6 godzin temu
Wprawdzie marcowe szaleństwo (March Madness) kojarzy się raczej z NCAA, to i w NBA można dostrzec pewne jego objawy i to – w przeciwieństwie do rozgrywek akademickich – dosłownie. Najnowszym przykładem takigo stanu rzeczy można nazwać „wzajemną wymianę uprzejmości”, do jakiej doszło podczas rozgrywanego w nocy z czwartku na piątek meczu pomiędzy Indiana Pacers a Brooklyn Nets. Można wręcz było mieć deja vu z wczesnych lat dwutysięcznych.
Zaczęło się na niespełna pięć minut przed końcem czwartej kwarty. Grający na wyjeździe Brooklyn Nets prowadzili 84:79, a ich trener Jordi Fernandez zdecydował się wziąć przerwę na żądanie po celnym rzucie Bennedicta Mathurina. Gdy obie drużyny kierowały się na przerwę, Trenton Watford z drużyny przyjezdnych nagle podszedł do obrońcy Indiana Pacers, Andrew Nembharda, i odepchnął go. W odpowiedzi sam został popchnięty przez Mylesa Turnera, co wywołało zamieszanie.
Koszykarz Nets nie chciał być dłużny i odpowiedział przeciwnikowi pięknym za nadobne, a przedstawiciele obu zespołów natychmiast ruszyli na miejsce akcji, co doprowadziło do sporej bójki na oczach siedzących tuż przy parkiecie kibiców. W pewnym momencie walczących próbował rozdzielić choćby trener Fernandez, lecz… sam został – przypadkiem, ale zawsze – odepchnięty i wylądował w pierwszym rzędzie.
Jak to się skończyło? Watford otrzymał dwa faule techniczne i został wyrzucony z meczu, zaś Turner i Nembard dostali po jednym takim przewinieniu, ale nie przyznano rzutów wolnych. Jak się okazało, cała sytuacja lepiej wpłynęła na ekipę gospodarzy, która pozostałą do końca regulaminowego czasu gry końcówkę wygrała 12:7, a w dogrywce pokonała Nets 14:8, odnosząc tym samym zwycięstwo. choćby mimo straty Nembharda, który tuż po rozpoczęciu dogrywki nie mógł pogodzić się z decyzją sędziego Tony’ego Brothersa, za co otrzymał drugie przewinienie techniczne, co skutkowało automatycznym wyrzuceniem z boiska.
– Przygotowujemy się do play-offów, gdzie na pewno będzie dochodziło do podobnych momentów. Dlatego warto być zahartowanym w bojach, żeby potem nie dać się zaskoczyć i umieć kontrolować emocje, gdy napięcie jest wysokie – to niedoceniana rzecz w tej lidze – stwierdził po meczu Turner, jeden z zamieszanych w cały incydent.
Wiadomo, iż koszykówka to sport drużynowy i gdy ktoś zaczepia kolegę z zespołu, wtedy nie można tylko stać z boku i udawać, iż nic się nie dzieje, ale chyba nie ma sensu przesadzać w drugą stronę. Zwłaszcza, iż akurat podkoszowy Indiany nie wydawał się „kontrolować emocji”, czego wymaga od innych. Zresztą dla podopiecznych Ricka Carlisle’a to nie pierwsza tego typu sytuacja nie tyle w trwającym sezonie, co wręcz… w tym tygodniu.
W poniedziałek, podczas meczu z Minnesota Timberwolves, Nembhard został wyrzucony z boiska w trzeciej kwarcie po tym, jak otrzymał drugie przewinienie techniczne za rzucenie piłką w Rudy’ego Goberta, który również wyleciał z gry. Chwilę wcześniej koszykarz Pacers ewidentnie faulował w ataku Mike’a Conleya, na co reprezentant Francji odpowiedział przewinieniem z gatunku tych niesportowych, trafiając przeciwnika barkiem w głowę (flagrant 2). Również i w tym przypadku ekipa z Indianapolis wygrała, chociaż dopiero po dogrywce.
Może obie sytuacje trudno porównać do niesławnej bójki z 2004 roku, jednak nie wydaje się, by choćby w walce o fazę play-off takie zachowania były niezbędne. Tym bardziej, że Pacers takich dramatów i niepotrzebnych emocji choćby nie potrzebują. Wygrali pięć z ostatnich sześciu meczów i z bilansem 40-29 zajmują czwarte miejsce w Konferencji Wschodniej, co na tę chwilę daje im niemal pewny awans do dalszej fazy gier.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!
