Podczas ostatniego meczu pomiędzy Milwaukee Bucks a San Antonio Spurs doszło do ostrego spięcia między Giannisem Antetokounmpo a Chrisem Paulem. Grek nie ukrywał swojej złości po nieczystym zagraniu ze strony weterana. Zaprosił choćby Amerykanina na spotkanie po meczu.
Do sprzeczki doszło na cztery minuty przed zakończeniem spotkania. Podczas akcji ofensywnej Milwaukee Bucks Giannis Antetokunmpo otrzymał podanie od Taureana Prince’a i w swoim stylu zaczął przedzierać się w kierunku kosza. 30-latka próbowali zatrzymać Chris Paul i Jeremy Sochan. Skrzydłowy Bucks wykonał obrót i z impetem upadł na parkiet. Wstając, od razu ruszył do CP3 i zaczął z nim przepychankę słowną.
Powtórki jasno pokazały, iż rozgrywający San Antonio Spurs nadepnął Grekowi na stopę i wyjątkowo długo zwlekał z odstawieniem nogi przed rozpędzającym się rywalem. Gwiazdor Bucks zaczął wykrzykiwać w kierunku weterana, iż „rozwali go i będzie czekał na niego po meczu”, Paul odparł na to, iż „nie można mówić takich rzeczy i twierdzić, iż ma się rację”. Po końcowej syrenie Greek Freak nie dawał za wygraną i przypominał swojemu oprawcy, iż to, co wołał w jego stronę, pozostaje aktualne. CP3 wzruszył tylko ramionami, twierdząc, iż nie obchodzi go to i skrzydłowy nie może mu nic zrobić.
Po zakończeniu meczu mistrz NBA z 2021 odniósł się do wydarzeń boiskowych. Dwukrotny MVP sezonu regularnego stwierdził, iż nieczyste zagrania będą spotykały się z jego zdecydowaną reakcją.
– Muszę dokładnie obejrzeć tę sytuację. Działo się to tak gwałtownie i dynamicznie, iż być może rzeczywiście nie było aż tak rażącego przewinienia, o jakim myślę, ale wątpię. Nie będę jednak tolerował sytuacji, które mogłyby mi poważnie zaszkodzić. Jesteśmy mężczyznami, szanujemy się, ale o ile ktoś przekroczy pewne granice, spotka się to z moją zdecydowaną reakcją. Podczas meczów staram się nie mówić zbyt wiele, ale dość tego. o ile wystawiasz moje źródło utrzymania, moją karierę i moje ciało na ryzyko poważnego niebezpieczeństwa nie będę siedział cicho – zakończył lider Milwaukee Bucks.
Całe spotkanie padło łupem Spurs, którzy pokonali Bucks 144-118. O ile do przerwy mecz mógł się podobać, wynik był na styku i nie było jasne, który zespół może przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść, o tyle po zmianie stron gwałtownie stało się jasne, iż to podopieczni Mitcha Johnsona wyjdą z tego starcia zwycięsko.
Bucks zanotowali fatalną drugą część spotkania, trafiając zaledwie 34% rzutów z gry. Szczególnie źle wyglądała ostatnia kwarta, w której czasie podopieczni Doca Riversa trafili tylko pięć rzutów na fatalnej skuteczności 21%. Grając tak źle przez dłuższy czas, nie było mowy, aby nawiązać walkę z dobrze dysponowanymi tego dnia rywalami.
Był to drugi pojedynek pomiędzy tymi drużynami w trakcie obecnych rozgrywek. Bilans tych starć jest remisowy. Do końca trwającego sezonu regularnego nie będziemy mieli już żadnego meczu pomiędzy obydwoma zespołami. Teoretycznie możliwy byłby finał ligi, składający się z Bucks i Spurs, ale patrząc na to, w jakim położeniu znajdują się jedni i drudzy, jest to scenariusz praktycznie niemożliwy.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!