Gdy mówimy o najlepszych środkowych dzisiejszej NBA, zwykle mamy na myśli Nikolę Jokicia czy – mimo wszystko – Joela Embiida. Swoje miejsce w dyskusji zajmuje również Victor Wembanyama, który, dzięki swojej imponującej postawie po obu stronach parkietu, gwałtownie umacnia swoją pozycję wśród najlepszych, mimo iż to dopiero jego drugi sezon w NBA. Tymczasem w większości tego typu rozważań pomijany jest gracz, który po cichu, bez wielkiego poklasku, robi swoje.
Jak pokazał opublikowany na Netflixie serial „Pierwsza Piątka” Domantas Sabonis to skromny, rodzinny facet, który chyba choćby sam nie czuje się gwiazdą. Być może z tego właśnie powodu syn legendarnego Arvydasa Sabonisa z Portland Trail Blazers to jeden z najbardziej niedocenianych zawodników w obecnej NBA. Dość powiedzieć, iż podkoszowy Sacramento Kings w okresie 2023-24 stał się pierwszym zawodnikiem w historii ligi, który… nie został wybrany do Meczu Gwiazd, mimo notowania statystyk na poziomie co najmniej 20 punktów, 10 zbiórek i 5 asyst na mecz.
Wydaje się jednak, iż sam zainteresowany nie przejmuje się tym, co i dlaczego ktoś może o nim myśleć. Po prostu robi swoje, przy okazji swoimi wyczynami na parkiecie udowadniając, iż jednak na szacunek zasługuje. Na przykład weźmy na tapet środowy mecz, w którym Kings wygrali z Toronto Raptors 122-107. Wydawać by się mogło, iż to spotkanie jak każde inne, jednak nie dla Domasa. Litewski środkowy został bowiem pierwszym zawodnikiem w historii najlepszej ligi świata, który zapisał na swoje konto perfekcyjne triple-double.
Co to dokładnie oznacza? Otóż Sabonis zdobył w tym meczu 17 punktów, 11 zbiórek i 13 asyst, ale to dopiero początek. Trafił wszystkie 6/6 rzutów z gry i 5/5 wolnych. Ponadto był najlepszym zawodnikiem spotkania pod względem wskaźnika plus/minus z wynikiem wynoszącym bardzo dobre +16. Jakby tego było mało, nie zaliczył również żadnej straty.
Jak informuje na portalu X (dawniej Twitter) StatMamba, żaden z zawodników NBA wcześniej tego nie dokonał. W najnowszej historii ligi najbliższy podobnego wyczynu był – co raczej nie będzie niespodzianką – Nikola Jokić. W październiku 2018 roku środkowy Denver Nuggets w wygranym 119-91 meczu z Phoenix Suns również zaliczył triple double (35 „oczek”, 12 zbiórek i 11 asyst), trafił wszystkie 11 oddanych rzutów z gry i nie tracił piłek. Problem w tym, iż spudłował jeden z rzutów osobistych. Jakby nie patrzeć, i tak świetny wynik. Przed popularnym Jokerem osiągnął go tylko legendarny Wilt Chamberlain.
Wracając jednak do Domantasa, w swoim już dziewiątym sezonie w lidze zaliczył piekielnie mocny start, mając u boku takich zawodników, jak De’Aaron Fox czy DeMar DeRozan. W ośmiu dotychczas rozegranych meczach, w których spędzał na parkiecie średnio po 36,5 minuty, osiągał liczby na poziomie 20,3 punktu, 13,1 zbiórki oraz 7,3 asysty. Trafiał przy tym 63% wszystkich rzutów z gry, w tym aż 50% z dystansu.
Chyba wszyscy sympatycy ekipy z Kalifornii liczą na to, iż ich gwiazdor pójdzie za ciosem i wprowadzi drużynę do fazy play-off. Po braku awansu w zeszłym sezonie zawodnicy Kings są z pewnością głodni sukcesów, a przynajmniej możliwości mierzenia się z najlepszymi na Zachodzie. Kto ma ich do tego nie doprowadzić, jeżeli nie Sabonis?
Nie przegap najnowszych informacji ze świata NBA – obserwuj PROBASKET na Google News.