Nieuchronnie zbliża się moment, gdy zawodnicy NBA będą mogli być wymieniani. Drużyną, której aktywności na tym polu szczególnie można wyczekiwać – w związku z zapowiadaną od lat przebudową – będą prawdopodobnie Chicago Bulls. Byki, które w trakcie offseasonu lekką ręką odpuściły Alexa Caruso czy DeMara DeRozana chcą się pozbyć z rosteru jeszcze przynajmniej dwóch-trzech graczy i wreszcie przeprowadzić „generalny remont”.
Historia lubi się powtarzać i w Wietrznym Mieście znają to z doświadczenia. Obecny sezon miał być przełomowym, a według zapowiedzi Arturasa Karnisovasa, zamiast skupiać się na „tankowaniu”, Chicago Bulls mieli w każdym meczu walczyć o wygraną. Tymczasem bilans 11-15 zapowiada kolejny rok bez udziału w fazie play-off i to choćby pomimo nielicznych jasnych punktów drużyny, za jakie można uznać Zacha Lavine’a i Nikolę Vucevicia.
To właśnie wymieniona dwójka – być może w pakiecie z rekonwalescentem Lonzo Ballem – jest powszechnie wymieniana w gronie murowanych kandydatów do opuszczenia stanu Illinois. W tym kontekście powrót wymienionej dwójki do formy może być dobrą wiadomością, ponieważ – przynajmniej w teorii – dobra gra powinna zwiększyć ich rynkową wartość. To jednak jeszcze wcale nie musi znaczyć, iż znajdą się zainteresowani. Szczególnie, jeżeli władze Bulls postawią zaporową cenę wywoławczą, co wcale nie jest takie nieprawdopodobne.
– Po tym, jak w czerwcu nie udało się uzyskać żadnej rekompensaty w postaci wyborów w drafcie od Oklahoma City Thunder w ramach wymiany Alexa Caruso na Josha Giddeya, mówi się, iż klub oczekuje pierwszorundowego picku w zamian za środkowego Nikolę Vucevicia, który rozgrywa znakomity sezon, szczególnie pod względem ofensywnym. Dwukrotny uczestnik Meczów Gwiazd notuje średnio 21 punktów i 9,8 zbiórki, trafiając przy tym imponujące 58,7% rzutów z gry, w tym 47,4% z dystansu – twierdzi Marc Stein.
Koszykarz z Czarnogóry opuścił w tym sezonie tylko jedno spotkanie z powodu choroby, tym samym udowadniając swoją wytrzymałość. 34-latek dopiero po raz trzeci w karierze rzuca średnio powyżej 20 punktów na mecz, a dwa poprzednie przypadki skutkowały udziałem w Meczach Gwiazd. W tym sezonie popularny Vooch legitymuje się dodatkowo najlepszą skutecznością w karierze, pokazując swoją wszechstronność i zdolność do pomagania drużynie w różnych aspektach gry.
Już teraz wstępnie mówi się o zainteresowaniu ze strony czterech drużyn – New Orleans Pelicans, Detroit Pistons, Golden State Warriors i Los Angeles Lakers. Szczególnie interesujące wydają się dwie ostatnie opcje. Wprawdzie w GSW mają już w przedniej formacji Kevona Looneya i młodego Trayce’a Jacksona-Davisa, jednak żaden z nich nie potrafi rozciągnąć gry tak, jak to robi Vucević. Może z wyjątkiem Draymonda Greena, ale on jest akurat słabszy pod względem strzeleckim. Nikola mógłby być trzecią gwiazdą, której w Bay Area wciąż szukają po odejściu Klaya Thompsona.
W Mieście Aniołów z kolei nikt nie ukrywa, iż potrzebują wzmocnień w strefie podkoszowej. Sam Anthony Davis nie wystarczy, zwłaszcza gdy kontuzjowani są Christian Wood i Jaxson Hayes, a jedyną sensowną opcją rezerwową wydaje się wracający po zdrowotnych perypetiach Christian Koloko. Numerem jeden na liście życzeń Roba Pelinki jest wciąż Jonas Valanciunas z Washington Wizards, ale w razie gdyby nie udało się go pozyskać, Nikola wydaje się sensownym kandydatem na opcję numer dwa.
Jeśli któraś z drużyn zgodzi się na proponowane przez Bulls warunki, Vucević będzie zdecydowanie łatwiejszy do „wyciągnięcia” niż LaVine, który jest akurat w trakcie trzeciego roku swojego wartego – bagatela – 215,1 mln dolarów kontraktu. Czarnogórzec zarabia mniej więcej o połowę mniej (20 mln dolarów w obecnym sezonie, 21,4 mln dolarów w przyszłym), a dodatkowo kolejne rozgrywki przyniosą ostatni rok jego umowy. Z tego tytułu 34-letni podkoszowy może być łakomym kąskiem zarówno dla drużyn, które chcą wygrywać tu i teraz, jak i dla tych szukających przyszłej przestrzeni w salary cap. W tej sytuacji jeden pick pierwszej rundy nie wydaje się wygórowaną ceną.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!