Miało być lanie w hicie kolejki, a były wielkie kłopoty. Fornal aż padł na kolana

1 dzień temu
Zdjęcie: Projekt Warszawa, Polsat Sport


Miało być bolesne lanie w hicie kolejki, a był powrót z zaświatów. Siatkarze PGE Projektu przegrywali już 0:2 w setach, by pokonać lidera Jastrzębski Węgiel 3:2 (21:25, 20:25, 25:20, 25:19, 15:10) i awansować na drugie miejsce w tabeli. Tomasz Fornal uśmiechał się z kolegami po zdobytym w bardzo niecodzienny sposób punkcie przez libero Jakuba Popiwczaka, ale pod koniec meczu aż padł na kolana.
Wszyscy w hali na chwilę umilkli, gdy w meczu PGE Projekt Warszawa - Jastrzębski Węgiel trafiony w piłką twarz został Łukasz Kaczmarek. Potem jednak wicemistrz olimpijski razem z resztą drużyny gości co chwilę się uśmiechali, bo bez problemu budowali przewagę i wydawało się, iż bez większych problemów zgarną komplet punktów. Mimo podwójnego poważnego osłabienia kadrowego. Ale ekipa gospodarzy wróciła z dalekiej podróży, dzięki czemu kontynuuje efektowną serię zwycięstw.


REKLAMA


Zobacz wideo Asseco Resovia Rzeszów nie może wygrać z Jastrzębskim Węglem od... 5 lat! Jakub Popiwczak: To nie jest przypadek


W meczu tych ekip w pierwszej rundzie fazy zasadniczej jastrzębianie wygrali 3:1, a bohaterem był Jakub Popiwczak, który wyczyniał cuda w obronie. Teraz znów zwrócił na siebie uwagę, zdobywając w pierwszej części spotkania punkt, co zawodnikom grającym na pozycji libero zdarza się niezwykle rzadko. A dodatkową atrakcją był fakt, iż zdobył go...głową. Piłka trafiła go, by rywale zablokowali atak Tomasza Fornala i przeleciała na drugą stronę boiska tuż za siatką. Tam, gdzie nie było nikogo z przeciwników.
Finał tej akcji ucieszył, ale i mocno rozbawił jastrzębian. Ogółem przez pierwsze dwa sety często na ich twarzach gościł uśmiech, bo choć sami nie grali idealnie, to z łatwością objęli prowadzenie 2:0 w setach. W kluczowych momentach w ataku puntkował Łukasz Kaczmarek, w polu serwisowym nad rywalami znęcał się Norbert Hubert, a w obronie uwijał się Fornal.
Jedynym jasnym elementem po stronie gospodarzy bywał wtedy Linus Weber. Niemiecki atakując poza punktami ze skrzydła dokładał jeszcze te zdobywane dzięki zagrywce. Ale w pojedynkę kilka mógł. Co chwilę rozczarowanie i frustrację widać było w wyrazie twarzy i gestach Artura Szalpuka. Trener Projektu Piotr Graban próbował zmian, ale kilka z tego wynikało.
To spotkanie - z udziałem lidera i trzeciej drużyny tabeli - zapowiadało się jako siatkarskie święto i nie dziwiło, iż w hali Torwar pojawił się nadkomplet publiczności (dostawiono dodatkowe miejsca na płycie boiska). Tymczasem pierwszy set zdecydowanie nie zachwycił. Obie strony miały wówczas olbrzymie kłopoty ze skończeniem ataku (24 procent skuteczności Projektu, 32 proc. jastrzębian). W kluczowych momentach punktowali gospodarze.


W pierwszym secie zamarli na chwilę, a wraz z nimi wszyscy w hali, gdy trafiony piłką został Kaczmarek. W podobny sposób poważnej kontuzji w tej samej hali doznał kiedyś Bartosz Kurek z Zaksy Kędzierzyn-Koźle, który z powodu urazu oka musiał potem długo pauzować. Kaczmarek, na szczęście, gwałtownie wrócił do gry. W drugiej części spotkania został zmieniony, ale wydaje się, iż nie miało to raczej nic wspólnego z tamtą sytuacją z początku meczu.
Bezsprzednie głównym bohaterem reaktywacji Projektu był Bartłomiej Bołądź. W drugiej partii zastąpił chwilowo Webera i dzięki popisowi w polu zagrywki i zapewnił m.in. trzy punkty z rzędu oraz prowadzenie 22:16. Potem grał już niemal cały czas (na chwilę został zmieniony w trzeciej partii) i dalej siał postrach, gdy serwował. Drugą istotną zmianą było wprowadzenie środkowego Jurija Semeniuka, który stawiał skutecznie ścianę i dokładał swoje w ataku. Reszta graczy Projektu również złapała wiatr w żagle i niesiona dopingiem grała zdecydowanie lepiej niż w pierwszej części pojedynku.
Gracze Jastrzębskiego Węgla z kolei obniżyli nieco loty. Na to wszystko zza bandy musieli patrzeć Benjamin Toniutti i Luciano Vicentin - dwaj ważni gracze, którzy z powodu kłopotów zdrowotnych nie mogli zagrać. Pierwszy z nich, podwójny mistrz olimpijski i podstawowy rozgrywający mistrzów Polski, momentami aż oglądał na stojąco i dopingował kolegów, którzy przeżywali gorsze chwile.
Fornal, który zastępował Toniuttiego w roli kapitana, dwoił się i troił w obronie, ale pod koniec po przegraniu długiej akcji już padł na kolana. Projekt z kolei grał swoje i dzięki temu wygrał 13. mecz z rzędu.
Idź do oryginalnego materiału