Gdy kończy się mecz, Aleksander Balcerowski dziękuje kolegom, rywalom i kibicom, a potem wspina się na trybuny, by porozmawiać z rodzicami, którzy wnikliwie obserwują jego grę. Jego tata, Marcin, to były reprezentant Polski w koszykówce na wózkach, a potem trener kadry. Syn spędza kilka minut, słuchając, co senior ma do powiedzenia.
REKLAMA
Zobacz wideo Marcin Gortat poprosił o radę legendarnego Jacka Nicholsona. "No jakoś bardzo się nie wysilił"
- Na razie tata mówi, iż najważniejsze, iż wygrywamy i żebym nie był dla siebie taki surowy, bo potrafię taki być. Cieszę się z drużyny, ale uważam, iż mogę dać dużo więcej, iż mogę lepiej grać i to mnie frustruje. Ale staram się tym nie przejmować i iść do przodu – powiedział nam Balcerowski, gdy zapytaliśmy go o te rodzinne konsultacje po meczu z Islandią.
W tej krótkiej wypowiedzi zawarta jest adekwatnie cała prawda o początku EuroBasketu w wykonaniu 25-letniego środkowego. Drużyna wygrywa i z bilansem 3-1 ma zapewniony awans do 1/8 finału, ale Balcerowski gra poniżej oczekiwań. W jego grze jest więcej złych emocji niż udanych akcji.
Trzy lata temu grał na 4+. Teraz ocena jest niższa
W czterech meczach Balcerowski spędzał na boisku średnio 23 minuty, zdobywał po 7,5 punktu (trafia 47 proc. rzutów) oraz 5,0 zbiórki. Nie są to statystyki złe, ale oczekiwania są większe. Mówimy o doświadczonym już zawodniku, który występuje w reprezentacji od sześciu lat i rozegrał w niej 90 spotkań. Mierzący 217 cm wzrostu gracz jest najwyższym koszykarzem kadry, ma duże zaufanie trenera i kolegów, ale – jak sam mówi – może grać dużo lepiej. Dwa lata temu po meczu z Bośnią i Hercegowiną, w którym Balcerowski jak równy z równym rywalizował z grającym w NBA Jusufem Nurkiciem, selekcjoner Igor Milicić nazwał go "potworem polskiej koszykówki".
Teraz jednak Balcerowski nikogo nie straszy. Podczas obecnego turnieju w Katowicach gra słabiej niż na poprzednim EuroBaskecie, w którym Polska zajęła czwarte miejsce. Wówczas spędzał na boisku nieco mniej czasu niż teraz, ale był bardziej produktywny - rzucał po 10,3 punktu przy 57 proc. skuteczności, notował po 3,9 zbiórki. "Był skuteczny, grał wszechstronnie, był filarem zespołu. I jeżeli przed turniejem mieliśmy obawy o to, czy Balcerowski może grać przeciwko najlepszym na tak wysokim poziomie, to dziś już wiemy - może. Dobrze kończy akcje w polu trzech sekund, mądrze reaguje w obronie - wnikliwy obserwator na pewno zauważył twardą i skuteczną defensywę w kilku akcjach przeciwko Rudy'emu Gobertowi, gdy wynik z Francją nie był jeszcze przesądzony" – pisaliśmy po tamtym turnieju, wystawiając Balcerowskiemu ocenę 4+.
Teraz na takie pochwały nie ma miejsca. Oceniając jego grę w pierwszych meczach musielibyśmy napisać, iż jest mało produktywny, nie stwarza zagrożenia, nie ma pewności siebie w ataku, często odbija się od rywali i upada na parkiet.
- Jestem trochę rozczarowany grą Olka, uważam, iż zrobił krok w tył w porównaniu do poprzedniego EuroBasketu – mówi Sport.pl Marcin Gortat. - Popełnia sporo błędów, wygląda na słabego mentalnie. Brakuje mu dwóch rzeczy – najzwyklejszego w świecie ogrania, regularnych minut w klubie oraz przygotowania fizycznego. Moim zdaniem Olkowi brakuje siły w nogach, obserwujemy, jak często przewraca się przy każdym kontakcie – czy to przy próbie bloku, czy to przy rzutach, czy to przy zbiórkach – zauważa były środkowy reprezentacji Polski i czterech klubów NBA.
Wygrał Euroligę i Ligę Mistrzów, ale miał niewielką rolę
Słabsza forma Balcerowskiego może wynikać z faktu, iż dwa ostatnie sezony były dla niego trudne. Dwukrotnie zmieniał kluby – najpierw z CB Gran Canaria przeszedł do Panathinaikosu Ateny, a potem z Grecji wrócił do Hiszpanii, do Unicaji Malaga. Z jednej strony występował w uznanych europejskich markach i osiągał sukcesy (z Panathinaikosem wygrał Euroligę, a z Unicają Ligę Mistrzów), ale z drugiej - jego rola była niewielka, by nie powiedzieć, iż marginalna. W poprzednim sezonie w Lidze Mistrzów grał średnio po 11,9 minuty (3,7 punktu oraz 1,6 zbiórki), dwa lata wcześniej w Eurolidze dostawał po 7,5 minuty (2,8 punktu oraz 1,3 zbiórki). Nieco więcej grał w ligach krajowych, ale generalnie – częściej siedział na ławce niż prezentował się na boisku.
- Myślę, iż Olek na pewno nie wykonał takiego kroku do przodu, jakiego się spodziewał – ocenia Rafał Juć, skaut Denver Nuggets, koszykarski ekspert. - Jego kariera klubowa nie rozwinęła się tak, jakby chciał i choć trudno się dziwić, iż przeszedł do Panathinaikosu, bo takich ofert się nie odrzuca, to jednak nie miał szansy eksperymentować na boisku, budować pewności siebie, próbować różnych rozwiązań. Jego umiejętności nie rozwinęły się tak, jak mogły – dodaje Juć.
Gortat mówi, iż jego zdaniem Balcerowski niepotrzebnie komplikuje swoją grę. - Spójrzmy na Dominika Olejniczaka czy Tryggviego Hlinasona z Islandii – oni grają prostą koszykówkę, wykorzystują swoje możliwości fizyczne. Zasłona, ścięcie pod kosz, kozioł i półhak. Przy takich warunkach nie potrzeba filozofii, tymczasem Olek kombinuje – tu wykona niepotrzebny kozioł, tam zakręci się przy dodatkowych zwodach, zamiast wyjść w górę i wsadzić piłkę do kosza.
Igor Milicić chwali małe rzeczy, których nie widać w statystykach
- Olek musi pogodzić się z krytyką, przeanalizować swoją grę i zrobić wszystko, by się poprawić. Potencjał ma bardzo duży – dodaje Gortat. - Trzy lata temu grał z większą pewnością siebie, z większymi jajami. Dobrze, iż teraz przynajmniej walczy i nie odpuszcza - to trzeba podkreślić. Ja jestem pozytywnie do niego nastawiony, choć widzę w jego grze niedociągnięcia – komentuje Szymon Szewczyk, były kapitan reprezentacji, w tej chwili ekspert TVP Sport.
Jak grę Balcerowskiego ocenia selekcjoner Igor Milicić? Zapytaliśmy go o to na wtorkowej konferencji prasowej po meczu z Francją. – Wierzę w niego, tak jak w każdego mojego zawodnika. Myślę, iż z Francją zagrał lepszy mecz niż poprzednie i jego stać na więcej niż w tym spotkaniu. Otworzył nam pewne sytuacje w końcówce, gdy "rolował się" pod kosz, dzięki temu mieliśmy przewagę na zewnątrz. Jest wiele detali, które nasi środkowi dobrze robią, choćby jeżeli statystycznie nie grają dobrych meczów – mówił selekcjoner.
W czwartek Polacy rozegrają ostatni mecz fazy grupowej w Katowicach – o 20.30 zmierzą się z Belgią, która ma bilans 1-3 i straciła już szanse na awans. Zwycięstwo Polaków będzie oznaczać, iż zespół Milicicia nie spadnie poniżej drugiego miejsca w tabeli. Szansa na pierwsze jest iluzoryczna – Francja musiałaby przegrać z najsłabszą w grupie Islandią.