Mamy już drugą połowę stycznia, a tymczasem Charlotte Hornets pewnym krokiem zmierzają po dziewiąty z rzędu akces do loterii draftu. Podopieczni Charlesa Lee miewają przebłyski, w czym główna zasługa najlepszego strzelca drużyny, LaMelo Balla, jednak zwykle są bliscy szorowania o dno ligowej tabeli, legitymując się piątym najgorszym bilansem w obecnym sezonie (10-28). Niestety, szanse na poprawę sytuacji wyglądają marnie. Tym bardziej teraz, gdy poważnego urazu doznał jeden z kluczowych zawodników.
Wbrew pozorom tym razem nie chodzi o przywołanego wyżej LaMelo Balla, co nie zmienia faktu, iż absencja Brandona Millera to dla Szerszeni również poważne osłabienie. Zawodnik wybrany z drugim numerem draftu w 2023 roku, a przy tym drugi najlepszy strzelec drużyny, doznał zerwania więzadła w prawym nadgarstku i z tego tytułu będzie nieobecny przez czas – póki co – nieokreślony.
Do urazu doszło podczas środowego meczu, który Charlotte Hornets wygrali z Utah Jazz. Początkowo sztab medyczny zespołu określił uraz jako „skręcenie nadgarstka”, ale dalsze badania wykazały, iż sprawa jest zdecydowanie poważniejsza. To sprawiło, iż 22-latek nie zagrał w piątkowym spotkaniu, w którym jego koledzy okazali się lepsi od Chicago Bulls (125:123). Według płynących z obozu drużyny zapowiedzi, dalsze informacje na temat stanu zdrowia zawodnika będą publikowane wtedy, gdy będzie to konieczne.
Konkretny termin powrotu Millera do gry zależy w dużej mierze od tego, czy niezbędna będzie operacja. jeżeli tak, okres na pewno odpowiednio się wydłuży i być może nie zobaczymy go już w tym sezonie na parkietach NBA. Tak było w przypadku większości koszykarzy, którzy zmagali się z tego typu urazem. Wyjątkiem jest tu TJ McConnell, który zdołał jeszcze zaliczyć trzy ostatnie mecze kampanii 2021-22, jednak on pauzował od początku grudnia. Podobny czas rekonwalescencji w przypadku Brandona zakładałby powrót dopiero w nowym sezonie, a choćby gdyby zabieg nie był konieczny, dojście do odpowiedniej formy i tak najpewniej zajmie kilka miesięcy.
To nieciekawe wieści dla Hornets, którzy w tym sezonie mieli momenty, gdy niemal dorównywali New Orleans Pelicans pod względem „szpitala” w składzie. adekwatnie dopiero niedawno zdarzyło się kilka spotkań z rzędu, gdy adekwatnie cały trzon zespołu był w pełni zdrowia. Wcześniej w trwającej kampanii krótsze lub dłuższe przerwy z powodów zdrowotnych musieli sobie zrobić LaMelo, Mark Williams czy Miles Bridges.
Miller z kolei udowadniał, iż nie przejmuje się przywoływaną czasami „klątwą drugiego sezonu” i zdecydowanie poprawił się pod względem większości statystyk. W dotychczas rozegranych 27 meczach notował średnio 21 punktów, 4,9 zbiórki, 3,6 asysty i 1,1 przechwytu. Niewielkiemu pogorszeniu względem debiutanckich rozgrywek uległy tylko jego skuteczności, wynoszące w tej chwili 40,3% z gry, w tym 35,5% z dystansu (jako debiutant – odpowiednio 44% i 37,3%), ale to można zrzucić na karb większej liczby oddawanych rzutów przy nieco zwiększonym również czasie gry.
Trzeba mieć nadzieję, iż taka dłuższa przerwa nie zahamuje prawidłowo rozwijającej się kariery młodego gwiazdora Hornets. Z pewnością jego absencja będzie mieć negatywne odbicie w wynikach osiąganych przez drużynę, ale taki scenariusz niekoniecznie musi być taki do końca zły. Być może nad Charlotte w Karolinie Północnej wreszcie zaświeci słońce i to oni zapewnią sobie usługi Coopera Flagga, którego zestawienie z Millerem i Ballem może poprowadzić organizację ku lepszej przyszłości.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!