Powiedzieć, iż Draymond Green jest kontrowersyjną postacią, to nic nie powiedzieć. Koszykarz Golden State Warriors przez lata wyrobił sobie łatkę jednego z największych boiskowych zabijaków, a i poza parkiem potrafi niejednokrotnie wyrazić swoje zdanie w sposób, który kojarzy się z salwą z odbezpieczonej armaty. Nic dziwnego, iż już mało kto ma o nim pozytywne zdanie.
Choć Draymonda Greena bez cienia przesady można określić jako serce i duszę dynastii Golden State Warriors ostatniej dekady, bardzo często również wdawał się w niepotrzebne utarczki – zresztą nie tylko słowne – ze swoimi adwersarzami, które nierzadko kończyły się usunięciem go z parkietu czy wręcz zawieszeniem. Chyba najbardziej niesławny w ostatnich miesiącach jest jego konflikt z Jusufem Nurkiciem z Phoenix Suns.
We wcześniejszej fazie minionego sezonu Dray uderzył Bośniaka w twarz, za co został zawieszony przez ligę na czas nieokreślony (ostatecznie opuścił 12 meczów). Podkoszowy Słońc skomentował sytuację słowami, iż Green „potrzebuje pomocy”, co tylko wprawiło w ruch karuzelę. Gdy GSW odpadli w turnieju play-in po meczu z Sacramento Kings, Nurkić opublikował wymowny post na swoim koncie na portalu X.
Oczywiście skrzydłowy Warriors nie mógł pozostawić tego bez riposty. Zamiast sparafrazować popularną fraszkę Juliana Tuwima, wylał swoje żale w rozmowie z Shaquille’em O’Nealem w podcaście „The Big Podcast”. Nazwał wówczas Bośniaka „największym hejterem” w NBA. Dodał również, iż Jusuf nie ma prawa na takie zachowanie, ponieważ mimo obecności w składzie Suns gwiazd pokroju Devina Bookera, Kevina Duranta czy Bradleya Beala nie ma się czym pochwalić jeżeli chodzi o fazę play-off.
I tu przychodzi dobry moment, by przejść do meritum. Green, do spółki z Shaqiem, Charlesem Barkleyem i Kennym Smithem prowadził przedmeczowe studio z ramienia TNT podczas pierwszego meczu finałów Konferencji Zachodniej pomiędzy Minnesota Timberwolves a Dallas Mavericks. Zgromadzeni w Target Center kibice Leśnych Wilków zdawali się tylko na to czekać. Skrzydłowy Warriors spotkał się ze specjalnym „powitaniem” w odpowiedzi na krytykę, jakiej dopuszczał się w ostatnim czasie pod adresem ekipy z Minneapolis i jej gwiazdora, Rudy’ego Goberta.
Gdy studio się rozpoczęło, nie trzeba było wiele czasu, by usłyszeć sympatyków Timberwolves krzyczących „Draymond ssie!”. Abstrahując od niezbyt kulturalnego zachowania publiki z Minneapolis, Dray zachował się profesjonalnie i nie skomentował sytuacji. Sprawiał wrażenie, iż tego typu odzywki spływają po nim jak woda po kaczce. Dość niespodziewanie doszło do reakcji ze strony Shaqa, który próbował uciszyć kibiców, jednak bez większego powodzenia.
Kibice skandowali z takim zaangażowaniem, ponieważ Green dał im do zrozumienia, iż wątpi w moc i potencjał ich ukochanej drużyny. Szczególnie Leśnym Wilkom dostało się podczas poprzedniej serii przeciwko Denver Nuggets, gdy już przy stanie 3:2 dla Samorodków koszykarz Warriors stwierdził, iż jest „pozamiatane”, ponieważ podopieczni Chrisa Fincha „stracili wiarę”. Wprawdzie jego zdaniem Karl-Anthony Towns „nieźle sobie radził” w starciach z Nikolą Jokiciem, to najbardziej się dostało wspomnianemu Gobertowi.
– Słuchaj, chyba każdy chciał zobaczyć ten pojedynek. DPOY (Gobert) kontra MVP (Jokić). W tej chwili Rudy Gobert nie ma szans. Mówię prawdę, a prawda jest taka, iż Gobert nie ma najmniejszych szans w starciu z Jokerem – dywagował 34-latek na antenie TNT.
O braku szans napomknął dwukrotnie, co tylko sprawia, iż podwójnie się mylił. Choć Francuz miewał problemy z serbskim podkoszowym, chociażby w meczu numer sześć, wygranym przez Wolves 115-70, zdołał też go powstrzymywać. Z tego powodu we wspomnianym spotkaniu Jokić zaliczył „zaledwie” 22 punkty i dwie asysty na skuteczności 47,4%. Ten pojedynek odmienił losy całej serii, a jeszcze niedawno przed nim Dray był niemal gotowy kopać Leśnym Wilkom grób.
Co zaskakujące, w tym konkretnym przypadku potrafił przyznać się do błędu. Stwierdził, iż chyli czoła przed ekipą z Minneapolis, a nawet… poszedł o krok dalej. W niedawnym odcinku „The Draymond Green Show” z pełną powagę zapowiedział, iż kibicuje Timberwolves, a ich seria z Mavs będzie prawdziwie „piekielnym pojedynkiem”. Jak widać na załączonym filmiku, kibice Minnesoty mają długą pamięć i nie zamierzają mu tak od razu odpuścić. W sumie zasłużył.
Nowy podcast PROBASKET w czwartek o 21:00. Będzie konkurs!
–