
Mateusz Kochalski znów przypomniał, iż potrafi zrobić różnicę choćby wtedy, gdy jego drużyna tonie. W meczu Karabachu z Napoli długo trzymał Azerów przy życiu, a włoskie media wręcz prześcigają się w pochwałach pod adresem polskiego bramkarza. I nie ma w tym krzty przesady – bo gdyby nie on, ta porażka wyglądałaby naprawdę brutalnie.
Spotkanie od samego początku układało się w jedną stronę, a ciężar gry spoczął głównie na barkach Kochalskiego. Polak wyciągał kolejne uderzenia, jakby robił to od niechcenia, a obrona rzutu karnego wykonywanego przez Rasmusa Højlunda była tylko jednym z elementów jego popisów. Później zatrzymał jeszcze przewrotkę Davida Neresa – interwencję, która przy odrobinie pecha mogłaby zostać viralem w zupełnie innym kontekście. W sumie zaliczył osiem skutecznych obron i praktycznie samodzielnie sprawił, iż wynik 0:2 utrzymywał się dłużej, niż byłoby to logiczne.
Nic dziwnego, iż Włosi ocenili jego występ tak wysoko. Eurosport wystawił Kochalskiemu notę 7,5, co jest najwyższą oceną spośród wszystkich zawodników Karabachu. Z Napoli na tym poziomie znalazł się tylko Scott McTominay, ale to właśnie Polak zebrał największe komplementy. Włoscy dziennikarze podkreślali, iż przy obu golach nie miał nic do powiedzenia, a resztę meczu rozegrał jak ktoś, kto kompletnie nie pasował do przegrywającej drużyny.
Pozytywnie oceniło go również TuttoMercatoWeb, wystawiając siedem. W ich notowaniu tylko Neres z Napoli otrzymał więcej. I znów – pojawił się ten sam wątek: Kochalski trzymał Karabach na powierzchni zdecydowanie dłużej, niż ktokolwiek się spodziewał. Mecz mógł zostać zamknięty już przed przerwą, a dzięki niemu gospodarze przez chwilę mogli wierzyć, iż coś jeszcze wyciągną.
W Polsce też nie przeszło to bez echa. Komentarz Mateusza Święcickiego był raczej celny niż przesadzony – „Pan Mateusz Kochalski dał radę. Koledzy nie”. Tyle iż właśnie takie występy robią dla bramkarza najlepszą robotę. Głośniej o nim mówią, gdy świeci w chaosie, a nie wtedy, gdy cała drużyna działa jak dobrze naoliwiona maszyna. I wygląda na to, iż ten wieczór w starciu z Napoli był jednym z tych, które fachowcy zapamiętają na dłużej.
Obroniony rzut karny, wspaniała parada przy strzale Neresa (gdyby wpadło nominacja do nagrody Puskasa pewna), osiem obronionych strzałów. Pan Mateusz Kochalski dał radę. Koledzy nie.
— Mateusz Święcicki (@matswiecicki) November 25, 2025
52 minut temu

















