Nagła śmierć reprezentanta wstrząsnęła krajem. Haniebna reakcja

3 godzin temu
Zdjęcie: Fot. Paul Childs / Action Images via Reuters


Dwa tygodnie minęły od niespodziewanej śmierci 31-letniego piłkarza reprezentacji Grecji George'a Baldocka. Dla całego kraju to był wstrząs. Policja wciąż bada okoliczności tragicznego wydarzenia.
Była 49. minuta październikowego meczu Anglia-Grecja. Vangelis Pavlidis właśnie strzelił gola dla gości. Ruszył w kierunku trybun z wyciągniętymi ramionami w geście radości. Po chwili zerwał ze swojego ramienia czarną opaskę i przycisnął ją do ust. To był gest z gatunku tych, które chwytają za gardło. Tak Pavlidis uczcił swojego kolegę z boiska - tragicznie zmarłego George'a Baldocka.

REKLAMA







Zobacz wideo



Grecy nie chcieli grać, UEFA ich do tego zmusiła
Tego meczu Grecy grać nie chcieli. Dzień wcześniej, gdy wrócili do szatni po treningu na stadionie Wembley, gdy już się przebrali i sięgnęli po telefony komórkowe, każdy z nich odkrył, iż ma wiele nieodebranych połączeń. gwałtownie dowiedzieli się dlaczego. Bliscy i znajomi chcieli im przekazać tragiczne wieści. Baldock, 31-letni reprezentant Grecji i zawodnik słynnego Panathinaikosu Ateny, został znaleziony martwy w basenie przy domu, który wynajmował.


Dla greckich piłkarzy to był szok. Jeszcze niedawno Baldock dzielił z nimi szatnię. Zagrał w marcowym barażu o awans na Euro 2024, w którym Grecja przegrała w rzutach karnych z Gruzją i pożegnała się z marzeniami o grze na mistrzostwach kontynentu. Urodzony w Anglii reprezentant Hellady doznał w tamtym meczu poważnej kontuzji łydki. Wyeliminowała go ona z gry do końca poprzedniego sezonu. W obecnym dopiero wracał do formy i nie dostał powołania na mecze Ligi Narodów.
"George był wspaniałym człowiekiem zarówno na boisku, jak i poza nim" - powiedział Pantelis Chatzidiakos, reprezentant Grecji i obrońca Kopenhagi z rozmowie z serwisem The Athletic, który zamieścił duży reportaż o okolicznościach śmierci Baldocka. "Widzieliśmy, jak wiele znaczyła dla niego gra dla Grecji. Widzieliśmy, jak walczy dla nas, dla reprezentacji, jakby zawsze był Grekiem. Czasami grał w meczach, gdy nie był w stu procentach sprawny, podejmując ogromne ryzyko, a jeżeli robisz to jako zawodnik reprezentacji, bardzo to doceniamy".
Grecy zadedykowali zwycięstwo nad Anglią zmarłemu koledze
UEFA pozostała jednak nieugięta. Nakazała Grekom rozegranie meczu bez względu na okoliczności. Łaskawie zgodziła się jedynie na minutę ciszy przed meczem i czarne, żałobne opaski na ramionach greckich piłkarzy.



I Grecy zagrali. I to jak! Pokonali wicemistrzów Europy na ich boisku w obecności niemal 80 tysięcy widzów na słynnym Wembley. Decydującego gola na 2:1 w czwartej minucie doliczonego czasu gry strzelił Pavlidis.
Po meczu zawodnicy gości zebrali się razem i unieśli w górę koszulkę reprezentacji Grecji z numer 2 i nazwiskiem Baldock. Oddali w ten sposób hołd swojemu zmarłemu koledze. Rodzina tragicznie zmarłego piłkarza nie mogłaby sobie wymarzyć piękniejszego upamiętnienia.


- Georgey, to dla ciebie - powiedział do kamery Lazaros Rota, obrońca reprezentacji Grecji i AEK Ateny.
Trzy dni później Grecy wygrali na swoim boisku z Irlandią 2:0 w kolejnym meczu, który niósł ze sobą mnóstwo emocji związanych z pamięcią o tragicznie zmarłym Baldocku.



- Wygrana z Anglią i dzisiejsza z Irlandią jest dla George'a - powiedział po meczu Chatzidiakos. - Bardzo za nim tęsknimy.
Rodzina Baldocka wydała oświadczenie. "Jesteśmy zdruzgotani"
Krótko przed meczem z Anglią rodzina Baldocka, która na co dzień mieszka na Wyspach, wydała oświadczenie: "Jesteśmy zdruzgotani nagłym odejściem naszego ukochanego George'a. Możemy potwierdzić, iż sekcja zwłok wykazała, iż George tragicznie utonął podczas pływania w basenie w swoim domu w Glifadzie w Atenach.


George, byłeś najbardziej wyjątkowym ojcem, narzeczonym, synem, bratem, wujkiem, przyjacielem, kolegą z drużyny. Twój entuzjazm i wypływająca pozytywnie na innych osobowość przyniosły mnóstwo miłości tym, którzy mieli szczęście Cię znać i tym, którzy podziwiali Cię z trybun. Na zawsze będziemy pielęgnować wyjątkowe wspomnienia, które mamy o Tobie, a Ty będziesz przez cały czas żyć w swoim pięknym synu. Miałeś dziś przylecieć do domu, abyśmy mogli wspólnie świętować jego pierwsze urodziny, ale zamiast tego opłakujemy twoją stratę".
Szczegóły śmierci Baldocka wciąż są owiane tajemnicą
Choć minęły już dwa tygodnie, wciąż kilka wiadomo o śmierci Baldocka. Policja już na wstępnym etapie śledztwa wykluczyła udział osób trzecich. W domu nie znaleziono żadnych śladów, które sugerowałby, iż piłkarz padł ofiarą przestępstwa.



Media w Grecji wciąż przekazują jakieś przecieki ze śledztwa, ale żadne z nich nie wyjaśnia, dlaczego zdrowy 31-letni mężczyzna zmarł tak nagle. Mówi się, iż w domu zawodnika znaleziono alkohol i dwie szklanki na stole. Policja jednak tego nie potwierdza. Nie ma też jeszcze raportu toksykologicznego. Służby twierdzą, iż najprędzej zostanie on sporządzony i potwierdzony na przełomie listopada i grudnia.
Stuart James z The Athletic ustalił natomiast, jak Baldock spędził swoje ostatnie godziny przed śmiercią.
Baldock grał w Atenach dopiero od lipca. Wcześniej występował w Anglii, gdzie się urodził. Karierę zaczynał w MK Dons, ale sławę zdobył w Sheffield United, w którym grał siedem lat. Z tym klubem dwa razy awansował do Premier League i debiutował w najwyższej klasie rozgrywkowej. Kibice The Blades darzyli go wielką sympatią. Nadali mu przydomek "Starman" i śpiewali na jego cześć przerobiony hit Davida Bowiego, który nosi właśnie taki tytuł.
Kontrakt Baldocka z Sheffield wygasł w lipcu 2024 roku. Wtedy przeniósł się do Grecji, ojczyzny swojej babci, i podpisał umowę z Panathinaikosem. Już wcześniej dzięki swojemu pochodzeniu występował w reprezentacji Grecji. Zagrał w niej 12 meczów. Debiutował 27 maja 2022 r.



Ostatni mecz w barwach Panathinaikosu zagrał 6 października. W "derbach odwiecznych rywali" jego zespół bezbramkowo zremisował z Olympiakosem Pireus. To był dopiero czwarty mecz Baldocka w nowym klubie. Po spotkaniu powiedział dziennikarzom: "Nieszczęśliwie doznałem bardzo poważnej kontuzji w reprezentacji. Nie było mnie przez wiele, wiele miesięcy i starałem się wrócić. Dopiero teraz po raz pierwszy czuję się bardziej sobą".
"Jego szafka była tuż obok mojej i przez cały czas jest. Ale jego już tam nie ma".
W środę 9 października, w dzień swojej śmierci, Baldock lekko trenował. Podczas ligowego meczu doznał urazu i po zabiegach fizjoterapeutycznych tylko lekko truchtał. Potem poszedł do sauny z kolegami. Ci zaczęli z niego żartować, bo tego dnia syn piłkarza obchodził swoje pierwsze urodziny. Jednak Baldock miał lecieć do niego i swojej narzeczonej Annabel Dignam dopiero następnego dnia. "Z okazji tych urodzin mówiliśmy coś w stylu: gratulacje dla Ojca Roku. On odpowiadał: ech, niedobrze, iż mnie tam nie ma. I mówił nam, iż lot ma następnego dnia po treningu" - relacjonuje w The Athletic, Amerykanin Erik Palmer-Brown, obrońca Panathinaikosu.


Do domu odwiózł Baldocka jeszcze inny defensor ateńskiego klubu Bart Schenkeveld. Co się potem działo z 31-letnim zawodnikiem, nie wiadomo.
Alarm podniosła jego narzeczona, która nie mogła się do niego dodzwonić. Ona to nakłoniła właściciela domu, który wynajmował jej narzeczony, by zobaczył, co się dzieje z Baldockiem. Wysłany do Glifady człowiek znalazł ciało piłkarza i wezwał policję. Potem przybyła policja o 22:25 ustalono, iż Baldock nie żyje.



Godzinę później wiedziała już cała Grecja.
- Wciąż czuję jego obecność - mówi Erik Palmer-Brown. - Czuję, jakby nade mną czuwał. Jego szafka była tuż obok mojej i przez cały czas jest. Ale jego już tam nie ma.
Idź do oryginalnego materiału