NBA: Co za historia! W G League rzucał 35 punktów, a w debiucie w NBA zanotował double-double!

2 dni temu

Wiadomo, iż najprostszym sposobem dostania się do NBA jest bycie wybranym w drafcie, jednak w praktyce choćby i to niczego nie gwarantuje, zwłaszcza gdy od razu osiądzie się na laurach. jeżeli jednak żadna z 30 drużyn nie skusiła się na twoje usługi, nie oznacza to, iż szansa przepadła. Wystarczy ciężko pracować i robić swoje, a okazja sama może zapukać do drzwi. Ostatnie przykłady? Jordan Goodwin, który przekonał władze Los Angeles Lakers, iż warto zaoferować mu standardowy kontrakt, i Drew Timme.

Wielu może kojarzyć go głównie dzięki cokolwiek niekonwencjonalnej aparycji, jednak 24-latek to znacznie więcej niż tylko charakterystyczny zarost. Podczas swojej kariery akademickiej, którą spędził w barwach Gonzagi, Drew Timme był wszechobecny, wielokrotnie trafiając do zespołów All-American i zdobywając nagrody dla najlepszego zawodnika konferencji. Przede wszystkim jednak zasłynął również ze swoich występów w turniejach March Madness, szczególnie w okresie 2020-21, gdy jego 25 punktów zdobytych w meczu Final Four przeciwko UCLA pomogło Bulldogs awansować do finału mistrzostw kraju (niestety przegranego z Baylor).

Wprawdzie grający na pozycji silnego skrzydłowego zawodnik jest w czołówce najlepszych strzelców, zbierających i blokujących w historii uczelni, a jego 301 punktów zdobytych w 13 meczach turnieju NCAA plasuje go na szóstym miejscu wszech czasów w tej kategorii, to jednak podczas draftu w 2023 żadna z drużyn nie zdecydowała się postawić na wychowanka Gonzagi. Co poszło nie tak? Opcji jest tak naprawdę kilka.

Ta najbardziej prawdopodobna dotyczy… wieku zawodnika. Rocznikowo 23-letni koszykarz był jednym z najstarszych zgłoszonych zawodników. choćby biorąc pod uwagę tylko jego pozycję, zdecydowanie bardziej perspektywicznymi wydawali się Jarace Walker, Taylor Hendricks, Noah Clowney czy – przede wszystkim – GG Jackson. Dla bardziej zaawansowanego wiekowo, jeżeli można tak powiedzieć, Timme zwyczajnie zabrakło miejsca.

Niewykluczone również, iż po prostu pod względem umiejętności nie przekonał nikogo, iż warto na niego postawić. Drew nigdy nie był typowym obrońcą obręczy i, chociaż mierzy 208 centymetrów wzrostu, brak mu atletyzmu i szybkości, co zwracało uwagę choćby na uczelni. No i – co chyba najważniejsze – jest z niego snajper co się zowie, ale… niekoniecznie zza łuku. Dość powiedzieć, iż najlepszą średnią rzutów z dystansu legitymował się podczas swojego pierwszego sezonu w NCAA, gdy nie był jeszcze podstawowym graczem, ale średnia 33,3% szału i tak nie robiła.

A backdoor buzzer beater 3 and Drew Timme dropping an F bomb is the perfect way to wrap up the opening weekend of March Madness pic.twitter.com/RZXoPRB3hQ

— PropSwap (@PropSwap) March 20, 2023

Timme próbował dostać się do Milwaukee Bucks przez Ligę Letnią, jednak i w tym przypadku się nie udało. Dołączył więc do G League, gdzie w barwach Wisconsin Herd prezentował się przyzwoicie, jednak kontuzja stopy sprawiła, iż jego debiutancki sezon wśród seniorów zakończył się już w lutym 2024 roku. Po krótkim i nieudanym epizodzie w Stockton Kings, w grudniu zawitał do Long Island Nets i wszystko wskazuje na to, iż wreszcie trafił w dziesiątkę.

To głównie jego niesamowity występ przeciwko Motor City Cruise, w którym zapisał na swoje konto aż 50 punktów (rekord kariery, 21/26 trafionych rzutów z gry), dziewięć zbiórek i dwie asysty, sprawił, iż Drew otrzymał swoją szansę w NBA. Wbrew pozorom, nie był to tylko jednorazowy „wystrzał” formy. Rzucający ostatnio średnio 35,7 punktu i zdobywający 12,7 zbiórki 24-latek został doceniony, otrzymując nagrodę dla zawodnika tygodnia G League. Jego formę dostrzegli Brooklyn Nets, którzy zaoferowali mu dwuletni kontrakt, którego szczegóły nie zostały jednak podane do publicznej wiadomości.

Nie będę ściemniał. Akurat grałem w FIFĘ, gdy mój telefon zaczął dzwonić, więc pomyślałem sobie: „Co? Co się dzieje?”… Wiedziałem jednak, iż gram naprawdę dobrze, więc miałem cichą nadzieję, iż coś się wydarzy. W pierwszej chwili jednak nie uwierzyłem. Byłem po prostu zbyt podekscytowany. Czułem się jak mały dzieciak, który dostał Xboxa na Gwiazdkę. Po prostu nie dochodziło do mnie, iż to prawda. To było surrealistyczne. Wciąż nie do końca w to wierzę, ale miałem już okazję zwiedzić arenę. Jest naprawdę ładna. Mogłem pochodzić sobie po boisku, oddać kilka rzutów i dopiero wtedy przeszło mi przez myśl: „Kurde, naprawdę tu jestem” – skomentował swój zawodowy awans sam zainteresowany.

Drew Timme on when he found out the Nets were offering him a contact:

“I was just playing some FIFA, and then my phone started blowing up. I was like, huh, what?”

pic.twitter.com/7lmbL8iolC

— Erik Slater (@erikslater_) March 28, 2025

Ostatnie występy Drew na zapleczu NBA pokazywały, iż zdecydowanie poprawił swoje umiejętności, choćby jeżeli do ideału jeszcze brakuje. W 29 występach dla Long Island Nets notował średnio 23,9 punktu, 10,3 zbiórki i 4,2 asysty. Poprawił się również w aspekcie, który dotychczas był jego piętą Achillesową – przy 2,7 próbach z dystansu na mecz, trafiał średnio 38,5%. Nie jest to jeszcze idealny wynik, ale widać postępy i oby tak dalej.

Szczególnie, iż z powodu kontuzji Day’Rona Sharpe’a (staw kolanowy) i Noaha Clowneya (nadgarstek), nowy zawodnik z pewnością będzie dostawał swoje szanse w ostatnich dziewięciu meczach sezonu regularnego. Na pewno jednak do końca życia zapamięta datę 28 marca 2025, gdy w Barclays Center zadebiutował w najlepszej lidze świata w meczu przeciwko Los Angeles Clippers.

Nie musiało minąć dużo czasu, by żywa legenda Gonzagi zaczęła wnosić swój wkład do nowej drużyny. Swoimi podaniami potrafił doskonale odnajdywać kolegów, którzy mieli otwarte pozycje do rzutów z dystansu. Sam zdobył swoje pierwsze punkty po ładnej asyście od rozgrywającego, D’Angelo Russella, mimo tego, iż pod koszem stali o wiele bardziej doświadczeni Bogdan Bogdanović i Kawhi Leonard.

To był zaledwie początek dla skrzydłowego, który zakończył swój debiutancki występ z dorobkiem 11 punktów (4/6 z gry, 1/3 z dystansu) i 10 zbiórek. Tym samym został dopiero piątym zawodnikiem w historii organizacji, który w swoim pierwszym występie w NBA zanotował double-double. Do tego zaimponował szczególnie w grze podkoszowej, jak również fantastycznie potrafił czytać grę. Szkoda tylko, iż Nets przegrali to starcie 132:100.

– Myślę, iż wykonał dla naszej drużyny świetną robotę. Zasłużył na swoją szansę i o to właśnie chodzi. Niezależnie od tego, czy tu, w Brooklyn Nets, czy na Long Island, jesteśmy jedną i tą samą drużyną. Robisz swoje i zostajesz za to nagrodzony. [Drew] zasługuje na to, by tu być. Jesteśmy podekscytowani współpracą. Cieszymy się, iż możemy go poznać na tym poziomie, dać szansę i zobaczyć, czy ją wykorzysta – chwalił swojego podopiecznego trener Jordi Fernandez.

Dla Timme to dopiero początek, ale wydaje się, iż zdążył już pokazać, iż może być obiecującym wzmocnieniem dla ekipy z Brooklynu. Choć przeszedł długą, nie do końca usłaną różami drogę, wreszcie trafił do najlepszej ligi świata. Teraz tylko od niego zależy, czy rzeczywiście wykorzysta szansę i będzie mógł spełniać marzenia.

Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!

Wspieraj PROBASKET

  • Robiąc zakupy wybierz oficjalny sklep adidas.pl
  • Albo sprawdź ofertę oficjalnego sklep Nike
  • Zarejestruj się i znajdź świetne promocje w sklepie Lounge by Zalando
  • Planujesz zakup NBA League Pass? Wybierz nasz link
  • Zobacz czy oficjalny sklep New Balance nie będzie miał dla Ciebie dobrej oferty
  • Jadąc na wakacje sprawdź ofertę polskich linii lotniczych LOT
  • Lub znajdź hotel za połowę ceny dzięki wyszukiwarce Triverna
  • Idź do oryginalnego materiału