Sprawa przyszłości Jimmy’ego Butlera to jeden z najczęstszych nagłówków NBA ostatnich tygodni. Co chwilę pojawiają się nowe informacje i komentarze zarówno ze strony gwiazdora, jak i przedstawicieli Miami Heat. Można odnieść wrażenie, iż mamy do czynienia z medialną przepychanką. Przyczyną takiej sytuacji są dwie niezwykle silne osobowości, mianowicie Jimmy Butler i Pat Riley. Teraz ten drugi wyjaśnia, gdzie w jego opinii leży problem.
Prezes Miami Heat – Pat Riley przez lata spędzone w NBA jako zawodnik, a przede wszystkim jako trener i generalny menadżer, dał się poznać jako człowiek z zasadami. Jego zamiłowania do dyscypliny doświadczyli chociażby Magic Johnson, Shaquille O’Neal czy LeBron James. Sternik ekipy z Miami rozpowszechnił też slogan Heat Culture, który ma opisywać zasady panujące w drużynie z South Beach. Można je skompensować do podporządkowania się zespołowi, oczywiście w celu osiągnięcia sukcesu.
Przez ostatnie kilka lat wydawało się, iż Jimmy Butler niemalże idealnie wpasował się w ten system. Niejednokrotnie zostawił na parkiecie serce, co było najlepiej widoczne w play-offach. Sytuacja gwiazdora pogorszyła się w ubiegłym sezonie, kiedy Miami Heat odpadli w pierwszej rundzie fazy posezonowej, a Butler, ze względu na kontuzje, nie rozegrał w niej żadnego spotkania. Pat Riley skrytykował wówczas komentarze Jimmy’ego, stwierdzając, iż jeżeli zawodnik nie gra to nie powinien się odzywać.
Od tamtego momentu wydaje się, iż Butler znajduje się na równi pochyłej i jego sytuacja staje się coraz gorsza. Zawodnika nękają ciągłe urazy, a choćby jeżeli wychodzi na parkiet, to nie prezentuje już takiego poziomu jak kilka lat temu. Nie da się ukryć, iż ogromny kontrakt Jimmy’ego nie poprawia jego sytuacji.
Pod koniec ubiegłego miesiąca niezadowolony ze swojej malejącej roli gwiazdor zażądał wymiany do innego zespołu, co poskutkowało zawieszeniem Butlera na siedem spotkań. Cała sprawa jest o tyle skomplikowana, iż wartość Jimmy’ego znacząco spadła, a jego oczekiwania wręcz przeciwnie. Z tego powodu piętrzą się spekulacje na temat potencjalnego zespołu, w którym zawodnik będzie kontynuował grę. Prawda jest jednak taka, iż w dużej mierze zależy to od Ojca Chrzestnego, jak często określany jest Pat Riley.
Prezes Heat gościł w Dan Le Batard Show, gdzie niejako przedstawił swoje stanowisko w sprawie Butlera:
– Bądź kim chcesz, ale jak mówi jeden z wielkich biblijnych cytatów: oddaj Cezarowi to, co do niego należy […] Wyjaśniłem to zawodnikom, iż dopóki są z nami związani kontraktem, są nam coś winni. Mówi o tym umowa zbiorowa. Więc nigdy nie traktujcie tego z pobłażaniem – powiedział generalny menadżer Heat.
Na podstawie tej wypowiedzi można dojść do wniosku, iż Heat być może niekoniecznie wymienią Jimmy’ego do innego zespołu. Z relacji takich gwiazd jak Shaquille O’Neal wiemy, iż Pat Riley potrafi uprzykrzyć życie choćby zawodnikowi najwyższego formatu. Z kolei trudny charakter Butlera najlepiej pamiętają fani Minnesota Timberwolves, skąd gwiazdor w nieprzyjemnych okolicznościach odszedł kilka lat temu.
Można jednak przypuszczać, iż obecna sytuacja nie wpływa korzystnie na ekipę z South Beach. Medialny chaos i przepychanki słowne między czołowymi postaciami organizacji z pewnością nie poprawiają atmosfery w zespole. Trudno stwierdzić co stanie się z Jimmym Butlerem, ale możliwe, iż Pat Riley nie powinien trzymać go w Miami „na siłę” i poświęcić swoje racje dla dobra drużyny, w myśl zasad Heat Culture.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!