Nie da się ukryć, iż jednym z największych zabijaków w nowożytnej NBA jest Draymond Green. Skrzydłowy Golden State Warriors ma jednak już 34-lata i jego kariera powoli ma się ku końcowi. To jednak nie znaczy, iż po jego odejściu w najlepszej lidze świata zabraknie graczy, którzy będą chcieli pięścią wymierzać sprawiedliwość – lub też po prostu w sposób aż nazbyt fizyczny dawać upust emocjom. Wygląda na to, iż Dray już teraz dorobił się godnego następcy.
Kimś takim może być Isaiah Stewart z Detroit Pistons. Potężny zawodnik o jamajskich korzeniach udowodnił to w wygranym przez jego drużynę 113:98 meczu z Brooklyn Nets, gdy w jednej z akcji wyglądało na to, jakby intencjonalnie chciał zrobić krzywdę jednemu z zawodników drużyny przeciwnej.
Incydent miał miejsce już w pierwszej kwarcie. Podopieczni Jordiego Fernandeza próbowali zawiązać akcję ofensywną, która skończyła się niecelnym rzutem za trzy w wykonaniu Tyrese’a Martina. Zanim jednak Tobias Harris z Pistons zdążył zebrać opadającą piłkę, Noah Clowney upadł na parkiet, powalony – jak się wydaje – wykonanym z premedytacją przez Stewarta ciosem łokciem w szyję. Za to niebezpieczne zagranie środkowy Tłoków został ukarany przez sędziów odgwizdaniem tzw. flagrant 1.
Na jego szczęście zaledwie 20-letniemu przeciwnikowi nie stało się nic poważnego, chociaż przez dłuższą chwilę leżał na parkiecie, niczym ryba wyjęta z wody próbując złapać oddech. Pomimo tego zdarzenia skrzydłowy Nets z powodzeniem kontynuował grę, ostatecznie zapisując na swoim koncie 29 punktów (rekord kariery), 6 zbiórek, 3 asysty i 3 przechwyty. Tym samym zapisał się w historii drużyny jako najmłodszy zawodnik w jej dziejach, który w jednym meczu zdobył co najmniej 25 „oczek”, 5 zbiórek i pięciokrotnie trafił zza łuku.
Tymczasem dla Stewarta to nie pierwszy tego typu „wyskok” w najlepszej lidze świata, choć do wątpliwej w tym przypadku jakości klasy Draymonda Greena sporo mu jeszcze brakuje. Na przykład w listopadzie 2021 roku było blisko „Malice at The Palace 2”, gdy zakrwawiony Isaiah próbował dorwać LeBrona Jamesa z Los Angeles Lakers, jednak ostatecznie został powstrzymany przed własnoręcznym wymierzeniem sprawiedliwości. Dlaczego jednak w ogóle chciał zrobić rywalowi krzywdę? Powodem był cios w twarz, który otrzymał od legendarnego adwersarza.
Nieco inaczej wygląda sytuacja w przypadku bójki z lutego ubieglego roku, gdy przed meczem z Phoenix Suns Stewart w jednym z tunelów Footprint Center zaatakował i uderzył w twarz Drew Eubanksa. Wciąż nie do końca wiadomo co było powodem tej bójki, ale na miejsce została wezwana policja. Ostatecznie doszło do oddalenia zarzutów, ale krewki podkoszowy został zawieszony przez ligę na trzy mecze.
Jeszcze innym razem 23-latek pociągnięciem za koszulkę powalił na parkiet będącego akurat w powietrzu Giannisa Antetokounmpo, za co został wyrzucony z gry. Można się spodziewać, iż po meczu z Brooklynem również czeka go kara. Pół żartem, pół serio, chyba jednak powinien wybrać sobie innego idola niż Dray.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!