Przypadki, gdy dany zawodnik NBA spędza całą karierę w jednej drużynie dziś już należą do rzadkości. Nie mówiąc już o sytuacjach, gdy któryś z koszykarzy już po zakończeniu butów na kołku pozostaje wierny jednej organizacji, w której spędza łącznie grubo ponad pół wieku. Kimś takim był Hall of Famer Al Attles, którego śmiało można nazywać legendą Golden State Warriors.
Takich wiadomości nikt nie lubi przekazywać, jednak według płynących zza oceanu doniesień we wtorek Al Attles zmarł. Przyczyny odejścia legendarnego koszykarza, a później również utytułowanego trenera i działacza sportowego nie zostały podane do publicznej wiadomości. Znakomity swego czasu rozgrywający miał 87 lat.
– Alvin Attles nie tylko uosabiał to, co znaczy być Wojownikiem – on nim po prostu był. Jego zaciekły styl, jaki eksponował na parkiecie przyniósł mu wdzięczny pseudonim „The Destroyer” („Niszczyciel”), ale to jego łagodna dusza, gracja i pokora, jakie prezentował w życiu prywatnym przez ponad sześć dekad stanowiły siłę przewodnią tej organizacji – czytamy w oświadczeniu opublikowanym przez Golden State Warriors.
Attles do niedawna był jednym z ostatnich żyjących byłych koszykarzy, którzy pamiętali czasy, gdy Warriors mieli jeszcze siedzibę w Filadelfii. Dołączył do drużyny w 1960 roku, wybrany w piątej rundzie draftu. W początkowym okresie swojego pobytu w ekipie Wojowników zasłynął głównie tym, że… 2 marca 1962 był drugim najlepszym strzelcem drużyny tej nocy, gdy Wilt Chamberlain zdobył swoje sławetne 100 „oczek”. Temat oczywiście z lekką nutką szydery podchwycili dziennikarze, pisząc na przykład, iż „w meczu, w którym Philadelphia Warriors pokonali New York Knicks 169-147 Wilt Chamberlain i Al Attles rzucili łącznie 117 punktów.”
Po przenosinach Warriors do San Francisco Al pozostał z drużyną, której barwy reprezentował do 1971 roku. W międzyczasie dorobił się swojego pseudonimu „Niszczyciel”, jakim go obdarzono ze względu na wybitne umiejętności defensywne, chociaż raz zdarzyło mu się wymierzyć jednemu z rywali cios w szczękę. Wraz z kolegami dwukrotnie (1964, 1967) dochodził do Finałów NBA, w obu przypadkach przegrywając z kolejno Boston Celtics i Philadelphia 76ers (w składzie z Wiltem). Reasumując, w najlepszej lidze świata Attles rozegrał 711 spotkań, w których zdobywał średnio 8,9 punktu, 3,5 zbiórki oraz 3,5 asysty na mecz. Trafiał średnio 45,1% wszystkich rzutów z gry.
Rzecz jasna, po zakończeniu kariery zawodniczej pozostał w organizacji. Już od 1968 roku pełnił funkcję grającego asystenta trenera, a w 1970, gdy był jeszcze czynnym zawodnikiem, został wybrany na stanowisko głównego szkoleniowca Warriors, zastępując w tej roli George’a Lee. Jako trener zdobył w końcu upragniony tytuł mistrzowski, gdy w 1975 roku drużyna z Bay Area dowodzona na parkiecie przez Ricka Barry’ego pokonała faworyzowanych Washington Bullets. Niestety, rok później nie udało się powtórzyć sukcesu, gdyż już w finale Konferencji lepsi po siedmiu meczach okazali się Phoenix Suns.
Attles pracował jako szkoleniowiec Wojowników do 1983 roku, ale po porażce z ekipą z Arizony zdołał ich wprowadzić do fazy play-off jeszcze tylko raz. Jego kariera trenerska, licząc tylko rozgrywki zasadnicze, zakończyła się z bilansem 557-518. Potem „Niszczyciel” przez trzy lata pracował jako generalny menedżer organizacji, w późniejszym czasie pełnił też funkcje ambasadora i nieoficjalnego doradcy. w okresie 1994-95 wrócił na moment na ławkę trenerską, będąc jednym z asystentów Dona Nelsona. W ten czy inny sposób znajdował się na liście płac Warriors przez mniej więcej 62 lata, dłużej niż ktokolwiek w dziejach NBA, a może i nie tylko.
Numer 16, który Attles nosił na koszulce, został zastrzeżony już w 1977 roku, dzięki czemu legendarny koszykarz stał się jednym z zaledwie sześciu docenionych w ten sposób przez organizację z Bay Area zawodników, obok Barry’ego, Chamberlaina, Toma Meschery’ego, Nate’a Thurmonda i Chrisa Mullina. W 2019 został włączony do Koszykarskiej Galerii Sław im. Jamesa Naismitha. Na status legendy zdecydowanie zasłużył, o czym świadczą chociażby wypowiedzi ludzi związanych z Warriors w mediach społecznościowych.
Nie przegap najnowszych informacji ze świata NBA – obserwuj PROBASKET na Google News.