Jaylen Brown był zdecydowanie najlepszym zawodnikiem Boston Celtics w wygranym pierwszym meczu Finałów NBA przeciwko Dallas Mavericks. 27-latek momentami pokazywał na parkiecie prawdziwą magię, co zaowocowało zdobyciem 22 punktów i sześciu zbiórek. Być może pozytywny wpływ na grę JB miało nietypowe – szczególnie jak na koszykarza – zajęcie, któremu oddawał się, korzystając z przerwy w rozgrywkach.
Pomiędzy decydującym o prymacie w Konferencji Wschodniej meczem przeciwko Indiana Pacers (27 maja) a pierwszym spotkaniem Finałów NBA, w którym rywalem byli już Dallas Mavericks (6 czerwca), minęło aż dziesięć dni. Rzecz jasna, koszykarze Boston Celtics nie unikali w tym czasie treningów, jednak musieli również znaleźć sposób, by jakoś zagospodarować przysługujący im nadmiar wolnego czasu. Tyleż interesującą co zaskakującą aktywność wykazał na przykład Jaylen Brown.
– Większość chłopaków prawdopodobnie spędza czas z najbliższymi i tego typu rzeczami, ale ja jeszcze nie mam własnej rodziny. Jestem singlem, więc w wolnym czasie bez przerwy oglądałem filmy o Harrym Potterze – powiedział 27-latek w programie Good Morning America.
Każdy z ośmiu filmów opowiadających o przygodach „Chłopca, Który Przeżył” i jego przyjaciół trwa przeszło 120 minut. Gdyby JB chciał obejrzeć wszystkie z nich, musiałby na to poświęcić ponad 19 godzin. Wydaje się jednak, iż dla „nerda” wśród koszykarzy, za jakiego poniekąd uchodzi koszykarz C’s, raczej nie byłby to większy problem.
Zapytany, z którą z postaci z uniwersum Harry’ego Pottera się identyfikuje, Brown nie zastanawiał się długo nad odpowiedzią. Pierwotnie wymienił Albusa Dumbledore’a, choć zwrócił też uwagę na inną z bohaterek serii.
– [Hermiona] jest tą, która zawsze prowadzi wszystkich ku adekwatniej drodze. Z nią u boku wszystkie sprawy można uznać za załatwione. Mam tak samo. Gdy słyszę, iż trzeba coś zrobić, nigdy nie czekam do ostatniej chwili. Jest zadanie do zrobienia? Zajmuję się tym od razu. Nie czekam do ostatniej chwili – stwierdził JB.
Być może podczas przerwy w play-offach Brown spędził niezliczone godziny na oglądaniu filmów, ale w międzyczasie nie stracił ani odrobiny koncentracji na grze w koszykówkę. W pierwszym meczu z Mavs potwierdził zresztą swoje powyższe słowa, dominując po obu stronach parkietu. W ciągu 37 minut rzucił 22 punkty, grając na skuteczności 58,3% z gry oraz 33,3% za trzy. Dołożywszy do tego sześć zebranych piłek, trzy bloki, tyleż przechwytów i kilka eksplozywnych wsadów, wydatnie przyczynił się do zwycięstwa Celtics 107:89.
Po prostu magia. I choć o tej stronie Jaylena Browna słyszy się raczej nieczęsto – z drugiej strony tajemnicą poliszynela jest, iż 27-latek to zapalony szachista – choćby największa gwiazda może decydować o tym, co robi w czasie wolnym, rzecz jasna o ile nie jest to coś niezgodnego z prawem.
Koszykarz Celtics udowodnił, iż niezależnie od wszystkiego, na parkiecie zawsze daje z siebie maksimum. Wydaje się w pełni skoncentrowany na czekającym jego i resztę podopiecznych Joe Mazzulli zadaniu, którym jest wygrana jeszcze w przynajmniej trzech meczach, a Luka Doncic i spółka tanio skóry nie sprzedadzą.
– Pełna koncentracja, chłopaki. Lecimy dalej, to był tylko jeden mecz – motywował kolegów z drużyny po pierwszym spotkaniu Finałów. jeżeli NBA ma swoją wersję Hermiony Granger, to jest nią właśnie Jaylen Brown.