Chicago Bulls są w ostatnich tygodniach w znakomitej formie. Wygrali aż siedem z ostatnich dziewięciu meczów, a w nocy z soboty na niedzielę odprawili z kwitkiem Los Angeles Lakers, triumfując 146:115. W kolejnym pojedynku o upragnione ósme miejsce w Konferencji Wschodniej brylowali Coby White i Matas Buzelis, ale obu kolegów pogodził Josh Giddey. Australijczyk był o włos od wyczynu, którego nie widziano na parkietach NBA od ponad 30 lat.
Nie tego oczekiwali wzmocnieni powrotem kontuzjowanego ostatnio LeBrona Jamesa Los Angeles Lakers. Największy gwiazdor ekipy z Miasta Aniołów ewidentnie nie wrócił jeszcze do formy. Wprawdzie Luka Doncić robił co mógł, ale to było za mało na znakomicie dysponowanych podopiecznych Billy’ego Donovana. Koszykarze Chicago Bulls nic sobie nie robili z faktu, iż przeciwnicy w ostatnich tygodniach legitymowali się jedną z najlepszych obron w lidze. Już w pierwszej kwarcie rzucili 32 punkty, by ostatecznie skończyć na… 146.
Podczas gdy jego koledzy dosłownie miażdżyli przeciwnika, Josh Giddey zanotował szczególnie udany występ. Australijski rozgrywający pokazał swoją wszechstronność w pełnej jej okazałości, notując 15 punktów, 10 zbiórek i 17 asyst (rekord kariery). Jeszcze bardziej zaimponował jednak w defensywie, ponieważ aż osiem razy odbierał piłkę rywalom, czym tak wyprowadził ich z równowagi, iż w jednej sytuacji został wręcz odepchnięty przez Lukę, który próbował się nieporadnie wytłumaczyć, iż to przeciwnik zaczął. Dosłownie dwóch przechwytów zabrakło do tego, by 22-latek mógł znaleźć się w wąskim gronie koszykarzy, którzy zanotowali quadruple-double. I pomyśleć, iż niedawno zmagał się z kontuzją.
O ile triple-double w ostatnich latach coraz bardziej powszechnieje, głównie za sprawą takich zawodników, jak Doncić, Nikola Jokić czy Russell Westbrook, to już osiągnięcie dwucyfrowego wyniku w co najmniej czterech kategoriach statystycznych musi robić wrażenie. Dość powiedzieć, iż od sezonu 1973-74, kiedy to w NBA zaczęto liczyć również przechwyty i bloki, takiego wyczynu dokonało zaledwie czterech graczy w historii.
Nate Thurmond – 18 października 1974, Chicago Bulls vs. Atlanta Hawks: 22 punkty 14 zbiórek, 13 asyst i 12 bloków.
Alvin Robertson – 18 lutego 1986, San Antonio Spurs vs. Phoenix Suns: 20 punktów, 11 zbiórek, 10 asyst i 10 przechwytów.
Hakeem Olajuwon – 29 marca 1990, Houston Rockets vs. Milwaukee Bucks: 18 punktów, 16 zbiórek, 10 asyst i 11 bloków.
David Robinson – 17 lutego 1994, San Antonio Spurs vs. Detroit Pistons: 34 punkty, 10 zbiórek, 10 asyst i 10 bloków.
Ostatni raz quadruple-double na parkietach NBA widziano więc już ponad 31 lat temu, a jego autorem był legendarny koszykarz Spurs, uważany za jednego z najbardziej atletycznych zawodników nie tylko swojej ery, co tylko potwierdził jego występ przeciwko Tłokom. Przez lata wielu innych graczy próbowało zbliżyć się do tego osiągnięcia, jednak nikomu więcej się to nie udało, choćby jeżeli niektórzy byli naprawdę blisko.
Oto lista zawodników, którym zabrakło jednej zbiórki, asysty lub przechwytu do zaliczenia quadruple-double:
1) Clyde Drexler – 10 stycznia 1986, Portland Trail Blazers vs Milwaukee Bucks: 26 punktów, 9 zbiórek, 11 asyst i 10 przechwytów; 1 listopada 1996, Houston Rockets vs Sacramento Kings: 25 punktów, 10 zbiórek, 9 asyst i 10 przechwytów.
2) Larry Bird – 18 luty 1985, Boston Celtics vs Utah Jazz: 30 punktów, 12 zbiórek, 10 asyst i 9 przechwytów.
3) Hakeem Olajuwon – 3 marca 1990, Houston Rockets vs Golden State Warriors: 29 punktów, 18 zbiórek, 9 asyst i 11 bloków.
4) Rick Barry – 29 październik 1974, Golden State Warriors vs Buffalo Braves: 30 punktów, 10 zbiórek, 11 asyst i 9 przechwytów.
5) Michael Ray Richardson – 30 października 1985, New Jersey Nets vs Indiana Pacers: 38 punktów, 11 zbiórek, 11 asyst i 9 przechwytów.
6) Johnny Moore – 8 stycznia 1985, San Antonio Spurs vs Golden State Warriors: 26 punktów, 11 zbiórek, 13 asyst i 9 przechwytów.
7) Larry Steele – 16 listopada 1974, Portland Trail Blazers vs Los Angeles Lakers: 12 punktów, 11 zbiórek, 9 asyst i 10 przechwytów.
A teraz przyjrzyjmy się zawodnikom, którym zabrakło dwóch zbiórek albo przechwytów czy też bloków:
1) Larry Bird – 25 października 1985, Boston Celtics vs New Jersey Nets: 21 punktów, 12 zbiórek, 10 asyst, 8 przechwytów.
2) Fat Lever – 24 listopada 1987, Denver Nuggets – New Jersey Nets: 21 punktów, 13 zbiórek, 14 asyst, 8 przechwytów.
3) Alvin Robertson – 25 marca 1988, San Antonio Spurs vs Detroit Pistons: 15 punktów, 10 zbiórek, 12 asyst, 8 przechwytów.
4) David Robinson – 11 stycznia 1994, San Antonio Spurs vs Minnesota Timberwolves: 27 punktów, 12 zbiórek, 10 asyst i 8 bloków.
5) Mookie Blaylock – 14 kwietnia 1998, Atlanta Hawks vs Philadelphia 76ers: 14 punktów, 8 zbiórek, 11 asyst i 10 przechwytów.
Do tej drugiej listy możemy teraz dopisać kolejne nazwisko. Tym samym młody gwiazdor Bulls dołączył do iście elitarnego grona. Australijczyk już przez trzy poprzednie sezony w barwach Oklahoma City Thunder pokazywał przebłyski talentu, ale wydaje się, iż w Wietrznym Mieście jego talent jeszcze bardziej rozkwitnął.
Zawodnik, który niejako bez żalu został wymieniony latem za znakomitego zwłaszcza w defensywie Alexa Caruso niejednokrotnie już udowadniał, iż potrafi zarówno zdobywać punkty, jak i kreować grę. W trwającym sezonie zaliczył jak do tej pory 62 występy, w których osiągał średnio 14 punktów, 7,7 zbiórki, 6,9 asysty i 1,2 przechwytu, trafiając przy tym 46,6% wszystkich rzutów z gry, w tym 37,9% z dystansu. Wciąż zaledwie 22-letni koszykarz był blisko przejścia do historii, co tym razem się nie udało, ale ma jeszcze mnóstwo czasu w zapisanie się złotymi zgłoskami w annałach najlepszej ligi świata.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!