Jednym z elementów, który składa się na piękno NBA, jest jej nieprzewidywalność. Nigdy nie można być na 100% pewnym rezultatu meczu, a sytuacja w tabeli potrafi zmieniać się jak w kalejdoskopie: nagle, gwałtownie, i co najlepsze, nieoczekiwanie. Przykładem i jednocześnie ofiarą cyklu życia NBA padli ostatnio Cleveland Cavaliers, pojawia się jednak pytanie: czy to powód do paniki?
W w tej chwili trwającym sezonie Cleveland Cavaliers prezentują się znakomicie. Niemalże od początku rozgrywek wymienia się ich obok Oklahoma City Thunder w gronie najlepszych drużyn NBA. Cavs konsekwentnie potwierdzali swoją fenomenalną dyspozycję, notując kolejne imponujące serie zwycięstw.
Jeszcze tydzień temu drużyna z Ohio mogła pochwalić się passą 16 wygranych z rzędu, co było najlepszym wynikiem całej ligi w tym sezonie. Ekipa, prowadzona przez Kenny’ego Atkinsona funkcjonowała jak szwajcarski zegarek, pokonując kolejnych rywali. Na jej drodze stanęli jednak niesforni Orlando Magic i po zaciętym spotkaniu ograli Cavaliers.
Nie był to powód do zmartwień, bo przecież każda seria zwycięstw kiedyś się kończy, jednak nastroje fanów Cavs pogorszyły się wraz z następnymi dniami. Najpierw drużyna z Cleveland przegrała z Los Angeles Clippers, których do zwycięstwa poprowadził Kawhi Leonard i Ivica Zubac. Dzień później ku, zaskoczeniu ekspertów, Cavaliers ulegli dużo niżej notowanym Sacramento Kings, co było trzecią porażką z rzędu. To pierwszy raz w tym sezonie, kiedy ekipa z Ohio przegrała więcej niż dwa mecze pod rząd.
Dzisiejszej nocy zespół z Ohio stanął w szranki z Phoenix Suns, z drużyną, którą do niedawna Cavs pokonaliby bez większych problemów, jednak rzeczywistość kolejny raz zweryfikowała Cavaliers i prowadzeni przez Kevina Duranta Suns ograli liderów Konferencji Wschodniej.
Sytuacja drużyny Kenny’ego Atkinsona stała się o tyle trudna, iż wielkimi krokami zbliżają się play-offy. Wprawdzie nikt nie martwi się o rozstawienie Cavaliers na Wschodzie, którzy z bilansem 56-14 okupują pierwszą lokatę i bez większego wysiłku powinni ją utrzymać. Z pewnością jednak cztery przegrane mecze z rzędu źle wróżą w kontekście trudnych batalii w fazie posezonowej. Do tej pory wydawało się, iż czterokrotne pokonanie Cavs w play-offach będzie wymagało cudu, jednak jak widać, ta drużyna również ma swoje problemy.
Dobrze wiadomo, iż gra Cavaliers opiera się na starannie budowanej ofensywie, a także na tzw. spacingu, czyli szerokiej grze i płynnym ruchu zawodników. Przynosi ona wiele dobrych pozycji rzutowych, w dużej mierze są to próby zza łuku. To właśnie ten element jest największym mankamentem Cavs w ostatnich dniach. W ekipie z Cleveland znacząco spadła skuteczność rzutów trzypunktowych. Biorąc pod uwagę cały sezon, zespół z Ohio jest najlepszą drużyną w tej kategorii, trafiając 38,7% prób zza łuku. Podczas ostatniej serii czterech porażek trafiają jedynie 33,8% takich rzutów, co jest jednym z najgorszych wyników w lidze.
Z tego powodu cała ofensywa zdecydowanie zwolniła i Cavaliers stracili swój największy atut. W takich sytuacjach trener przeważnie decyduje się na przekazanie odpowiedzialności za zdobywanie punktów swojej największej gwieździe, która ma pomóc pociągnąć zespół. W tym wypadku jednak i to zawiodło, ponieważ Donovan Mitchell we wczorajszym meczu przeciwko Suns zdobył zaledwie siedem punktów, trafiając dwa z 18 oddanych rzutów. Do tego w ostatnio przegranych spotkaniach trafił tylko 6/37 rzutów trzypunktowych, co w dużej mierze ograniczyło jego produktywność po atakowanej stronie parkietu.
Wobec tak ponurych faktów nasuwa się pytanie, czy sympatycy Cavaliers mają się czego obawiać. Z pewnością nie jest to dobra wróżba dla drużyny z mistrzowskimi aspiracjami, jednak jak niedawno zaznaczył sam Mitchell, takie trudności to kolejne wyzwanie, które należy przezwyciężyć, i w perspektywie pomogą one w rozwoju całego zespołu.
Już w niedzielę nadarzy się okazja, by Cavs przełamali złą passę, zmierzą się bowiem z Utah Jazz. Następnie czekają ich mecze z: Portland Trail Blazers, San Antonio Spurs i Detroit Pistons i to właśnie wtedy najlepsza drużyna Wschodu będzie starała się wrócić na dobrze im znaną, zwycięską ścieżkę.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na
WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!