Można kupować w ciemno. Polar Verity Sense – recenzja

1 rok temu

Długi test, krótki tekst. Po mniej więcej 7 miesiącach intensywnego użytkowania czujnika tętna Polar Verity Sense wiem już, czy warto go kupić. I odpowiedź jest raczej prosta.

Brzmi: tak, o ile pasuje ci albo chcesz takiego właśnie rodzaju czujnik tętna i jesteś w stanie dopłacić za taką właśnie jego formę.

To skoro mamy to za sobą, czas na rozwinięcie tej odpowiedzi.

* Uwaga, tekst zawiera lokowanie kudłatych łap *

Dlaczego w ogóle Polar Verity Sense? I dla kogo jest to czujnik tętna?

Krótka historia z życia: od dłuższego czasu korzystałem z czujnika tętna Polar OH1 Plus. Był świetny, jeżeli chodzi o pomiar, natomiast kiepski, jeżeli chodzi o dwie inne, stosunkowo istotne kwestie.

Po pierwsze – miał bardzo przeciętny choćby deklarowany czas pracy na jednym ładowaniu (12 godzin, w rzeczywistości bardziej 10), który z kolejnymi miesiącami degradował się w coraz większym stopniu.

Po drugie – wąski pasek i niewielka klamra, w której montowany był czujnik, potrafiły raz na jakiś czas, szczególnie pod obcisłymi, rowerowymi rękawkami jesiennych lub zimowych ciuchów, po prostu się obrócić. Zdarzało się to wprawdzie ekstremalnie rzadko, ale jednak zdarzało, co było niesamowicie frustrujące, bo kompletnie psuło obraz danych i to długoterminowo.

W końcu czara goryczy ładowania i obracania się przelała – zamówiłem następcę OH1, czyli Verity Sense, ale zrobiłem to dość późno. Dlaczego? Początkowo producent deklarował, iż na jednym ładowaniu urządzenie wytrzyma okolice 20 godzin, co uznałem za mało zachęcające do wydania ok. 360 zł (dzisiejsza cena). Dopiero kolejne aktualizacje poprawiły ten wynik i teraz deklarowanych jest 30 godzin.

No dobrze, ale kiedy Verity Sense… ma sens?

W moim przypadku chodziło po prostu o wygodę i zapominalstwo. Verity Sense mogę na przykład gwałtownie założyć na siebie, choćby jeżeli już ubrałem się kompletnie na trening i nie muszę zdejmować kolejnych warstw – tak, jak ma to miejsce w przypadku czujnika tętna na klatkę piersiową.

Niektórzy też po prostu nie lubią klasycznych czujników tętna, kolidują im ze stanikiem i tak dalej, i tak dalej – jeżeli kiedyś chciałeś/chciałaś skorzystać z zewnętrznego czujnika, ale w formie innej niż pas na klatkę piersiową, to tak – Verity Sense to odpowiedni kierunek.

Dodatkowo jest to urządzenie w dużej mierze autonomiczne. Owszem, jego podstawowym zadaniem jest przesyłanie danych przez Bluetooth lub ANT+ do podłączonych urządzeń (zero zastrzeżeń w tej kwestii, połączenia z telefonem, Forerunnerami, Fenixami i podobnymi – bezproblemowe), ale ma też wbudowaną pamięć. Ta przyda się wtedy, kiedy nie mamy albo nie chcemy zabierać ze sobą telefonu lub zegarka, albo podczas monitorowania treningu pływackiego, gdzie woda niestety uniemożliwia sensowną transmisję.

Co ciekawe, w trybie pływackim zliczanie jest nie tylko tętno, ale i przepłynięty dystans – o ile oczywiście wcześniej (albo później) zdefiniujemy długość basenu. Niestety jestem umiarkowanie pływacki – głównie umiem się panicznie utrzymywać na powierzchni wody – więc ten tryb pozostaje dla mnie niezbadaną tajemnicą.

PS Tak, do zestawu po raz kolejny dodawany jest uchwyt do gogli pływackich.

Polar Verity Sense – co się nie zmieniło?

Ogólny pomysł na urządzenie. Mamy pasek (o nim za chwilę), okrągły, malutki czujnik tętna (zresztą sam moduł pomiaru jest ten sam, co w OH1 Plus) z jednym przyciskiem i jedną diodą sygnalizacyjną. W Polar Verity Sense do kompletu mamy jeszcze podobną do poprzedniej generacji ładowarkę – różni się minimalnie wysokością/grubością, ale spokojnie można nową generację ładować ładowarką z poprzedniej wersji.

Radość z zakupu po pierwszym rozpakowaniu może być więc ograniczona, bo w sumie poczujemy się, jakbyśmy kupili to samo. Po części to prawda, a po części nie.

Zachowana została też przede wszystkim fantastyczna jakość pomiaru

I nie przesadzam tutaj ani trochę – Polar Verity Sense, dla wielu wygodniejszy niż klasyczny czujnik tętna na klatkę piersiową, choćby w bardziej wymagających scenariuszach użytkowania zapewnia wyniki adekwatnie 1:1 z czujnikami na klatkę piersiową.

Nie ma tutaj też sytuacji, jak w przypadku zegarka, iż podczas intensywnego poruszania ręką czujnik może się przesunąć, iż adekwatne zaciśnięcie paska będzie dla nas nie wygodne i tak dalej – miękki pasek Verity Sense można komfortowo i adekwatnie zacisnąć na przedramieniu albo bicepsie i zapomnieć o tym, iż tam jest. Jednocześnie będzie nam serwował dokładnie takie dane, jak powinien – a przynajmniej robił to w moim przypadku.

Żeby nie zarzucić tekstu wykresami, wybrałem jeden przypadek – moim zdaniem najciekawszy, bo pokazuje dobrze wady i zalety pomiaru Verity Sense. Do kompletu pomiar prowadził też Forerunner 955 i HRM Dual:

Tak bez specjalnego czepiania się i przybliżania wykresu – wszystkim poszło tak naprawdę całkiem dobrze, o ile za wzorzec przyjąć HRM Dual (nie mam z tym żadnego problemu, to świetny czujnik). Ale iż wygląda to tak dobrze – poprzyczepiajmy się może trochę.

W pierwszej, lżejszej części treningu, zapis Verity Sense i HRM Dual jest praktycznie identyczny – różnica w odczycie prawidłowych danych wynosi miejscami może sekundę albo dwie, a różnica w podawanej wartości zawiera się przeważnie w przedziale 1-2 BPM. 955 miejscami trochę odstaje, ale nie jest źle – z pominięciem może fragmentu, kiedy zablokował się na jednej wartości i przez chwilę przy niej został. W jego przypadku widoczne jest też dość wyraźne przesunięcie – dalej kwestia sekund, bez większego wpływu na trening, ale w porównaniu do pozostałych dwóch czujników – jest to widoczne.

Rzućmy teraz okiem na cztery kolejne, podwójne interwały z naprawdę wysokim tętnem i dość gwałtownym wchodzeniem na ten wysoki poziom:

Przyznam się, iż gdybym nie miał wcześniej OH1 i nie był absolutnie pewien, iż pomiary są z dwóch różnych czujników, to mógłbym zwątpić, czy na pewno nie wziąłem dwa razy pomiaru z HRM Dual. Przy mocniejszym przybliżeniu widać jednak, iż są drobne różnice w pomiarach:

Mógłbym przy tym długo szukać miejsc, gdzie Polar Verity Sense zaliczyłby wpadkę, ale choćby dokładne przeskanowanie tego – i pozostałych – wykresów jakoś nie pozwoliło mi znaleźć punktów, do których faktycznie można byłoby się przyczepić.

Na koniec drobna uwaga: na wszelki wypadek zostawię sobie tutaj taki tyłkochron w postaci przypomnienia, iż wszystkie czujniki optyczne potrafią mieć opóźnienie. Nie potrafię tego potwierdzić na swoich wykresach w tym przypadku, ale jeżeli ktoś na swoich zobaczy, iż np. Verity Sense ma opóźnienie w okolicach 5 sekund, to… to się może zdarzyć. Tym bardziej, iż mam raczej nadzwyczajne szczęście do większości czujników optycznych, jeżeli chodzi o ich prawidłowe działanie.

Polar Verity Sense – co się zmieniło?

Z najważniejszych rzeczy – dwa elementy:

Nowy jest pasek/opaska

I jest świetny i nie-świetny jednocześnie. Świetne jest na pewno to, iż jest szerszy, a sam zaczep montażowy czujnika jest większy oraz można go odczepić od opaski (to akurat nie wiem po co). Najważniejszy zysk – adekwatnie nie da się go przypadkiem obrócić na ręce, a już na pewno nie tak łatwo, jak OH1 Plus. Przez 7 miesięcy i kilkadziesiąt aktywności miesięcznie, nie zdarzyło mi się to ani razu.

Mniej świetne jest natomiast to, iż całość jest teraz trochę masywniejsza i np. zdecydowanie będzie się odciskać na obcisłych koszulkach. Ma to znaczenie wyłącznie estetyczne, bo do dyskomfortu tutaj daleko, ale… nie powiem, iż czasem z tego powodu nie decyduję się jednak założyć pasa na klatkę piersiową, który odznacza się jednak odrobinę mniej. Albo w mniej dziwny sposób.

I ciekawostka: nowy pasek pasuje też do OH1/OH1 Plus, więc teoretycznie, jeżeli OH1 dalej wam pasuje, ale narzekacie na obracanie się go, możecie dokonać podmianki bez wydawania pieniędzy na cały nowy czujnik. Koszt to aktualnie około 90 zł.

Przy okazji – nowa opaska i uchwyt jest skonstruowana tak, żeby poprawić zasięg urządzenia w porównaniu do OH1. Przy czym w przypadku zamontowania w niej OH1 nie skorzystamy z tego udogodnienia.

Dużo wydajniejszy jest też akumulator

Dalej wprawdzie korzysta z dość irytującej – bo łatwej do zgubienia – ładowarki, dla której trudno o uniwersalną alternatywę, a do tego trzeba demontować czujnik z opaski, żeby go naładować, ale teraz po prostu trzeba to robić rzadziej.

Czy 30 godzin deklarowanych przez producenta da się osiągnąć? Tu jest drobny problem, bo sprawdzanie poziomu naładowania akumulatora Verity Sense jest dość ograniczone – brak chociażby procentowego wskaźnika naładowania, choćby z poziomu aplikacji. Natomiast z moich wielomiesięcznych obserwacji mogę zaryzykować stwierdzenie, iż do pełnych 30 godzin w mieszanym trybie łączności (ANT i Bluetooth na zmianę) nigdy nie udało mi się uzyskać. Za to uczciwe okolice 25 godzin – jak najbardziej.

Dalej wprawdzie oznacza to konieczność ładowania urządzenia wielokrotnie częściej niż klasycznego paska na klatkę piersiową, ale jest nieporównywalnie lepiej i bardziej komfortowo niż w przypadku OH1 Plus, które pod koniec nerwowo ładowałem już adekwatnie przed każdym wyjazdem.

Polar Verity Sense – czy warto?

To zależy. Czujniki tętna na klatkę piersiową pozostają przez cały czas najdokładniejsze i najszybciej reagują na wszelkie zmiany tętna. Do tego są po prostu wyraźnie tańsze. Przykładowo Garmin HRM Dual, z którego ostatnio korzystam regularnie i spisuje się świetnie, kosztuje okolice 200 zł. Polar Verity Sense to z kolei wydatek rzędu 360 zł, a i tak jest to cena odrobinę niższa niż sugerowane przez producenta 400 zł. Czyli grając na niekorzyść Polara, można przyjąć, iż jeden Verity Sense kosztuje prawie tyle, co dwa dobre czujniki na klatkę piersiową, które wiadomo, iż spiszą się świetnie i wymagają jednej wymiany akumulatora na rok albo rzadziej. A iż nie mają dodatkowych funkcji i pamięci? I tak większość z osób pewnie z nich nie skorzysta.

Z drugiej strony – jestem pewien, iż masa osób doceni komfort, jaki daje taki rodzaj pasa do pomiaru tętna w porównaniu z pasem zapinanym na klatce piersiowej. Tak, tak jest po prostu w wielu przypadkach łatwiej, wygodniej i nie trzeba rezygnować z pomiaru przeważnie wyższej jakości niż ten, który oferuje nasz zegarek. Sami musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, czy chcemy za to dopłacać – w moim przypadku odpowiedź była twierdząca.

Poleciłem zresztą Verity Sense kilku osobom i jeszcze żadna z nich nie wróciła do mnie z pretensjami – to prawdopodobnie o czymś świadczy. Może o tym, iż nie chcą już ze mną więcej rozmawiać, ale na potrzeby tej recenzji przyjmę, iż po prostu są zadowolone z rekomendacji.

Zalety:

  • poprawiona opaska,
  • nadal świetny pomiar tętna (bo to to samo, co OH1),
  • dużo lepszy czas pracy na jednym ładowaniu,
  • pamięć na aktywności, możliwość m.in. zapisywania treningów pływackich (z dystansem i tętnem),
  • komfort użytkowania.

Wady:

  • dużo droższy od zwykłych pasów na klatkę piersiową,
  • dalej trzeba go ładować dużo częściej niż zwykłe pasy na klatkę piersiową,
  • optyczny czujnik, więc mooooooogą pojawić się drobne opóźnienia.
Idź do oryginalnego materiału