Sędziowie nie przestają nas zaskakiwać i minionej nocy po raz kolejny dali o sobie znać. W ostatnich sekundach pojedynku Denver Nuggets z Golden State Warriors jeden z arbitrów powinien — zdaniem Steve’a Kerra — odgwizdać przewinienie techniczne i oddać piłkę Wojownikom, co dałoby im jeszcze szansę na walkę o pozytywny rezultat. Ostatecznie GSW przegrali, ale nie była to jedyna sytuacja, która wywołała kontrowersje.
Wiele ekscytujących rzeczy miało tej nocy miejsce w trakcie starcia zachodniej grupy C turnieju NBA Emirates Cup, w którym zmierzyli się Denver Nuggets i Golden State Warriors. Kwestia końcowego rezultatu rozstrzygnęła się dopiero w ostatniej minucie, ale i tym razem nie obyło się bez kontrowersji związanych z decyzjami sędziowskimi.
Wszystko zaczęło się od straty Andrew Wigginsa, który poślizgnął się przy próbie ataku na kosz i stracił tym samym piłkę. Gospodarze ruszyli z kontratakiem, który wykończyć chciał Nikola Jokić, ale zanim zdołał rzucić, na parkiet powalił go Jonathan Kuminga.
Kamery gwałtownie uchwyciły Dramonda Greena, który wyraźnie nie był zadowolony z rozwoju zdarzeń. Trudno jednoznacznie powiedzieć, czy spojrzenie 34-latka wywołana była reakcją Nikoli Jokicia, czy też samą w sobie decyzją arbitrów, którzy spojrzęli jeszcze na powtórkę, by upewnić się, czy nie ma konieczności zmiany decyzji na faul niesportowy.
Serb skutecznie wyegzekwował dwa rzuty osobiste, a chwilę później zza łuku spudłował Moses Moody. Na bezpańską piłkę rzucił się w dodatku Christian Braun i wydawało się wówczas, iż Warriors stracili szansę na zwycięstwo. Obrońca wykonał jednak gest, który można interpretować jako prośbę o przerwę na żądanie. Problem w tym, iż Denver wykorzystali je już wszystkie.
Sędziowie nie dopatrzyli się jednak gestu Brauna i wznowili grę od rzutu sędziowskiego. Na zegarze zostało już tylko 1,9 sekundy, więc kwestia rezultatu była już rozstrzygnięta. Po meczu Steve Kerr kipiał jednak z wściekłości, a na pomeczowej konferencji prasowej nie gryzł się w język.
— Braun poprosił o przerwę na żądanie. Rzucił się na parkiet i obrócił — rozpoczął Steve Kerr, pokazując jednocześnie gest sugerujący 'timeout’. — Widzieli to wszyscy, oprócz trzech gości, których zatrudniamy, by prowadzili mecze i to mnie rozwściecza. Nie mieli już do wykorzystania przerwy, to powinien być faul techniczny, rzut wolny i piłka dla nas. Mielibyśmy szansę na zwycięstwo. Wszyscy [sędziowie] powiedzieli mi, iż tego nie widzieli. Po to jest ich trzech. Któryś z nich musi to zobaczyć — komentował po meczu szkoleniowiec GSW.
Gdyby Warriors rzeczywiście otrzymali jeden rzut osobisty i zamienili go na punkt, wówczas przegrywaliby jedynie różnicą trzech „oczek”. Po wznowieniu gry zza linii bocznej mogliby jeszcze — pomimo bardzo ograniczonego czasu — wypracować dogodną pozycję do rzutu za trzy, który doprowadziłby do dogrywki.
Porażka ta była dla Warriors szczególnie bolesna, bo było to już ich piąte z rzędu niepowodzenie. W ostatnim czasie ekipa z San Francisco nie radzi sobie najlepiej, a po minionej nocy wypadła z czołowej szóstki Konferencji Zachodniej i z bilansem 12-8 zajmuje dopiero 7. lokatę.
Kolejnym powodem do niepokoju jest dla sympatyków GSW nadchodzący terminarz. Wojowników czekają bowiem starcia z Houston Rockets (dwukrotnie), Minnesota Timberwolves (trzykrotnie) czy Memphis Grizzlies. Pod koniec grudnia zmierzą się z kolei z Lakers, Clippers, Suns i Cavaliers.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!