W ostatnich tygodniach, a może choćby miesiącach, jednym z najbardziej krytykowanych zawodników NBA jest Joel Embiid. Zaczęło się adekwatnie jeszcze od zawirowań dotyczących jego decyzji odnośnie kraju, dla którego wystąpi we Francji na igrzyskach olimpijskich, a potem już poszło. Ostatnio najbardziej zarzucano Kameruńczykowi z pochodzenia, iż oficjalne powody jego absencji są dość szemrane, a sprawą zajęły się choćby władze ligi. Wygląda na to, iż środkowy Philadelphia ma już dość i, nie gryząc się w język, postanowił odpowiedzieć swoim krytykom.
Ubiegłoroczny MVP ligi opuścił pierwsze cztery mecze rozpoczętego niedawno sezonu, rzekomo z powodu kontuzji lewego kolana. Na ile poważny jest to uraz? Ta kwestia pozostaje sporna i nieujawniona, co skłoniło niektórych fanów do stwierdzenia, iż Joelowi Embiidowi po prostu już się nie chce grać w koszykówkę. Podkoszowy, który w piątek uczestniczył już w pełnych grach treningowych, postanowił odpowiedzieć swoim krytykom, ale chyba nie wybrał najlepszego sposobu na to. Zamiast zamknąć im usta dobrą postawą na parkiecie już po powrocie, postanowił wykorzystać cały pakiet słów powszechnie uznanych za niecenzuralne.
– Kiedy słyszę, jak ludzie mówią „On nie chce grać”, to przychodzi mi do głowy, iż zrobiłem zbyt wiele dla tego miasta, niejednokrotnie narażając swoje zdrowie, żeby ktoś mógł powiedzieć coś takiego. To zwyczajne bzdury. Zrobiłem dla tego pieprzonego miasta zdecydowanie zbyt wiele, by być traktowanym w ten sposób. Zbyt cholernie wiele. Chciałbym mieć tyle szczęścia, co inni, ale to nie znaczy, iż nie robię wszystkiego co w mojej mocy, żeby być na boisku. I tak właśnie będzie – wybuchnął podczas rozmowy z mediami.
– Chodzi o to, żebyśmy wszyscy byli po tej samej stronie. jeżeli twoje ciało nie reaguje odpowiednio i mówi ci coś innego niż powinno… Ja przez to przechodziłem. Mogę powiedzieć, iż miałem złamaną w dwóch miejscach kość twarzy, a jednak wróciłem przed czasem, ryzykując utratę wzroku. Miałem połamane palce, a mimo to również wróciłem. Nie zamierzam tu siedzieć i udawać, iż kiedy widzę ludzi mówiących o tym, iż mi się odechciało, zupełnie mnie to nie rusza – dodał.
Jakby nie patrzeć, sytuacja koszykarza Philadelphia 76ers zdecydowanie nie jest jednostronna. Nie może dziwić, iż na przykład jego wypowiedź o tym, iż gdyby to od niego zależało, to nie występowałby już w meczach następujących dzień po dniu, spotkała się z krytyką ze strony kibiców i ekspertów. Tym bardziej, iż w sprawę niedługo potem zaangażowała się sama NBA, rozpoczynając śledztwo, które miało wykazać czy organizacja nie ukrywa niczego w sprawie kontuzji – lub jej braku – swojego zawodnika. Tu ostatecznie sprawa rozeszła się po kościach i skończyło się na symbolicznej grzywnie w wysokości 100 tys. dol.
Z drugiej jednak strony, można przynajmniej starać się zrozumieć, dlaczego zespół i sam zawodnik wolą dmuchać na zimne. Zanim w ogóle Embiid mógł w 2017 roku zaliczyć swój debiut w najlepszej lidze świata, a później stać się gwiazdą Sixers, z powodów zdrowotnych musiał opuścić dwa pierwsze sezony. Chociaż z pewnością dziś jest jednym z najlepszych graczy NBA, nie jest wykluczone, iż gdyby nie różne perypetie natury medycznej, dziś byłby jeszcze wyżej, może choćby doprowadzając Szóstki do mistrzostwa lub dwóch.
Na ten moment nie ma jeszcze ogłoszonego harmonogramu co do powrotu Joela do gry, ale jest raczej pewne, iż nikt w Mieście Braterskiej Miłości nie zamierza niczego na siłę przyspieszać. Jasne, iż taki stan rzeczy może się niektórym nie podobać, jednak trudno tu rzeczywiście doszukiwać się objawów tego, o co Kameruńczyk jest oskarżany. Ma on prawo być zmęczony ciągłą krytyką, która ostatnio otacza go z każdej możliwej strony, a w takiej sytuacji choćby święty mógłby nie wytrzymać i zaprezentować swój repertuar łaciny podwórkowej. Tym trudniejsze zadanie czeka Embiida, gdy już wróci do gry, ale trudno przypuszczać, by zamierzał osiąść na laurach, choćby jeżeli czasem opuści mecz lub dwa.
Nie przegap najnowszych informacji ze świata NBA – obserwuj PROBASKET na Google News.