Lauri Markkanen to bez wątpienia największa gwiazda i najjaśniejsza postać wciąż odbudowującej się drużyny Utah Jazz. Wprawdzie reprezentant Finlandii miał prowadzić latem rozmowy na temat odejścia z Salt Lake City – przewijał się zwłaszcza temat Golden State Warriors – ostatecznie został w stanie Mormonów i podpisał nowy, pięcioletni kontrakt wart przeszło 200 mln dol. Wygląda na to, iż 27-latek na razie nie zamierza się nigdzie ruszać, chociaż nie da się ukryć, iż ceni sobie prywatność, o czym świadczy jedna z decyzji, jakie podjął przed poprzednim sezonem.
Chyba większość sympatyków koszykówki miała już okazję oglądać serial dokumentalny „Pierwsza Piątka”, w którym można śledzić sezon 2023-24 z perspektywy – nomen omen – pięciu gwiazd NBA. Dzieło Netflixa pokazało codzienne życie takich graczy, jak Anthony Edwards (Minnesota Timberwolves), Jayson Tatum (Boston Celtics), Jimmy Butler (Miami Heat), Domantas Sabonis (Sacramento Kings) czy sam LeBron James (Los Angeles Lakers). Rzecz jasna, nie zabrakło scen, w których widoczne były także pozaboiskowe zajęcia wyżej wymienionych koszykarzy.
Co ciekawe, wychodzi na to, iż skład „Pierwszej Piątki” mógł wyglądać nieco inaczej. Z najnowszych doniesień wynika, iż ofertę dołączenia do netflixowej drużyny gwiazd otrzymał również Lauri Markkanen z Utah Jazz. Czy pochodzący z krainy raczej skrytych i zamkniętych w sobie ludzi podkoszowy w ogóle by pasował do tego serialu? Tego się nigdy nie dowiemy, ponieważ reprezentant Finlandii odrzucił propozycję.
– Zakładam, iż to było to samo show. Odezwali się do mnie w sprawie programu na Netflixie. Może chodziło o coś innego, ale to jedyna rzecz związana z koszykówką, jaką tam ostatnio widziałem, więc zakładam, iż chodziło właśnie o ten serial – zdradził w rozmowie z Esko Seppanenem, prowadzącym podcastu Urheilucast.
– Nie chciałem wprowadzać dodatkowych osób do szatni. Jasne, gdy wszystko idzie dobrze i ktoś nagrywa cię w samochodzie po meczu, to jest zupełnie w porządku. Ale co, jeżeli coś pójdzie nie tak? Znam siebie i wiem, iż to byłoby dla mnie za dużo. Po prostu chciałem się skupić na grze w koszykówkę i byciu z zespołem, bez postronnych osób dookoła. Poza tym, w kwestii życia rodzinnego cenię sobie prywatność, więc nie chciałem ich w to angażować. Staram się chronić moją rodzinę, a oni mieliby prawo kręcić i pokazać wszystko. Ostatecznie doszedłem do wniosku, iż nie jest to gra warta świeczki, chociaż odmówić było trudno. To jednak Netflix, całkiem duża rzecz – wyjaśnił swoją decyzję Markkanen.
Z jednej strony Lauri może teraz chociaż trochę żałować swojej odmowy. Serial odniósł spory sukces i niewykluczone – co zaspoilerowała na zakończenie Zhuri James – iż powstanie jeszcze przynajmniej jeden sezon. Inna sprawa, iż taki wybór można również w pełni zrozumieć. Nie każdy lubi, gdy całkowicie obcy ludzie wchodzą mu z kamerą w codzienność życia rodzinnego. Zresztą czy tak naprawdę introwertyczny Fin odnalazłby się w tym serialu? A jeżeli tak to, zgodnie z tytułem, kogo miałby zastąpić? Na pewno nie LeBrona czy Tatuma. prawdopodobnie miejsce w „Pierwszej Piątce” straciłby Sabonis, a więc zdaniem niektórych najsympatyczniejsza postać całego programu.
Podejmując takie postanowienie, Markkanen zdecydowanie udowodnił, iż sprawy materialne mają już dla niego znaczenie drugorzędne, chociaż sowity nowy kontrakt od Jazz na pewno ułatwił rozstrzygnięcie kwestii jego przyszłości.
– Doszedłem do tego momentu, gdy to mnie już nie motywuje. Codziennie mogę rywalizować z najlepszymi, a moja wewnętrzna determinacja jest silniejsza niż kiedykolwiek przedtem. To, co mam na koncie, nie ma już dla mnie większego znaczenia. Mogę się w pełni skupić na robieniu postępów, aby być jeszcze lepszym na parkiecie. Kiedy mówicie o ambicji i o tym, iż już mi nie zależy na wygrywaniu, mam wrażenie, iż ta kwestia robi się dla mnie jeszcze ważniejsza. Próbuję samodzielnie doprowadzić tę drużynę do obiecanego celu. Nic się nie zmieniło, chcę odnosić sukcesy właśnie tutaj – zakończył 27-latek.
Trzeba przyznać, iż póki co stara się słowa dotrzymać. Choć Jazz przegrali dwa pierwsze mecze – kolejno z Memphis Grizzlies oraz Golden State Warriors – reprezentant Finlandii spisywał się z całkiem dobrej strony. Póki co zapisuje na swoje konto średnio 24 punkty i 8,5 zbiórki na mecz, trafiając 40,6% wszystkich rzutów z gry, w tym 41,7% z dystansu. Trudno przypuszczać, by losy ekipy z Utah odmieniły się w kolejnym spotkaniu, w którym w nocy z poniedziałku na wtorek rywalem będą Dallas Mavericks.