Carson Branstine podczas tegorocznego Wimbledonu z pewnością podbiła serca kibiców na całym świecie. 24-latka z Kanady sprawiła ogromną niespodziankę już samym awansem do głównej drabinki. A w eliminacjach pokonała nie byle kogo, bo półfinalistkę ostatniego Rolanda Garrosa - Lois Boisson, byłą finalistkę US Open - Biancę Andreescu i pogromczynię Mai Chwalińskiej - Ralucę Serban. Miała też okazję zagrać na korcie numer 1, bo w I rundzie zmierzyła się z samą Aryną Sabalenką (przegrała 1:6, 5:7). Sympatię fanów zaskarbiła sobie również czymś innym.
REKLAMA
Zobacz wideo Wimbledon porwał Polaków! Tak bawią się nasi kibice
Grała z Sabalenką na Wimbledonie. Niebywałe, co robiła w lutym. "Teraz cały świat się dowie"
Tenisistka zachwyciła wszystkich nietuzinkową urodą. Została choćby okrzyknięta przez brytyjskie media "najpiękniejsza debiutantką Wimbledonu". Nic więc dziwnego, iż Branstine spełnia się także w modelingu. To właśnie udział w sesjach zdjęciowych stanowi jej główne źródło utrzymania i pozwala na kontynuowanie kariery sportowej. Wbrew pozorom jej sytuacja finansowa wcale nie wygląda kolorowo.
Za występ w pierwszej rundzie Kanadyjka zarobiła 66 tys. funtów (ok. 324 tys. zł). To dla niej wyjątkowo duży zastrzyk gotówki. Jeszcze kilka miesięcy temu, żeby się utrzymać, musiała choćby pracować jako dostawczyni jedzenia. - Tak było. Szczerze mówiąc, trochę wstydziłam się o tym mówić. Myślałem: "O nie, teraz cały świat się dowie...". Ale tak, to było w lutym. Kiedy grasz w turniejach ITF i finansujesz swoje życie jako młody sportowiec, wszystko jest dla ciebie bardzo drogie. Mieszkam w południowej Kalifornii i samo tankowanie poważnie opróżniało mój rachunek - przyznała się w rozmowie z Tennis Channel.
Nowa gwiazda Wimbledonu zobaczyła stan konta. "Płakałam"
Nie był to zresztą pierwszy raz, gdy brakowało jej pieniędzy. - Pamiętam, iż pewnego poranka, kilka tygodni przed moim pierwszym finałem WTA w Cancun, sprawdziłam stan swojego konta i zobaczyłam, iż mam na nim tylko 26 dolarów. Pomyślałam: "jak teraz sfinansuję turniej?". Płakałam. Zadzwoniłam do przyjaciół, nie wolno mi było zadzwonić do rodziców. Gdyby się dowiedzieli, byliby bardzo źli - opowiadała.
Udany start na Wimbledonie być może stanie się punktem zwrotnym w jej karierze i pozwoli bardziej skupić się na tenisie. - Jestem z siebie dumna z wielu powodów. Stoczyłam wiele bitew, nie tylko finansowych, ale i fizycznych. A kiedy widzę, iż cała moja ciężka praca się opłaciła, to uczucie jest niesamowite - podsumowała Branstine.