
Mistrz federacji KSW po raz kolejny wyzywa Mameda Khalidova. Wielki bój na horyzoncie?
Mamed Khalidov od lat pozostaje jedną z najbardziej ważnych postaci w historii polskiego MMA. Choć jego kariera nieubłaganie zbliża się do końca, to legenda KSW wciąż budzi ogromne emocje i zainteresowanie — zarówno wśród kibiców, jak i choćby aktywnych zawodników. Ostatnie miesiące tylko to potwierdziły, bo nazwisko Khalidova wielokrotnie znalazło się na ustach całego środowiska pomimo tego, iż miał on zaplanowanego żadnego pojedynku. Jego ostatnim występem był wielki bój z Adrianem Bartosińskim, po którym mieliśmy do czynienia z wieloma spekulacjami dotyczącymi ewentualnej przyszłości.
Wracając do rywalizacji Bartosiński vs. Khalidov, to dla Mameda powrót do klatki na jubileuszowej gali był z pewnością czymś więcej niż kolejnym występem. W wieku ponad czterdziestu lat udowodnił, iż doświadczenie, spokój oraz jego nieszablonowość wciąż potrafią zniwelować młodość oraz fizyczną przewagę rywala. Starcie z Bartosińskim miało wymiar symboliczny — było pojedynkiem pokoleń, zderzeniem legendy z zawodnikiem, który jeszcze niedawno uchodził za niepokonanego lidera nowej sceny polskiego MMA.
Adrian Bartosiński przystępował do tej walki jako mistrz i w dalszym ciągu jako jeden z najbardziej perspektywicznych zawodników w federacji. Wielu ekspertów widziało w nim faworyta, zresztą nie bez przyczyny nigdy wcześniej nie zaznał smaku porażki. Przez pierwsze minuty rzeczywiście potwierdzał te przewidywania, narzucając tempo i starając się kontrolować przebieg pojedynku. Bez większych trudności skontrolował reprezentatna „Arrachionu” w płaszczyźnie parterowej, po czym jednak Khalidov po raz kolejny pokazał, iż potrafi wykorzystać najmniejszy błąd rywala.
ZOBACZ TAKŻE: Prezydent RP na bokserskim sparingu z wojskiem. Tak wyglądała Wigilia Nawrockiego na granicy [WIDEO]
Chwila nieuwagi wystarczyła, by walka zakończyła się poddaniem i sensacyjnym zwrotem akcji. Doszło do tego w drugiej rundzie – najpierw Khalidov znalazł się za plecami rywala, który uciekając spod niego, zostawił mu swoją rękę. Mamed skrzętnie wykorzystał wpadkę „Bartosa” i wyciągnął balachę. Reprezentant „Octopus Team” ciut spanikował w związku z czym nie zachował się najrozsądniej i z miejsca, wstając, przypieczętował swój los. Adrian Bartosiński, mistrz dywizji półśredniej z rekordem 16-0 został poddany i stracił „0” ze swojego ówcześnie nieskazitelnego bilansu.
To zwycięstwo miało ogromne znaczenie dla obu zawodników. Dla Khalidova było potwierdzeniem, iż choćby na późnym etapie kariery przez cały czas może rywalizować z najlepszymi. Z kolei dla Bartosińskiego było ono jakże bolesną, ale niezwykle cenną lekcją. Pierwsza porażka w karierze zawsze zostawia ślad, jednak sposób, w jaki zawodnik reaguje na niepowodzenie, często definiuje jego przyszłość. Bartosiński nie ukrywał emocji, autentycznych łez, ale jednocześnie pokazał szacunek wobec rywala i sportową dojrzałość.
Po tym pojedynku obaj obrali nieco inne drogi. Mamed Khalidov od chwili zakończenia się tego pojedynku, który miał miejsce w listopadzie zeszłego roku w Gliwicach, dał jasno do zrozumienia, iż jego kariera zbliża się do naturalnego finału. Warto odnotować, iż przy okazji nie zamknął przed sobą żadnych drzwi. Były mistrz obwieścił, iż do klatki nie wróci w ciągu najbliższego roku i tak też się stało. Minęło 13 miesięcy, a Khalidova w klatce nie widzieliśmy. Podkreślić należy iż w tym czasie sporo się mówiło o jego potencjalnym powrocie, a choćby sam zawodnik podsycał temat.
Bartosiński natomiast gwałtownie wrócił do treningów i kolejnych wyzwań, udowadniając, iż jedna porażka nie musi przekreślać wielkich ambicji. Sięgnął od tamtego czasu po dwie wielkie wygrane w swojej kategorii wagowej. Najpierw, w kwietniu pokonał Andrzeja Grzebyka w historycznej pięciorundowej batalii, a następnie, parę dni temu, rozbił Muslima Tulshaeva.
Mistrz KSW wyzywa Mameda Khalidova
W ostatnich tygodniach, a choćby miesiącach pojawiały się luźne sugestie i półżartobliwe wypowiedzi dotyczące potencjalnego rewanżu. Choć na dziś taki scenariusz wydaje się mało prawdopodobny, sam fakt, iż temat wciąż żyje, pokazuje skalę zainteresowania tym zestawieniem. Khalidov pozostaje na celowniku wielkich nazwisk, a Bartosiński – mimo młodego wieku – już zapisał się w historii nie tylko organizacji KSW, ale również szeroko pojętego polskiego MMA.
Jedno jest pewne: niezależnie od tego, czy dojdzie jeszcze do ich ponownego starcia, ich pierwsza walka już teraz zajmuje szczególne miejsce w historii polskiego MMA. Nie była może ona najbardziej efektowną, natomiast ranga jej towarzyszącą była… najwyższa, mimo iż na szali nie znajdował się pas mistrzowski Bartosińskiego.
ZOBACZ TAKŻE: Joshua złamał mu szczękę, ale on nie ma dość. Jake Paul chce byłego mistrza UFC
Porażka ta siedzi w głowie Adriana w związku z czym nie jeden raz wraca on do niej myślami. Najchętniej by się zrewanżował starszemu zawodnikowi, o czym powiedział w odpowiedzi na wyzwanie ze strony Masaeva, w rozmowie z Arturem Mazurem:
Nawet śmiałem się do Mameda, to napisał, żebym dał mu już spokój, dziadkowi. Odpisałem, iż „z tymi dziadkami to wcale nie jest tak łatwo jak na razie dla mnie”, to się śmiał. Fajnie byłoby zawalczyć rewanż z Mamedem, ale myślę, iż raczej będzie ciężko, żeby tę walkę dostać. Ale kto wie jak się to życie potoczy.
– powiedział Adrian Bartosiński w programie „Klatka po Klatce”.
Niewątpliwie taki rewanż byłby czymś bardzo ciekawym, natomiast nie zdaje się być to szczególnie prawdopodobne. Mamed na oku ma jedynie pas mistrzowski kategorii średniej, której pełnoprawnym mistrzem jest Paweł Pawlak, a tymczasowym Piotr Kuberski. Zarówno z jednym, jak i drugim Khalidov chętnie by się zmierzył, jednakże prędzej z pewnością powinno dojść do unifikacji tytułów, czyli walki Pawlak kontra Kuberski.

2 godzin temu




![Prezydent RP na bokserskim sparingu z wojskiem. Tak wyglądała Wigilia Nawrockiego na granicy [WIDEO]](https://mma.pl/media/uploads/2025/12/25_Karol_Nawrocki_wizata_granica_20251224_MWB11009.webp)










