Po ceremonii losowania w studiu TVP Sport wybuchł spór: czy to była ceremonia pod amerykańskiego widza? Naprawdę nisko oceniają Amerykanów ci, którzy myślą, iż coś takiego, co odbyło się w Kennedy Center w Waszyngtonie, mogło schlebiać amerykańskim gustom. Owszem zaproszenie na galę Toma Brady'ego, Aarona Judge'a czy Shaquilla O'Neala było ukłonem wobec wielbicieli sportu w USA, ale już sama pora gali, dała jasno do zrozumienia, iż głównym jej adresatem są kibice na innych kontynentach.
REKLAMA
Zobacz wideo
To nie był show dla USA, to był pokaz dla Europy
Gdy rozpoczynała się celebracja, na wschodnim wybrzeżu USA było południe, na zachodnim – 9 rano. W piątek to nie są pory, żeby łowić widzów. Przecież ludzie są w pracy, zwłaszcza w USA, gdzie bezrobocie jest stosunkowo niskie. Wątpię, czy jakiś znaczący odsetek Amerykanów w ogóle w czasie losowania miał włączone telewizory, czy streamy. jeżeli już, to mogli sobie znaleźć ciekawsze rzeczy niż Gianniego Infantino umizgującego się do Donalda Trumpa.
Ta ceremonia była dla nas, Europejczyków. Dlatego też przeciągnęła się tak długo, żeby jeszcze zahaczyć o czas najwyższej oglądalności na Starym Kontynencie. Oczywiście, Infantino znów wygadywał bzdury o miliardzie ludzie, którzy mieliby śledzić na żywo losowanie.
Wystarczy spojrzeć na mapę. Największy kraj Europy: Rosja na mundial nie pojedzie, bo napadł na Ukrainę. Największe państwa świata i Azji: Chiny i Indie odpadły we wczesnej fazie eliminacji. Z pierwszej piętnastki najludniejszych państw globu na mistrzostwach zabraknie też Indonezji, Pakistanu, Nigerii, Bangladeszu, Filipin i Wietnamu. Naprawdę trzeba mieć mocno skrzywiony postkolonialnymi przesądami umysł, żeby uważać, iż mieszkańcy tych państw poświęcą piątkowy wieczór, albo zarwą noc (dla większości mieszkańców świata losowanie odbyło się po północy), żeby na żywo dowiedzieć się, z kim zagrają Anglia, Niemcy, Hiszpania czy Francja.
Cała ta impreza była tylko dla dwóch osób
Powinienem tu uściślić. Pora ceremonii była dla Europy, zaś cała żenująca oprawa miała pompować ego tylko dwóch postaci na scenie. Dwóch władców mocarstw. Jeden to oczywiście prezydent USA, Donald Trump, a drugi to Gianni Infantino, szef Międzynarodowej Federacji Piłkarskiej. Pierwszy uważa, iż rządzi największym imperium politycznym, drugi, iż największym imperium sportowym.
To była celebracja wzajemnej wielkości. Miałem wrażenie, iż patrzę na jakiś hołd lenny, czy też intronizację najpotężniejszego z książąt Rzeszy wobec cesarza Świętego Cesarstwa Rzymskiego w okresie jego świetności w średniowieczu.
Najpierw Infantino pokazał swojemu gospodarzowi swoje władztwo i swoich poddanych. Ukazał Trampowi, na czym polega potęga władcy piłki nożnej. Nie zabrakło zwyczajowego elementu przy tego rodzaju celebracji: daru dla ubogich. FIFA obiecała 100 mln dolarów na edukację dla biednych dzieci.
Infantino, jak na przystało na godnego wiary lennika, dał też swojemu suwerenowi symboliczny dar. W tym wypadku była to wręczona po raz pierwszy pokojowa nagroda FIFA. Symboliczne było, iż to sam Trump założył sobie złoty medal, który był dodatkiem do karykaturalnie wielkiej statuetki. Prezydent USA pokazał, kto tu jest cesarzem, a kto tylko udzielnym księciem.
Trump pokazał, iż włada nie tylko ziemią, ludźmi, ale i językiem
W zamian Trump udzielił Infatino przywileju korzystania z cesarskich miast i stadionów, by tam mógł przeprowadzić swoje imprezy i prowadzić swój handel. Dopełnieniem tego był słowny dekret, w którym prezydent USA nakazał, by od tej pory na terenie jego dziedziny słowa football używano na określenie piłki nożnej, a na swój football Amerykanie będą musieli poszukać sobie nowego słowa. To był naprawdę wielkopański gest. W ten sposób cesarz pokazał, iż ma władzę nie tylko nad ziemią i ludźmi, ale także nad językiem.
Natomiast samo losowanie uświadomiło kibicom, iż pomysł z powiększeniem mundialu Infantino niespecjalnie się udał. Z siedemdziesięciu dwóch meczów w rundzie grupowej takich, które już dziś rozpalają oczekiwania kibiców, jest ledwie kilka. Wystarczy palców jednej ręki, by je zliczyć. A i tak temperatura tych spotkań będzie dość letnia, biorąc pod uwagę, iż prawdopodobnie cztery punkty w trzech meczach wystarczą, by awansować do 1/16 finału turnieju. Naprawdę najlepsi nie będą musieli się specjalnie spocić, by wyjść z grupy. Może choćby pocić się nie będzie warto, skoro turniej dłuższy niż poprzednie i latać będzie trzeba na długich dystansach.
choćby egzotyka, która do tej pory była atutem, mundiali jest już tylko pozorna. Znakomita większość reprezentantów Curacao ojczyznę zna tylko z wakacji, bo urodziła się i gra w Europie. W drużynie Haiti są tacy Haitańczycy, którzy nigdy na rodzinnej wyspie choćby nie byli, bo kadra nie może tam grać od dłuższego czasu. Wyspy Zielonego Przylądka to drużyna z LinkedIn, a nie z Afryki.
Można powiedzieć, iż w piłce wszystko zaczyna się i kończy na Europie. Mundial stał się starciem tych, którzy w Europie się wychowali z tymi, którzy wychowali się, by w Europie grać. Przy czym jedni i drudzy najczęściej występują w tej samej drużynie i to nie przeszkadza im we wzajemnej rywalizacji.
Jednego możemy być pewni. To będzie mundial rekordowy. I może osiągnąć pułapy nie do pobicia przez całe dekady. Rekordowe będą przychody, rekordowa będzie frekwencja na trybunach. I na boisku też pewnie pękną osiągnięcia wszech czasów, zwłaszcza jeżeli chodzi o liczbę bramek. To będzie mundial przesytu. Wszyscy będą mieli piłki po kokardę, aż im będzie niedobrze. Czyż nie o to chodzi?

1 godzina temu







![Piast Gliwice - Legia Warszawa. O której i gdzie oglądać? [TRANSMISJA]](https://i.iplsc.com/-/000M0ZE6XAOJML3P-C461.jpg)






