iż nie będzie to typowa obietnica bez pokrycia. Pozycja rezerwowego środkowego jest zdecydowanie jedną z najbardziej newralgicznych w rosterze Lakers, więc jeżeli Wood zdoła wrócić przynajmniej do formy z czasów Mavs, może się okazać dla swojej drużyny wzmocnieniem z wewnątrz.
Może i Christian nie ma idealnych warunków do gry na pozycji numer pięć, jednak jego umiejętność rozciągania gry i zbierania piłek sprawia, iż w pełni sił i formy będzie solidnym uzupełnieniem we frontcourcie dla Davisa. Najpierw jednak musi udowodnić sztabowi szkoleniowemu, iż zasługuje na występy bardziej niż młodszy od niego Jaxson Hayes. Potem już wszystko będzie tylko kwestią pozostania w zdrowiu.