– Kilka dni temu wygrała pani najtrudniejszy kolarski wyścig na świecie. Odpoczęła już pani?
– W połowie wyścigu byłam bardzo zmęczona, organizm się buntował przed dalszym wysiłkiem, ale potem to już adekwatnie regenerowałam się na rowerze. Miałam dwa lekkie, karbonowe rowery. Nie straciłam dużo na wadze, około czterech kilogramów, świetny zespół dbał o mnie. Tyłek też mnie nie bolał, były obtarcia, ale miałam świetnie dopasowane siodełko.
– Od dawna pani startuje w wyścigach?