Nastało szaleństwo! Jeden z największych powrotów w historii futbolu

3 godzin temu
Zdjęcie: Twitter (Screen)


Nie wiadomo, co w tym transferze jest największe: zainteresowanie, radość, oczekiwania, obawy czy odlot ojca Neymara, który nazwał go ostatnim futbolowym romantykiem. Szaleństwo w Brazylii trwa już kilkanaście dni i końca nie widać.
Gdy opuszczał Santos, napisał z tyłu swojej szafki "Odchodzę, ale wrócę". Szafka na dwanaście lat wylądowała w klubowym muzeum, a w jego romantyczne zobowiązanie zwątpili choćby najbardziej oddani wyznawcy - jak znany raper Mano Brown, który stwierdził, iż powrotowi Neymara dorównałby tylko powrót Jezusa na ziemię. Tak właśnie w Brazylii widzą Neymara. Nie jako zniszczonego kontuzjami 33-letniego gwiazdora, którego osiągnięcia nigdy nie dorównały olbrzymiemu potencjałowi, ale jako absolutnego idola, najznakomitszego strzelca w dziejach reprezentacji i uosobienie futbolu, jaki kochają.

REKLAMA







Zobacz wideo Żelazny: Messi, Neymar i Mbappe w PSG to było zaprzeczenie drużyny piłkarskiej



Na ulicach prowadzących do stadionu Vila Belmiro można zapomnieć, iż jest 2025 r., a Neymar stracił ostatnie dwa lata na leczeniu kontuzji. Tam bez echa przeszły też słowa Jorge Jesusa, trenera Al-Hilal, który stwierdził, iż Neymar nie dotrzymałby kroku kolegom w lidze saudyjskiej, dlatego nie został zarejestrowany na drugą część ligowego sezonu. Tam nie wspomina się o jego zerwanych więzadłach ani nie słucha Waltera Casagrande, byłego reprezentanta Brazylii, twierdzącego, iż drzwi do Santosu były jedynymi, które się przed nim otworzyły.
Tam Neymar wciąż jest nadzieją. Już nie "nowym Pele", który ozłoci Brazylijczykom następną dekadę, ale wciąż najwybitniejszym piłkarzem pokolenia, mogącym pomóc pogubionej kadrze, mającej najgorsze wyniki w eliminacjach mundialu w ostatnim stuleciu, i pogrążonemu w kryzysie Santosowi. Tam wiwaty zagłuszają wątpliwości. Tam słucha się Romario przekonującego, iż Brazylia tylko z Neymarem ma szansę zdobyć mistrzostwo świata. Tam wierzy się w plan idealny - iż Neymar najpierw przypomni całemu światu o Santosie, a później wróci do formy, dopisze mu zdrowie i otoczony młodszymi gwiazdami wykorzysta ostatnią w karierze szansę na mundialowe złoto.
istotny jest też moment tego powrotu. Santos po odejściu Neymara zdobył tylko dwa trofea, w ostatnich latach popadł w kryzys, pod koniec 2022 r. kibice pożegnali Pelego - największą legendę w historii, a rok później opłakiwali pierwszy w historii spadek z najwyższej ligi. W sprowadzeniu Neymara widzą pierwszy od dawna sukces. Coś dostatecznie wielkiego, by zaspokoić ich ambicje. Świętują więc stęsknieni i wygłodniali. Malują jego podobizny na murach, rozpalają race, śpiewają i tańczą. Znów mają nadzieję. Ze straganów znikają koszulki, chłopcy biegają po ulicach z dziesiątkami na plecach i opaskami na głowie. Jest jak dawnej.


Ney-day
Dzień, w którym przylatywał prywatnym odrzutowcem z Arabii Saudyjskiej, ochrzczono Ney-day, nawiązując do alarmowego wezwania używanego w łączności radiotelefonicznej. Zrelacjonowano każdą chwilę jego powrotu i każdy najdrobniejszy szczegół. Wiemy więc, iż przyleciał z 25 walizkami, a zanim wylądował, krążąc nad Sao Paulo, zdążył nagrać reklamę dla jednego ze sponsorów. Na lotnisku przesiadł się do swojego helikoptera stylizowanego na maszynę Batmana i odleciał w kierunku oddalonego o raptem 70 km Santosu. Ekolodzy łapali się za głowy, a kibice głowy zadzierali.



Wreszcie wylądował. Wróć - zstąpił na ziemię. Reporterzy biegali z mikrofonami, a wyznawcy Neymara mówili, iż to cud, iż wciąż nie dowierzają, iż to wspaniały dzień, początek nowego etapu. - Uwierzyłem dopiero, gdy zobaczyłem nagranie, na którym sam to wszystko potwierdził! Tyle było plotek, iż trafi do Flamengo albo do Corinthians. Ale on nigdy nie mógłby tam grać! To kwestia wiary! On jest Santistą! - mówił 29-letni Vivian Alves, kibic Santosu, prowadzący pub nieopodal stadionu.
Wieczorem Neymar został zaprezentowany przed 20 tys. ludzi. Zanim wyszedł na murawę, koncerty zagrali znani w całym kraj raperzy - Projota i Mano Brown, ten od porównania do Jezusa. Wreszcie prezes klubu ogłosił, iż książę wrócił. Królem jest bowiem Pele i tylko Neymar jest godny tego, by występować u jego boku i grać ze świętą dziesiątką na plecach (przed odejściem występował z nr 11). Pele oczywiście też został przy tym transferze wykorzystany. Klub szarpnął za sentymentalną strunę i przygotował krótki film, w którym przypomniał Neymarowi jego pierwsze kroki w klubie i najważniejsze momenty sprzed lat, aż wreszcie, wykorzystując sztuczną inteligencję, oddał głos samemu Pelemu, który oznajmił: "Tron jest pusty, a koszulka gotowa".
Nie było w brazylijskiej piłce równie spektakularnego, sentymentalnego i romantycznego powrotu. Romario też wracał do ojczyzny, ale nie do Vasco da Gamy - klubu, którego był wychowankiem, ale do Flamengo. Podobnie Ronaldo - trafił do Corinthians, a nie do Cruzeiro. Neymar tymczasem wrócił do domu, w którym zna każdy kąt, a trudny moment, w którym znalazł się i klub, i on sam, tylko potęguje emocje. Chyba w ich przypływie ojcu Neymara, od początku kariery dbającemu o jego pieniądze, wymsknęło się, iż syn jest ostatnim futbolowym romantykiem. On - będący twarzą kapitalizmu, który zawładnął piłką nożną. Najpierw skuszony przez Katarczyków zarządzających PSG, a później uwiedziony przez Saudyjczyków, którzy zaprosili go do siebie i obsypali złotem w Al-Hilal. Teraz dyskusję wypełnia nostalgia i wzruszenia, ale da się już usłyszeć, iż powrót do Santosu jest wymierzony również w to, by ułatwić Neymarowi Seniorowi kupno tego klubu. Ale to temat na jutro. Na razie trwa święto.
Zanim Neymar zaprezentował się kibicom, pomodlił się przy szafce należącej do Pelego. Spędził chwilę na przyjęciu z rodziną i przyjaciółmi, a gdy wreszcie pojawił się na murawie, rozpoczęła się gra świateł i pokaz sztucznych ogni. Płakał i on, i kibice. Pocałował herb, pocałował murawę. - Jestem niezwykle szczęśliwy! To dla mnie wyjątkowy dzień! Nie potrafię powiedzieć, co czuję. W przeszłości przeżyliśmy wiele pięknych chwil i jestem pewien, iż jeszcze wiele takich chwil przed nami - mówił. Dziękował za ciepłe przyjęcie i zapewniał, iż nie zabraknie mu sił, determinacji, wiary i odwagi. Musiał robić przerwy, tłum wiwatował.



Rywale czekają w kolejce po zdjęcie. Neymar ma zatańczyć ostatni raz
Szaleństwo nie mija. Na Instagramie przybyło Santosowi blisko 5 mln obserwujących (wzrost z 2,5 do 7,1 mln), a do klubu kibica zapisało się ponad 20 tys. nowych członków. Zapotrzebowanie na bilety jest tak duże, iż klub ponoć rozważa rozegranie kilku meczów na Maracanie, największym stadionie w kraju. O Santosie znów pisze się i mówi w całej Brazylii. Pojawiają się nowi sponsorzy, Umbro planuje wprowadzić do sprzedaży turkusową koszulkę Santosu, która będzie przypominała tę z 2012 r., wyprodukowaną wówczas przez Nike, w której Neymar zdobył Copa Libertadores, i która cieszyła się gigantycznym zainteresowaniem. Zarobić ma zresztą cała liga, inne kluby dostaną rykoszetem.
Nie wiadomo, co dokładnie zostało zapisane w umowie Neymara, ale według brazylijskich dziennikarzy pewne są dwie rzeczy: iż ojciec zadbał o jego interesy i na pewno zagwarantował mu sporą część (nawet 90 proc.) z wpływów marketingowych i reklamowych, a także to, iż mimo wszystko Neymar choćby nie zbliży się do zarobków, jakie gwarantował mu kontrakt z Al-Hilal. W Arabii za dwa lata gry miał bowiem otrzymać 120-160 mln euro. Z racji tego, iż kontrakt został rozwiązany pół roku przed wygaśnięciem, szacuje się, iż ostatecznie zarobił ok. 80-100 mln, co biorąc pod uwagę, iż przez niemal cały czas był kontuzjowany i w sumie wystąpił tylko w siedmiu meczach, w których strzelił jednego gola, pozwoliło stworzyć efektowne przeliczenia - 17 142 857 euro za mecz, 306 122 euro za każde dotknięcie piłki i 280 374 euro za minutę gry. To jednak dane bardzo podstawowe, nie uwzględniające hojności Saudyjczyków, którzy obdarowywali w tym czasie Neymara różnymi prezentami. Poza tym, istnieją przypuszczenia, iż część umowy dotycząca promowania Arabii Saudyjskiej i organizowanych przez nią mistrzostw świata w 2034 r. wciąż obowiązuje.
A czy Neymar pomoże Santosowi sportowo? Czy pozbiera się po 37 kontuzjach? Czy po rozegraniu zaledwie 733 minut w ostatnich 23 miesiącach uda mu się jeszcze wrócić do tak dobrej formy, by w letnim oknie transferowym znów przenieść się do Europy? Dotychczas pojawił się na boisku dwa razy, a i tak więcej niż o jego grze mówiło się o tym, iż po meczu rywale ustawiali się w kolejce, by zrobić sobie z nim zdjęcie. Przeciwko Botafogo-SP wszedł zaraz po przerwie przy wyniku 1:0, koledzy w niemal każdej akcji podawali mu piłkę, ale niczym szczególnym się nie wyróżnił, a przeciwnicy doprowadzili do remisu. Mimo to został wybrany najlepszym zawodnikiem meczu. Trudno o bardziej dobitny dowód uwielbienia.



W kolejnym meczu z Novorizontino (0:0) Neymar wyszedł już w pierwszym składzie i rozegrał 75 minut, a trener Pedro Caixinha przyznał na konferencji prasowej, iż trzymał go na boisku kwadrans dłużej niż zakładał pierwotny plan. - Czuł się dobrze, na nic się nie skarżył, a tempo meczu pozwalało mu dalej grać. Chcemy, żeby wystąpił w kilku meczach z rzędu i odzyskał rytm. Ale kontrolujemy jego zmęczenie. Współpracujemy z zespołem ludzi, którzy doskonale znają jego organizm. Mamy obowiązek prowadzić go w taki sposób, żeby się nie przeforsował i nie doznał kontuzji. Będziemy bardzo ostrożni dla jego dobra i dla dobra całej piłki nożnej - zapewniał, a sam Neymar stwierdził, iż biegał i dryblował w tym meczu więcej niż sam się spodziewał, ale potrzebuje jeszcze przynajmniej 3-4 spotkań, by poczuć się na boisku bardziej naturalnie.



- Tylko Santos może dać mi bezpieczeństwo, którego potrzebuję, by przygotować się do wyzwań w nadchodzących latach - mówił w ostatnich dniach. - Wszyscy wiecie, co mam na myśli - puszczał oczko do kibiców tak samo, jak on pragnących zdobycia szóstego w historii mistrzostwa świata. Dotychczas zdobył z Brazylią jedynie złoty medal igrzysk olimpijskich. Gdy na mundialu w Katarze odpadł po rzutach karnych z Chorwacją, mimo iż wcześniej zdobył bramkę po znakomitej akcji, szlochał jak dziecko. Wydawało się, iż uciekła mu ostatnia szansa. Ale to w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie i Meksyku ma dać ostatni koncert. Ponoć jest zdeterminowany, nie w głowie mu zabawa. Ma najbliższe kilkanaście miesięcy porzucić styl życia gwiazdy pop i skoncentrować tylko na piłce. Ale czy to możliwe, skoro będzie tak blisko swojej wymarzonej posiadłości w Mangaratibie, do której wpadał, by zorganizować kilkudniowe imprezy choćby wtedy, gdy był piłkarzem PSG? Szaleć w Brazylii mogą przecież nie tylko kibice.
Idź do oryginalnego materiału