Obrazki tuż sprzed startu MŚ w Tajlandii były wręcz surrealistyczne. Każde lotnisko, na którym lądowały reprezentacje biorące udział w imprezie, przeżywało oblężenie kibiców siatkówki. Gabi, jedna z najlepszych zawodniczek na świecie, dostała tyle kwiatów i prezentów, iż nie mieściły jej się w rękach. Obładowana nimi ledwo doszła do autokaru, którym Brazylijki jechały później do hotelu.
REKLAMA
Zobacz wideo "Jestem trochę zawiedziona". Natalia Bukowiecka piąta na Stadionie Śląskim
Zresztą każda drużyna i niemal każda siatkarka była czymś obdarowywana. W tym Polki, ale one na popularność w Azji nie mogą narzekać już od dawna. A kibice witali u siebie choćby Słowenki. Kraj oszalał na punkcie kobiecej siatkówki - to nie przesada.
Gospodarz otworzył MŚ siatkarek. W Bangkoku pojawił się choćby rycerz, ale trybuny nie były pełne
Oczywiście, ogrom uwagi skupia się także na samej reprezentacji Tajlandii. Ich mecze miały być wyprzedane już dawno temu, choć jeszcze przed spotkaniami dało się zauważyć, iż w wielu miejscach kraju rozdaje się je fanom. Więc może nie były sprzedane, a jedynie w teorii wypełniono halę. W piątek w Bangkoku, gdzie Tajki rozpoczynały MŚ przeciwko Egipcjankom, na pewno nie było kompletu około siedmiu tysięcy widzów, którzy mogą zasiąść w tamtejszej hali Huamark. Zapewnienia o "sold oucie" były zatem przesadzone.
Ale to nie znaczy, iż mecz otwarcia był niewypałem. Tu wszystko nadrabia się klimatem i atmosferą. Najpierw tradycyjny taniec tuż przed rozpoczęciem meczu, w formie małej ceremonii otwarcia turnieju. Potem świetlne show na boisku, już wyreżyserowane przez Międzynarodową Federację Piłki Siatkowej (FIVB) i jej spółkę Volleyball World, zarządzającą mistrzostwami świata. A po wszystkim wręczenie Tajkom tradycyjnych złotych szali, dobrze znanych w ich kulturze.
To nieco egzotyki, której w siatkówce nie widać tak często. Zwłaszcza w ostatnich latach, gdy podawano ją głównie opakowaną "po europejsku". Czyli jakościowo, z głośnymi i zaangażowanymi kibicami, ale raczej bez tej ciutki szaleństwa, którą widać w Azji. Bo kibice z Tajlandii są też bardzo barwni. W hali w Bangkoku furorę robił fan przebrany w rycerską zbroję, często pokazywany w telewizyjnym przekazie ze spotkania. Była też grupa z dużymi flagami, tak aktywna, iż niemal prowadząca doping. Wszystkim na trybunach rozdano nadmuchane niebieskie "klaskacze", dobrze znane z innych azjatyckich krajów, gdzie organizowano mecze wielkich siatkarskich imprez.
"Kleopatry" wygrały historycznego seta. Potem 25:15 i 25:11
A sam mecz? Tajki chyba nie będą z niego przesadnie dumne. Choć wygrały, to jednak nie do końca w stylu, jaki chciały zaprezentować przed kibicami w Bangkoku. Zaczęły go dobrze, bo od partii wygranej do 25:15, ale już po drugim secie cała hala ucichła. A to dlatego, iż wynik brzmiał 1:1, a nie 2:0. Egipcjanki wygrały po wyrównanej końcówce, do 23. I dla nich to wynik ponad stan, wręcz historyczny. Choć grały na MŚ już trzykrotnie: w 1990, 2002 i 2006 roku, to zawsze kończyły je z kompletem porażek. I to 0:3. Zatem ten wygrany set przeciwko Tajkom był dla "Kleopatr", jak nazywane są Egipcjanki, pierwszym takim sukcesem w historii występów na tej imprezie.
Nie były jednak w stanie powalczyć o coś więcej. Potem to Tajki udowodniły, jak wielka naprawdę jest różnica klas pomiędzy nimi - 21. drużynę światowego rankingu - a rywalkami - sklasyfikowanymi na 55. pozycji w zestawieniu FIVB. Najpierw 25:15, potem 25:11 i można było cieszyć się z pierwszego zwycięstwa z kibicami.
W grupie A są jeszcze Holenderki i Szwedki. Piątkowy bezpośredni mecz wygrały te pierwsze, ale dopiero po tie-breaku. To pokazuje, iż zespoły z Europy mogą być dla Tajek trudnymi przeciwnikami. I kto wie, czy któryś z nich nie będzie w stanie uniemożliwić im wyjścia z grupy. A brak obecności w 1/8 finału na domowych mistrzostwach świata byłby dla nich czymś trudnym do przełknięcia.
Było 13 osób na trybunach i niecałe 80 złotych w kasie związku. Teraz są gospodarzem MŚ
Taki wynik bardziej przystoi drużynie, która dopiero budowała popularność siatkówki kobiet w Tajlandii. W latach 90. czy na początku XXI wieku. Ale wtedy na mecze siatkarek nie przychodził praktycznie nikt. 20 lat temu było to maksymalnie kilkanaście do kilkudziesięciu osób. Ktoś postanowił to jednak zmienić. Tym kimś był Kiattipong Radchatagriengkai, znany jako "Coach Aod". Według wypowiedzi dziennikarza telewizji SMMTV, Aeka-Prawita Anantpakdee'a, w artykule tajlandzkiego portalu "Main Stand", to właśnie Aod wymyślił sobie, iż zespół, który prowadził od 1998 do 2016 roku, czyli kadra tajskich siatkarek, będzie drużyną klasy światowej.
"Wielu uznało go za kompletnego szaleńca. Jak te malutkie zawodniczki i tak słabo finansowana federacja mają wejść na taki poziom? W budżecie tajskiego związku było wtedy 700 bahtów, na trybunach po trzynaście osób na meczu, a zawodniczki same musiały dbać o finansowanie leczenia, bo działaczy nie było na to stać" - mówił dla "Main Stand" Anantpakdee. Warto sobie uzmysłowić, iż 700 bahtów to w tej chwili zaledwie 78 złotych i 58 groszy.
Aod przygotował projekt, według którego chciał od 2001 roku zorganizować sobie zespół z prawdziwego zdarzenia i ogrywać go w meczach z najlepszymi zespołami Azji i całego świata. Siedem lat minęło, zanim jego siatkarki przeszły od seryjnych porażek do wyrównanej rywalizacji na własnym kontynencie, a potem choćby poza nim. W 2009 roku Tajkom udało się zdobyć mistrzostwo Azji. I to był punkt zwrotny.
Od tego momentu Tajki tylko raz, w 2011 roku, nie zdobyły medalu mistrzostw Azji, a wygrały je jeszcze raz w 2013. W igrzyskach azjatyckich w 2014 roku zdobyły brąz, a cztery lata później srebro. Od 2002 roku bez przerwy grają w siatkarskiej elicie - najpierw World Grand Prix, a ostatnio Lidze Narodów. Ich najlepszy wynik to sensacyjne czwarte miejsce z 2012 roku. Dziesięć lat później, udało im się zająć ósme. To dawało nadzieje na nawiązanie do największych sukcesów na mistrzostwach świata, ale nie doszły choćby do ćwierćfinału.
To impreza dla Tajek wciąż nieodczarowana. Nie były na niej wyżej niż na trzynastej pozycji - poza 2022 zajmowały ją w 1998, 2010 i 2018 roku. Teraz ich planem jest wyjście z grupy i zagrożenie najlepszym w play-offach. Pierwszy mecz z Egiptem nie pokazał jednak, iż je na to stać. Ale to nie był też pełny potencjał tej drużyny. Pytanie: czy stać je na to, żeby go zaprezentować?
Wszystkie Polki razem wzięte to tylko nieco ponad połowa profilu najpopularniejszej Tajki na Instagramie. Fenomen
A zawodniczki napędza nie tylko to, co dzieje się na boisku. To już od dawna nie tylko fenomen sportowy.
W końcu w ostatnich latach po sukcesach w kraju i na międzynarodowych turniejach ich kadra wypełnia hale na domowych meczach. Ma też swój własny styl, choćby cieszynek i euforii po meczach, która gdy się ją obserwuje, staje się zaraźliwa. Zawodniczki są bohaterkami zwłaszcza dla młodych kibiców. To świetnie pokazuje zainteresowanie nimi w mediach społecznościowych.
A ono jest potężne. Najlepiej przedstawić je taką obrazową statystyką: cały wyjściowy skład Polek z meczu o brąz Ligi Narodów w tym roku, czyli Agnieszkę Korneluk, Magdalenę Stysiak, Martynę Łukasik, Martynę Czyrniańską, Katarzynę Wenerską, Magdalenę Jurczyk i Aleksandrę Szczygłowską, obserwuje na Instagramie 462,8 tysięcy użytkowników. Tymczasem sama najpopularniejsza z Tajek, libero Piyanut Pannoy, ma tych obserwacji aż 701 tysięcy. A jeszcze co najmniej pięć zawodniczek grających w kadrze ma ich blisko pół miliona. To przepaść. I żaden przytyk w stronę Polek - raczej dowód na wyjątkowość gospodarza tegorocznych MŚ.
W Tajlandii siatkarki są lubiane, bo trzymają się blisko fanów z częstą aktywnością na swoich profilach. Śledzą trendy, wiedzą, jak idealnie wykorzystywać fakt, iż w swoim kraju są popularne ze względu na brak wielkich sukcesów w innych sportach zespołowych. I tak jest nie od niedawna, a od kilku lat. Zdarzało się, iż tajskie siatkarki przekraczały milion obserwujących na Instagramie. Choćby w przypadku chyba najpopularniejszej, już niegrającej zawodniczki, Pleumjit Thinkaow, w tej chwili z liczbą 1,1 miliona obserwacji.
Jednak oby było tak, iż na Instagramie górują Tajki, ale na mistrzostwach świata dalej zajdą i więcej zwojują Polki. Zaczną je już w sobotę 23 października o 15:30 czasu polskiego od meczu z Wietnamkami. Potem w grupie zmierzą się jeszcze z Kenijkami i Niemkami. W 1/8 finału czekałyby na nie najprawdopodobniej Belgijki lub Włoszki. Relacje na żywo z MŚ siatkarek na Sport.pl i w aplikacji Sport.pl LIVE.