Związek Jonathana Kumingi z Golden State Warriors należy do tych skomplikowanych. Warriors wykorzystali na niego siódmy wybór w drafcie, ale nie sprostał oczekiwaniom na miarę talentu. Teraz kolejny raz wydaje się, iż doszło do przełomu w jego karierze.
Jonathan Kuminga ma o sobie bardzo wysokie mniemanie. Już jako trzecioroczniak za sprawą swoich agentów wypuszczał do mediów informacje o tym, iż jeżeli nie dostanie regularnych dużych minut, to będzie żądał wymiany. Poprzedni sezon był jednak pewnego rodzaju przełomem w jego krótkiej jak dotąd karierze.
Już w trakcie preseason Kuminga walczył rok temu o miano króla strzelców tych rozgrywek, a potem w trakcie sezonu zasadniczego zaczął grać więcej i wykorzystywać swoje szanse. Tak dobry sezon oznaczał, iż skrzydłowy liczył na przedłużenie kontraktu za maksymalne pieniądze pomiędzy ostatnimi sezonami. Do tego jednak nie doszło.
Agenci zawodnika oczekiwali maksymalnej umowy, ale władze Golden State Warriors nie były chętne do tak wysokiej oferty. Dodatkowo jego nazwisko pojawiało się przy okazji wielu plotek transferowych. Miał być częścią wymiany z Los Angeles Clippers za Paula George’a, ale ostatecznie do tego nie doszło.
I tak rozpoczął sie kolejny sezon, w którym widać było przez długi czas regres w jego grze. Najgorsza efektywność rzutów zarówno tych za dwa, za trzy, jak i wolnych w przypadku gracza, którego głównym zadaniem jest zdobywanie punktów nie napawało optymizmem. Aż wreszcie dotarliśmy do meczu piątkowego. Stephen Curry i Draymond Green dostali wolne, potrzebny był zatem zawodnik, który pociągnie ofensywę.
I mimo porażki z Los Angeles Clippers objawił się świetny Kuminga. Rzucił 34 punkty, ustanawiając rekord kariery, trafił 11 z 19 rzutów z gry i 11 z 14 rzutów wolnych. Można było przyjąć, iż to dlatego, iż nie ma gwiazd i po ich powrocie Kuminga ponownie stanie się tylko znaczącym, ale zawodnikiem będącym trzecią opcją w najlepszym wypadku. Starcie z Suns pokazało jednak co innego. Skrzydłowy powtórzył swój wyczyn, rzucając znów 34 punkty, a dodatkowo trafiał najważniejsze rzuty w końcówce.
Swoje zadowolenie z jego gry wreszcie przedstawił też na konferencji pomeczowej Steve Kerr:
– To co mi się podobało, to fakt, iż nie zadowalał się rzutami z półdystansu, z odległości pięciu metrów od kosza. Wreszcie stara się dostać do obręczy. jeżeli tam się nie dostaje, to odrzuca piłkę na obwód. A potem w koncówce 24 sekund na oddanie rzutu jest jednym z zawodników, którzy potrafią wykreować sobie rzut. I wtedy może pozwolić sobie na rzut z półdystansu. Wtedy jest to robione we właściwym rytmie.
Po meczu Kerr powiedział również, iż pierwsza piątka jest ustalona i będą w niej grali Trayce Jackson-Davis, Draymond Green, Andrew Wiggins, Stephen Curry i Dennis Schroder. Ale obiecał też, iż Kuminga będzie grał tyle minut ile dostają zawodnicy z pierwszej piątki. To jest najważniejsze do tego, żeby był efektywny, ale potrzebna jest też lepsza gra samego zawodnika. Inaczej w wakacje znów czeka nas dużo plotek odnośnie tego gdzie może trafić przed kolejnym sezonem.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!