Minionej nocy na Florydzie działo się naprawdę sporo. Po wyrównanym starciu Milwaukee Bucks potrzebowali dogrywki, by pokonać ostatecznie Miami Heat. Świetny występ zwieńczony triple-double zaliczył Giannis Antetokounmpo, który jednocześnie dokonał czegoś, co po raz ostatni na parkietach NBA mogliśmy oglądać w 1968 roku.
Choć od początku czwartej kwarty Milwaukee Bucks musieli gonić wynik, to w mgnieniu oka zdołali zniwelować straty i ostatecznie — po trafieniu Brooka Lopeza na 38 sekund przed ostatnią syreną — doprowadzić do dogrywki (111:111). Szansę na zwycięski rzut miał jeszcze Giannis Antetokounmpo, ale pomimo fantastycznego występu spudłował wówczas zza łuku.
W dogrywce ofensywa Miami Heat całkowicie się posypała i wykorzystała jedynie 2 z 7 rzutów z gry — oba autorstwa Bama Adebayo. Przyjezdni wykorzystali niemoc strzelecką rywala, choć o pozytywny rezultat, a zarazem trzecie zwycięstwo z rzędu musieli walczyć do ostatnich fragmentów pojedynku.
Giannis Antetokounmpo odegrał tej nocy kluczową rolę i odnotował swoje drugie z rzędu triple-double, tym razem w postaci 36 punktów, 15 zbiórek i 10 asyst.
— Miami to zespół, który zawsze gra twardo. Nieważne kto jest na parkiecie, zawsze staną na wysokości zadania, będą grali twardo, fizycznie — mówił po meczu Grek. — W pewnym momencie czwartej kwarty, gdy przegrywaliśmy ośmioma punktami, spojrzeliśmy na siebie i powiedziałem “musimy wygrać ten mecz” — dodał.
Okazuje się, iż Giannis dokonał czegoś, co ostatni raz na parkietach NBA miało miejsce w 1968 roku, kiedy podobnym wyczynem popisał się Wilt Chamberlain. Obaj panowie na przestrzeni dwóch kolejnych spotkań zdobywali łącznie co najmniej 70 punktów, 30 zbiórek i 30 asyst.
- @ Philadelphia 76ers: 35 punktów, 20 asyst, 17 zbiórek
- @ Miami Heat: 36 punktów, 10 asyst, 15 zbiórek
- Łącznie: 72 punkty, 32 zbiórki, 30 asyst
Pod nieobecność Damiana Lillarda sporo obowiązków związanych z rozgrywaniem piłki spadło na barki właśnie Antetokounmpo. Bucks nie uniknęli problemów i zaliczyli niedawno serię czterech porażek z rzędu, ale w ostatnich dniach wrócili na zwycięski szlak. Dobrze funkcjonuje ich ofensywa, bo w sześciu ostatnich występach tylko raz zdobywali mniej niż 117 punktów.
Klucza dla Milwaukee będzie seria dwóch bezpośrednich pojedynków z Detroit Pistons, którą obie ekipy zakończą sezon zasadniczy. Na ten moment Bucks (43-34) plasują się na 5. miejscu w tabeli Konferencji Wschodniej, ale Tłoki (43-35) są tuż za ich plecami. Przegrany tej wewnętrznej rywalizacji w pierwszej rundzie play-offów zmierzy się najprawdopodobniej z New York Knicks, z kolei zwycięzca — z Indiana Pacers.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!