Niedawno pisaliśmy o powrocie do gry Tyrella Terry’ego, który związał się z francuskim Limoges po tym, jak w grudniu 2022 roku z powodów mentalnych zdecydował się zakończyć karierę w wieku zaledwie 22 lat. Tymczasem w środę media, w tym te europejskie, obiegła informacja, iż zawiesić buty na kołku postanowił kilka starszy, bo 26-letni Kyle Guy. Tyle tylko, iż motywacja niedoszłego reprezentanta Polski była zgoła inna.
Były koszykarz Sacramento Kings i Miami Heat postanowił wrócić do domu po ponad dwuletniej przygodzie z koszykówką europejską. Co może jednak dziwić, Kyle Guy nie postanowił jeszcze raz spróbować swoich sił w NBA czy choćby pograć jeszcze parę lat na jej zapleczu. Postanowił przejść na sportową emeryturę wyłącznie po to, by… rozpocząć karierę trenerską. 26-latek oficjalnie dołączył do sztabu Tony’ego Bennetta, szkoleniowca Uniwersytetu Wirginii, gdzie grał w latach 2016-19.
– Wróciłem! Chciałbym szczerze podziękować trenerowi Bennettowi oraz Carli Williams (pracuje na uczelni jako dyrektor ds. sportu – przyp. aut.) za zaufanie i danie mi szansy powrotu oraz rozpoczęcia kolejnego rozdziału mojego życia. To nie była łatwa decyzja, ale wiedząc, jak bardzo kocham tę kulturę i społeczność, stało się jasne, gdzie powinienem być z moją rodziną. Jestem niezwykle podekscytowany możliwością pomocy tej drużynie i Uniwersytetowi na wszelki możliwy sposób. Cieszę się również, iż moje dzieci zobaczą, iż praca nigdy się nie kończy! – oświadczył były już koszykarz.
Jego decyzja jest tym bardziej zaskakująca, iż choć w najlepszej lidze świata mu nie poszło, na Starym Kontynencie wyrobił sobie całkiem przyzwoitą markę. Pierwsze kroki w europejskim baskecie Kyle stawiał w barwach Joventutu Badalona, gdzie prezentował się z na tyle dobrej strony, iż parol na niego zagiął sam wielki Panathinaikos. Niestety, grający na pozycji rzucającego obrońcy zawodnik – jak wielu przed i po nim – odbił się od greckiego giganta, ale odbudował się po powrocie do znajomej mu Hiszpanii.
1 stycznia bieżącego roku podpisał kontrakt z Tenerife, gdzie zdecydowanie odżył. Z fenomenalnej strony zaprezentował się choćby 18 maja w przegranym 86-96 meczu pierwszej rundy fazy play-off przeciwko FC Barcelonie, gdy rzucił aż 34 „oczka”. Wydawało się, iż lada chwila może ponownie spróbować sił w rozgrywkach EuroLigi, tym bardziej, iż kontrakt podpisany z ekipą z Wysp Kanaryjskich taką możliwość mu gwarantował. Ponoć zainteresowanie Guyem wyrażał choćby sam Real Madryt, szukający akurat dobrej klasy strzelca. Dziś już wiemy, iż Królewscy będą musieli obejść się smakiem.
Nawet jeżeli informacje o możliwych przenosinach 26-latka do stolicy Hiszpanii były tylko plotkami, to świadczy o tym, jaką renomą cieszył się na naszym kontynencie. Niestety, tego samego nie da się powiedzieć o etapie kariery, który spędził w NBA. W barwach Kings i Heat na przestrzeni trzech sezonów rozegrał tylko 53 spotkania, osiągając średnio 3,1 punktu, 2 zbiórki, 1,9 asysty oraz 1,2 przechwytu na mecz. Trafiał 45% wszystkich rzutów z gry, w tym 35% z dystansu.
Co najciekawsze z naszego punktu widzenia, kilka miesięcy temu na portalu EuroHoops pojawił się artykuł mówiący o tym, iż Kyle Guy ubiega się o polski paszport, rzekomo chcąc dołączyć do KoszKadry na turniej kwalifikacyjny do igrzysk olimpijskich. W tekście powołującym się na informacje przekazane przez hiszpańskiego dziennikarza Chemę de Lucasa można było przeczytać, iż zawodnik Tenerife, który w Panathinaikosie spotkał się z naszym Olkiem Balcerowskim, w naszej reprezentacji potencjalnie miałby zastąpić coraz starszego AJ Slaughtera. Ostatecznie sprawa rozeszła się po kościach. choćby jeżeli było w niej jakieś ziarenko prawdy, decyzja 26-letniego byłego już koszykarza przekreśliła taką możliwość.