NBA: Ostatnia szansa dla Bena Simmonsa? Trener wskazuje drogę do sukcesu

1 dzień temu

Dziś może się to wydawać śmieszne, ale był taki etap w karierze Bena Simmonsa, gdy koszykarz z Australii porównywany był do najlepszych w swoim fachu, w tym choćby samego LeBrona Jamesa. W prawdziwym życiu bywa jednak tak, iż rzeczywistość nie zawsze jest zgodna z przewidywaniami i dziś zawodnik Los Angeles Clippers dla niejednej już drużyny przypomina co najwyżej drogi wyrzut sumienia. Tym bardziej, iż najnowsze informacje tylko potwierdzają to, co całe środowisko związane z NBA wie od dawna – iż 28-latek nie do końca przykłada się do swoich obowiązków.

Los Angeles Clippers już niedługo zaczynają swoją kampanię w play-offach, gdzie wraz z Denver Nuggets tworzą parę, w której chyba najtrudniej wskazać zwycięzcę. Wydaje się, iż minimalnym faworytem mogą jednak być podopieczni Tyronna Lue, którzy w ostatnich tygodniach są w wyśmienitej formie. Dość powiedzieć, iż po tym, jak na początku marca przegrali trzy mecze z rzędu, potem już do końca sezonu zasadniczego tylko trzykrotnie nie schodzili z parkietu w roli zwycięzców. O ile jeszcze wpadka z New Orleans Pelicans chluby nie przynosi, tak już porażki z Oklahoma City Thunder czy Cleveland Cavaliers były raczej do przewidzenia.

O sile drużyny z Miasta Aniołów stanowi przede wszystkim jej trzon składający się z czterech kluczowych graczy – Jamesa Hardena, Kawhia Leonarda, Ivicy Zubaca i Normana Powella. Wprawdzie do wyżej wymienionych nie ma większych zarzutów, tak Clippers, chcą poradzić sobie z Nikolą Jokiciem i spółką, potrzebują wsparcia od reszty rezerwowych. W tym również Bena Simmonsa.

Pytanie, czy w tym przypadku pozostało nadzieja na cokolwiek. Wprawdzie latem – co jest jedną z trzech pewnych rzeczy w życiu obok śmierci i podatków – koszykarz grający wtedy dla Brooklyn Nets był „w życiowej formie”, to jednak sezon regularny wszystko zweryfikował. Szansą na nowy początek dla „jedynki” draftu z 2016 roku były przenosiny do Los Angeles, gdzie miał ożywić swoją karierę, jednak wszystko poszło nie w tym kierunku co trzeba.

Od momentu związania się z Clippers, Simmons zagrał w ich trykocie 18 meczów i ani jednego w pierwszej piątce. Co więcej, notuje najniższy w karierze średni czas gry – 16,4 minuty na mecz, co ma przełożenie też na resztę statystyk – zaledwie 2,9 punktu, 3,8 zbiórki i 3,1 asysty. jeżeli Ben nie odzyska pewności siebie, trudno przypuszczać by mógł mieć jakikolwiek pozytywny wpływ na grę swojej drużyny w fazie play-off, co zdaje się sugerować również trener Lue.

Me: “Do you have to remind Ben Simmons to look to score?”

Tyronn Lue: “Yeah, we did. We talked about it the last couple of days and today he was aggressive attacking the basket, playing with pace, getting to the rim, making the plays, finishing at the rim. We need him to be… pic.twitter.com/QQP8Rbo1tO

— Tomer Azarly (@TomerAzarly) April 16, 2025

Tak, rozmawialiśmy o tym przez ostatnie kilka dni i dzisiaj rzeczywiście było u niego widać tę agresję w atakach na kosz, szybszą grę, docieranie do obręczy, wykonywanie odpowiednich zagrań i kończenie akcji pod koszem. Potrzebujemy, żeby prezentował to częściej niż tylko od czasu do czasu. Tempo gry jest świetne, ale musi również patrzeć na obręcz, by stanowić zagrożenie punktowe – stwierdził szkoleniowiec. interesująca uwaga w kierunku zawodnika, który swego czasu zasłynął z tego, iż wyglądał jakby panikował na widok otwartej drogi do kosza.

Być może brzmi to jak marnej jakości dowcip, ale w Clippers wydają się wciąż pokładać odrobinę wiary w Australijczyka i jego umiejętności. Dość powiedzieć, iż przed nadchodzącą serią starć z Jokerem i jego Nuggets, sztab szkoleniowy zespołu wybrał właśnie Simmonsa, by ten… udawał Serba podczas sesji treningowych. Wbrew pozorom nie jest to tak do końca pozbawione sensu.

Biorąc pod uwagę graczy dostępnych w rosterze, Ben jest chyba najlepszą z możliwych imitacji. Podobnie jak Jokić, 28-latek to wysoki i silny zawodnik, który nie najgorzej rozdziela piłki. Może i czasami choćby z tym przesadza, ale już jego instynkt i wizję gry wciąż można zaliczyć do grona zalet. Niektórzy mogą o tym nie pamiętać, ale swego czasu Simmons to i owo potrafił pokazać. W końcu za piękne oczy nie dostaje się powołań do trzech Meczów Gwiazd, o dwóch nominacjach do pierwszej piątki najlepszych obrońców ligi choćby nie wspominając.

W swoich najlepszych latach były koszykarz również Philadelphia 76ers potrafił notować choćby 8,1 zbiórki i 7,7 asysty na mecz. Może i wciąż nie ma podjazdu do Jokicia, ale gdy wykluczy się rzuty, zwłaszcza te z dystansu, można go było nazwać wszechstronnym graczem. Może więc 28-latek wreszcie weźmie się za siebie, przypomni najlepsze czasy i udowodni, iż wciąż zasługuje na grę wśród najlepszym? W innym przypadku obecne play-offy mogą być jego pożegnaniem z NBA.

Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!

Wspieraj PROBASKET

  • Robiąc zakupy wybierz oficjalny sklep adidas.pl
  • Albo sprawdź ofertę oficjalnego sklep Nike
  • Zarejestruj się i znajdź świetne promocje w sklepie Lounge by Zalando
  • Planujesz zakup NBA League Pass? Wybierz nasz link
  • Zobacz czy oficjalny sklep New Balance nie będzie miał dla Ciebie dobrej oferty
  • Jadąc na wakacje sprawdź ofertę polskich linii lotniczych LOT
  • Lub znajdź hotel za połowę ceny dzięki wyszukiwarce Triverna
  • Idź do oryginalnego materiału