Z roku na rok NBA staje się ligą coraz bardziej kosmopolityczną, gdy dołączają do niej zawodnicy praktycznie ze wszystkich czterech stron świata. Tym bardziej interesujące są przypadki pojawienia się w gronie najlepszych na świecie koszykarza z kraju, który nigdy wcześniej nie miał tam swojego przedstawiciela. Jednym z takich graczy okazał się Bruno Fernando z Angoli, wybrany w drafcie NBA jako pierwszy zawodnik z tego afrykańskiego państwa.
Absolwent Uniwersytetu Maryland został wybrany na początku drugiej rundy draftu w 2019 roku przez Philadelphia 76ers, ale niedługo został przechwycony przez Atlanta Hawks. Swój pobyt w stanie Georgia dzielił między rozgrywki NBA a G League, do tego w międzyczasie przytrafiła mu się osobista tragedia. W styczniu 2020 z powodu śmierci matki musiał zrobić sobie krótką przerwę i opuścić kilka spotkań.
Przed sezonem 2021-22 Bruno Fernando został oddany w ramach trójstronnej wymiany (z udziałem także Sacramento Kings) do Boston Celtics. W Maine jednak nie znalazł swojego miejsca i jeszcze w tych samych rozgrywkach, wraz z Dennisem Schroederem i Enesem Freedomem trafił do Houston Rockets w ramach rozliczenia za Daniela Theisa. Choć początkowo był związany z ekipą z Teksasu na zasadzie kontraktu typu two-way, 2. października 2022 podpisał z nimi nową, czteroletnią umowę o wartości 10,9 mln dol.
W lutym 2023 reprezentant Angoli powrócił na stare śmieci, w ramach kolejnej już wymiany zostając oddanym do Hawks. W Atlancie występował aż do końca ubiegłego sezonu. W rozgrywkach 2023-24 zakładał trykot Jastrzębi 45 razy, choć tylko dwukrotnie wychodził na parkiet w wyjściowej piątce. W międzyczasie afrykański podkoszowy osiągał średnio 6,3 punktu, 4,3 zbiórki, 1 asystę oraz 0,6 przechwytu na mecz, co – oprócz pierwszej z wymienionych statystyk – stanowiło rekordy jego kariery.
To jednak nie przekonało nikogo w klubie, iż warto związać się z nim na dłużej. Można się spodziewać, iż w Georgii coś szykują i potrzebowali miejsca w składzie, stąd ich decyzja w temacie przyszłości Bruno Fernando. Według informacji przekazanych przez Shamsa Charanię z The Athletic, 25-latek został zwolniony przez Hawks. W dodatku organizacja zaoszczędzi na jego wartym około 2,7 mln dol. kontrakcie na przyszły sezon, który zostałby w pełni gwarantowany gdyby Angolczyk pozostał w drużynie do najbliższego czwartku.
Zagadkowy może zdawać się fakt, iż w Atlancie podziękowano 25-letniemu środkowemu dopiero teraz, chociaż mijający 1. sierpnia termin dotyczący gwarancji jego umowy był już dwukrotnie przekładany (najpierw z 29. czerwca, później z 10. lipca). Tym samym Bruno mógł mieć nadzieję na dalszą współpracę z Hawks, którzy rok temu również przekładali datę i ostatecznie zdecydowali się pozostawić zawodnika w rosterze.
Tego lata stało się jednak inaczej i z tego powodu Angolczykowi może być ciężko znaleźć sobie „nowy dom” w NBA na tak późnym etapie offseasonu. Większość drużyn ma już niemal skompletowane składy. Inna sprawa, iż rynek transferowy został już adekwatnie przetrzebiony pod kątem zawodników grających na pozycji środkowego, więc Fernando może być całkiem interesującą – i niezbyt kosztowną – opcją.