PIŁKA NOŻNA. Mariusz Kukiełka, były reprezentant Polski, to jeden z zawodników kadry narodowej juniorów, która trzydzieści lat temu, wiosną 1993 roku wywalczyła mistrzostwo Europy do lat 16, a kilka miesięcy później czwarte miejsce w mundialu do lat 17. Jak dziś wspomina tamte turnieje i czym zajmuje się obecnie?
Mariusz Kukiełka, mistrz Europy U-16 z 1993 roku w tej chwili szkoli młodych futbolistów w Akademii Piłki Nożnej w Dublinie. Fot. Archiwum prywatne
Reprezentacja U-16 sprzed trzech dekad zapisała się w historii naszej piłki. Tworzyli ją piłkarze z roczników 1976 i 1977. Jak trafiłeś do kadry Andrzeja Zamilskiego?
- Dzięki udanym występom w Mistrzostwach Polski Juniorów oraz Pucharze imienia Wacława Kuchara. Właśnie tam trener Andrzej Zamilski, którego bardzo serdecznie pozdrawiam, zauważył moją grę i powołał mnie na obóz w Kobylej Górze. Ta kadra do lat szesnastu dopiero powstawała, ja byłem jednym z tych zawodników, którzy występowali w niej od początku aż do finałów Mistrzostw Europy U-16 i potem Mistrzostw Świata U-17.
W kadrze znaleźli się młodzi zawodnicy z różnych klubów, wszyscy w tak zwanym trudnym wieku. Trener potrzebował prawdopodobnie czasu, aby stworzyć z grupy nastolatków najlepszy zespół Europy w tej kategorii wiekowej.
- Wiadomo, iż w kadrze panowała rotacja, część chłopaków odchodziła, przybywali nowi. Stworzyliśmy natomiast fajną ekipę. Trener Zamilski, oprócz tego, iż był świetnym szkoleniowcem młodzieży, to dla nas jeszcze nieocenionym wychowawcą. Można było z nim porozmawiać nie tylko w na tematy boiskowe. Interesował się naszą edukacją, jak sobie radzimy w szkole. o ile doszłoby do sytuacji, iż ktoś „zawalił” naukę, to nie miał szans, aby pojawić się na zgrupowaniu reprezentacji.
- Dzięki udanym występom w Mistrzostwach Polski Juniorów oraz Pucharze imienia Wacława Kuchara. Właśnie tam trener Andrzej Zamilski, którego bardzo serdecznie pozdrawiam, zauważył moją grę i powołał mnie na obóz w Kobylej Górze. Ta kadra do lat szesnastu dopiero powstawała, ja byłem jednym z tych zawodników, którzy występowali w niej od początku aż do finałów Mistrzostw Europy U-16 i potem Mistrzostw Świata U-17.
W kadrze znaleźli się młodzi zawodnicy z różnych klubów, wszyscy w tak zwanym trudnym wieku. Trener potrzebował prawdopodobnie czasu, aby stworzyć z grupy nastolatków najlepszy zespół Europy w tej kategorii wiekowej.
- Wiadomo, iż w kadrze panowała rotacja, część chłopaków odchodziła, przybywali nowi. Stworzyliśmy natomiast fajną ekipę. Trener Zamilski, oprócz tego, iż był świetnym szkoleniowcem młodzieży, to dla nas jeszcze nieocenionym wychowawcą. Można było z nim porozmawiać nie tylko w na tematy boiskowe. Interesował się naszą edukacją, jak sobie radzimy w szkole. o ile doszłoby do sytuacji, iż ktoś „zawalił” naukę, to nie miał szans, aby pojawić się na zgrupowaniu reprezentacji.
My w swojej grupie także musieliśmy się docierać. Wiadomo, wśród ponad dwudziestu chłopaków o różnych charakterach jakieś konflikty są nieuniknione, ale wyniki, jakie osiągnęliśmy, pokazują, iż stworzyliśmy fajną ekipę. Mistrzostwa Europy U-16 odbyły się wiosną 1993 roku w Turcji. W finale, w Stambule zwyciężyliście Włochów 1:0.
- Tamta wygrana, decydujący gol Marcina Szulika to była esencja tego, o co w ogóle walczyliśmy, takie dopełnienie naszej pracy. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, iż szansa gry o taką stawkę może nam się już nie powtórzyć. Nie byliśmy faworytami tego turnieju, ale jechaliśmy do Turcji chcąc zwyciężać. Ja jestem takim człowiekiem, który zawsze walczy o wygraną, tak było wtedy i podobne odczucia towarzyszyły reszcie chłopaków. Oczywiście nikt tego głośno nie mówił, ale liczyliśmy na medal. Finałowe spotkanie przeciwko Włochom pokazało, iż byliśmy dobrze przygotowani, choć przed turniejem prawdopodobnie kilka osób stawiało na nas, iż zostaniemy mistrzami Europy.
Które spotkanie z tamtej imprezy zapamiętałeś szczególnie?
- Myślę, iż właśnie ten finał przeciwko Włochom, ale zanim do niego doszło, to nasze oczekiwania wzrastały z każdym wcześniejszym spotkaniem, dla nas ranga tej imprezy rosła z każdym kolejnym dniem. Musieliśmy przejść wiele przeszkód, aby zagrać o tytuł mistrzowski. Finał to już była „wisienka na torcie”.
Możemy w ogóle porównać poziom piłki młodzieżowej, tej w Polsce, Europie, do obecnego? Masz porównanie, bo w tej chwili w Irlandii pracujesz w szkółce z młodymi futbolistami.
- Poziom przed laty nie był może dużo lepszy niż obecnie, ale widzę różnice. Teraz trenerzy uczą dzieci, co to „skanowanie przestrzeni” czy „partycypacja”, a nie ma czasu zająć się podstawami, jak przyjęcie piłki, podanie czy uderzenia. Kiedyś na forum trenerskim zapytałem, czemu nie skupiamy się na elementarnych sprawach tylko właśnie na tej „partycypacji” to usłyszałem, iż nie ma na to czasu, bo to nie jest trening ścisły. Potem mamy takie efekty a nie inne, iż przez lata nasze młodzieżowe reprezentacje nie były w stanie dostać się do finałów mistrzostw Europy. Dopiero ostatnio dokonały tego kadry do lat 17 i 19. W kraju, gdzie mieszka niespełna czterdzieści milionów ludzi, jeżeli mielibyśmy od początku dobre szkolenie, to w takim imprezach młodzież grałaby co roku.
W przeciwieństwie do was, juniorów z początku lat 90. młodzież ma dziś lepsze warunki do gry i treningu, choć może nie jest to jakąś regułą.
- My radziliśmy sobie w tych warunkach, które mieliśmy. Czego potrzebujesz? Boiska, piłki i dobrego trenera. To wystarczy. Naprawdę nie były dla nas najważniejsze marki butów i strojów.
- Tamta wygrana, decydujący gol Marcina Szulika to była esencja tego, o co w ogóle walczyliśmy, takie dopełnienie naszej pracy. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, iż szansa gry o taką stawkę może nam się już nie powtórzyć. Nie byliśmy faworytami tego turnieju, ale jechaliśmy do Turcji chcąc zwyciężać. Ja jestem takim człowiekiem, który zawsze walczy o wygraną, tak było wtedy i podobne odczucia towarzyszyły reszcie chłopaków. Oczywiście nikt tego głośno nie mówił, ale liczyliśmy na medal. Finałowe spotkanie przeciwko Włochom pokazało, iż byliśmy dobrze przygotowani, choć przed turniejem prawdopodobnie kilka osób stawiało na nas, iż zostaniemy mistrzami Europy.
Które spotkanie z tamtej imprezy zapamiętałeś szczególnie?
- Myślę, iż właśnie ten finał przeciwko Włochom, ale zanim do niego doszło, to nasze oczekiwania wzrastały z każdym wcześniejszym spotkaniem, dla nas ranga tej imprezy rosła z każdym kolejnym dniem. Musieliśmy przejść wiele przeszkód, aby zagrać o tytuł mistrzowski. Finał to już była „wisienka na torcie”.
Możemy w ogóle porównać poziom piłki młodzieżowej, tej w Polsce, Europie, do obecnego? Masz porównanie, bo w tej chwili w Irlandii pracujesz w szkółce z młodymi futbolistami.
- Poziom przed laty nie był może dużo lepszy niż obecnie, ale widzę różnice. Teraz trenerzy uczą dzieci, co to „skanowanie przestrzeni” czy „partycypacja”, a nie ma czasu zająć się podstawami, jak przyjęcie piłki, podanie czy uderzenia. Kiedyś na forum trenerskim zapytałem, czemu nie skupiamy się na elementarnych sprawach tylko właśnie na tej „partycypacji” to usłyszałem, iż nie ma na to czasu, bo to nie jest trening ścisły. Potem mamy takie efekty a nie inne, iż przez lata nasze młodzieżowe reprezentacje nie były w stanie dostać się do finałów mistrzostw Europy. Dopiero ostatnio dokonały tego kadry do lat 17 i 19. W kraju, gdzie mieszka niespełna czterdzieści milionów ludzi, jeżeli mielibyśmy od początku dobre szkolenie, to w takim imprezach młodzież grałaby co roku.
W przeciwieństwie do was, juniorów z początku lat 90. młodzież ma dziś lepsze warunki do gry i treningu, choć może nie jest to jakąś regułą.
- My radziliśmy sobie w tych warunkach, które mieliśmy. Czego potrzebujesz? Boiska, piłki i dobrego trenera. To wystarczy. Naprawdę nie były dla nas najważniejsze marki butów i strojów.
My dziś mówimy o warunkach, żeby one były jak najlepsze. W porządku, ale kto ma uczyć młodzież, jeżeli najpierw nie zadbamy o szkolenie trenerów. jeżeli ten element zaniedbamy, to nie pomoże choćby najlepsza baza i warunki. Na początku dzieciom potrzebny jest wychowawca, który zacznie od podstaw „przyjmij i zagraj piłkę”, a nie od skanowania przestrzeni.
Na jakie elementy kładł nacisk Andrzej Zamilski?
- Na kulturę gry, aby jak najdłużej utrzymywać się przy piłce i korzystać z tego, iż ją posiadamy. Mieliśmy pokazywać na boisku nasze umiejętności i to, co posiadamy najlepszego, a nie skupiać się na blokowaniu rywala i przeszkadzaniu mu. Dlatego my staraliśmy się grać piłką, jak najdłużej utrzymywać się w jej posiadaniu. Każdy z nas wiedział, jaki ma potencjał i co zrobić, żeby wykorzystać go dla dobra drużyny. Trener Zamilski tłumaczył nam właśnie, na czym polega praca zespołowa. Lubisz dryblować? Ok, ale jeszcze większą wartością jest, aby to przyniosło korzyść twojej drużynie.
Na jakie elementy kładł nacisk Andrzej Zamilski?
- Na kulturę gry, aby jak najdłużej utrzymywać się przy piłce i korzystać z tego, iż ją posiadamy. Mieliśmy pokazywać na boisku nasze umiejętności i to, co posiadamy najlepszego, a nie skupiać się na blokowaniu rywala i przeszkadzaniu mu. Dlatego my staraliśmy się grać piłką, jak najdłużej utrzymywać się w jej posiadaniu. Każdy z nas wiedział, jaki ma potencjał i co zrobić, żeby wykorzystać go dla dobra drużyny. Trener Zamilski tłumaczył nam właśnie, na czym polega praca zespołowa. Lubisz dryblować? Ok, ale jeszcze większą wartością jest, aby to przyniosło korzyść twojej drużynie.
Dla młodzieży wczesnych lat 90. sam udział w takim turnieju był już wielkim wydarzeniem. Większość waszych rówieśników mogła o nim pomarzyć.
- Dla nas to było duże przeżycie. Jako młody chłopak grywasz w Pucharze Syrenki czy Kuchara a tymczasem jedziesz na mistrzostwa Europy czy świata, wchodzisz na duży stadion, na którym zasiadają tysiące kibiców. Grasz w turnieju, gdzie rywalizuje kilkanaście drużyn, jest oprawa, atmosfera, cała ta otoczka. Jako mistrzowie Europy walczyliście w tym samym roku w Mistrzostwach Świata do lat 17. Zajęliście tam czwarte miejsce. Był niedosyt, czy jednak wynik na miarę możliwości ówczesnej kadry?
- Zawsze można rozpamiętywać, gdybać. Może jeżeli na przykład nie przegralibyśmy półfinałowego meczu z Nigerią (1:2), to ten turniej ułożyłby nam się inaczej. Przy odrobinie szczęścia moglibyśmy zająć wyższą lokatę, natomiast uważam, iż potencjał tej drużyny został niemal w stu procentach wykorzystany. Tak to wyglądało wówczas i z dzisiejszej perspektywy.
To jest temat złożony i na długie rozważania, ale dlaczego tak niewielu zawodników z tamtej reprezentacji U-16 po latach zagrało w pierwszej reprezentacji Polski? adekwatnie oprócz ciebie, Mirosława Szymkowiaka i Arkadiusza Radomskiego reszta się do niej nie przebiła.
- O tym można by napisać pracę dyplomową. Dziś na przykład w ligowych zespołach w Polsce występuje określona ilość zawodników tylko dlatego, iż są w wieku młodzieżowca. Kiedyś tego przepisu nie było. Ja miałem akurat to szczęście, iż trener Ś.P. Janusz Gałek w Siarce Tarnobrzeg stawiał na mnie, byłem jednym z najmłodszych zawodników w ówczesnej pierwszej lidze, podobnie było z Mirkiem Szymkowiakiem, Maćkiem Terleckim, Arkiem Radomskim, Jackiem Magierą czy bramkarzem Maciejem Bledzewskim. Nie każdy z chłopaków miał jednak taką samą sytuację i reszta już nie zdołała się przebić. Co zresztą dzieje się dziś? Reprezentant Polski do lat 19 w swoim klubie nie może liczyć na miejsce w podstawowym składzie, bo zajmuje je zawodnik z dajmy na to trzeciej czy czwartej ligi hiszpańskiej i on gra tylko dlatego, iż jest obcokrajowcem, którego klub kupił. Trenerzy siedzą jak na beczce prochu, bo po przegraniu trzech meczów mogą stracić stanowisko. Większość nie chce więc ryzykować stawiając na młodych wychowanków.
- Dla nas to było duże przeżycie. Jako młody chłopak grywasz w Pucharze Syrenki czy Kuchara a tymczasem jedziesz na mistrzostwa Europy czy świata, wchodzisz na duży stadion, na którym zasiadają tysiące kibiców. Grasz w turnieju, gdzie rywalizuje kilkanaście drużyn, jest oprawa, atmosfera, cała ta otoczka. Jako mistrzowie Europy walczyliście w tym samym roku w Mistrzostwach Świata do lat 17. Zajęliście tam czwarte miejsce. Był niedosyt, czy jednak wynik na miarę możliwości ówczesnej kadry?
- Zawsze można rozpamiętywać, gdybać. Może jeżeli na przykład nie przegralibyśmy półfinałowego meczu z Nigerią (1:2), to ten turniej ułożyłby nam się inaczej. Przy odrobinie szczęścia moglibyśmy zająć wyższą lokatę, natomiast uważam, iż potencjał tej drużyny został niemal w stu procentach wykorzystany. Tak to wyglądało wówczas i z dzisiejszej perspektywy.
To jest temat złożony i na długie rozważania, ale dlaczego tak niewielu zawodników z tamtej reprezentacji U-16 po latach zagrało w pierwszej reprezentacji Polski? adekwatnie oprócz ciebie, Mirosława Szymkowiaka i Arkadiusza Radomskiego reszta się do niej nie przebiła.
- O tym można by napisać pracę dyplomową. Dziś na przykład w ligowych zespołach w Polsce występuje określona ilość zawodników tylko dlatego, iż są w wieku młodzieżowca. Kiedyś tego przepisu nie było. Ja miałem akurat to szczęście, iż trener Ś.P. Janusz Gałek w Siarce Tarnobrzeg stawiał na mnie, byłem jednym z najmłodszych zawodników w ówczesnej pierwszej lidze, podobnie było z Mirkiem Szymkowiakiem, Maćkiem Terleckim, Arkiem Radomskim, Jackiem Magierą czy bramkarzem Maciejem Bledzewskim. Nie każdy z chłopaków miał jednak taką samą sytuację i reszta już nie zdołała się przebić. Co zresztą dzieje się dziś? Reprezentant Polski do lat 19 w swoim klubie nie może liczyć na miejsce w podstawowym składzie, bo zajmuje je zawodnik z dajmy na to trzeciej czy czwartej ligi hiszpańskiej i on gra tylko dlatego, iż jest obcokrajowcem, którego klub kupił. Trenerzy siedzą jak na beczce prochu, bo po przegraniu trzech meczów mogą stracić stanowisko. Większość nie chce więc ryzykować stawiając na młodych wychowanków.
Chłopak z kadry U-17, U-19 musi tymczasem grać w swoim klubie, bo dzięki temu podnosi swoje umiejętności. W przeciwnym razie po skończeniu wieku juniora on gdzieś po prostu ginie, nie ma szansy się przebić.
Co z tego, iż on choćby zdobędzie mistrzostwo Europy w swojej kategorii wiekowej, skoro wróci do klubu i wyląduje na ławce lub zostanie wypożyczony do jakiejś drużyny w trzeciej lidze, aby tam się ogrywać. Według mnie to nie jest jednak żadne ogrywanie tylko stagnacja, spadek umiejętności.
Porozmawiajmy o twojej karierze w pierwszej reprezentacji. Czujesz dziś niedosyt, iż mogło być lepiej, czy wykorzystałeś swój potencjał na miarę możliwości?
- W pierwszej reprezentacji zadebiutowałem za kadencji selekcjonera Jerzego Engela, konkurencja była mocna. Ja grywałem wówczas na obronie lub jako defensywny pomocnik. Podstawowymi zawodnikami byli Tomaszowie – Wałdoch, Hajto, Jacek Bąk, Radek Kałużny, Piotrek Świerczewski, Arek Bąk. Panowała duża rywalizacja, ale jej się nie bałem. Trener Engel widział dla mnie takie a nie inne miejsce w reprezentacji, ja cieszyłem się w ogóle z tego, iż byłem powoływany. Rozegrałem w niej 20 meczów. Mało? Nie mnie to oceniać, na tyle było mnie stać.
Na pewno miło wspominasz sam awans do mundialu w Korei Południowej i Japonii. 1 września 2001 roku, po zwycięstwie nad Norwegią 3:0, świętowałeś z kolegami, choć wówczas byłeś akurat rezerwowym.
- Powiem tak – to był dla mnie najlepszy i zarazem najgorszy czas jeżeli chodzi o reprezentację Polski. Kilka miesięcy po tym awansie, w styczniu 2002 roku doznałem kontuzji wiązadeł w kolanie.
Porozmawiajmy o twojej karierze w pierwszej reprezentacji. Czujesz dziś niedosyt, iż mogło być lepiej, czy wykorzystałeś swój potencjał na miarę możliwości?
- W pierwszej reprezentacji zadebiutowałem za kadencji selekcjonera Jerzego Engela, konkurencja była mocna. Ja grywałem wówczas na obronie lub jako defensywny pomocnik. Podstawowymi zawodnikami byli Tomaszowie – Wałdoch, Hajto, Jacek Bąk, Radek Kałużny, Piotrek Świerczewski, Arek Bąk. Panowała duża rywalizacja, ale jej się nie bałem. Trener Engel widział dla mnie takie a nie inne miejsce w reprezentacji, ja cieszyłem się w ogóle z tego, iż byłem powoływany. Rozegrałem w niej 20 meczów. Mało? Nie mnie to oceniać, na tyle było mnie stać.
Na pewno miło wspominasz sam awans do mundialu w Korei Południowej i Japonii. 1 września 2001 roku, po zwycięstwie nad Norwegią 3:0, świętowałeś z kolegami, choć wówczas byłeś akurat rezerwowym.
- Powiem tak – to był dla mnie najlepszy i zarazem najgorszy czas jeżeli chodzi o reprezentację Polski. Kilka miesięcy po tym awansie, w styczniu 2002 roku doznałem kontuzji wiązadeł w kolanie.
Miałem świadomość tego, iż jeżeli byłbym wówczas zdrowy, to na 80 procent znalazłbym się w kadrze na mundial. Dawał mi to odczuć także trener Engel. Straciłem pół roku, nie było mi dane pojechać na najważniejszą piłkarską imprezę na świecie… Nie ma co ukrywać, czułem się rozgoryczony. W kadrze występowałeś jeszcze za kadencji Pawła Janasa. Najpierw jednak nie udało wam się awansować do Mistrzostw Europy, a kiedy reprezentacja dostała się do kolejnego mundialu, ciebie już w niej nie było.
- Byłem powoływany jeszcze przez Zbigniewa Bońka, potem Janasa. Strzeliłem trzy gole w pierwszej reprezentacji. Cóż, potem już nie znalazłem uznania, mimo iż regularnie występowałem w Bundeslidze, w barwach Energie Cottbus. Trener Janas miał jednak swoją koncepcję, stawiał na innych zawodników i ja to rozumiem. Obrażanie się nie ma sensu. To trener bierze odpowiedzialność za to, kogo powołuje i późniejsze wyniki. Zawodnik ma robić wszystko, aby na to powołanie zasłużyć.
Jak ocenisz obecną reprezentację Polski, pod wodzą Fernando Santosa? Mecze z Czechami i Albanią w eliminacjach do Mistrzostw Europy dostarczyły nam różnych wniosków, optymizmu wielkiego nie ma.
- Trener Santos ma bardzo bogate CV i doświadczenie, ale ciężko oceniać jego pracę w Polsce po tak krótkim czasie. Pierwszy mecz z Czechami absolutnie nam nie wyszedł, pokonaliśmy Albanię i w zasadzie cieszy tylko wynik tego spotkania. Następuje wymiana pokoleniowa. Z kadrą żegnać się będą tacy zawodnicy jak Kamil Glik, Grzegorz Krychowiak, Kamil Grosicki, wiadomo, od lat na topie utrzymuje się Robert Lewandowski, ale nie można bazować tylko na nim, ale szukać nowych piłkarzy, którzy dadzą tej reprezentacji jakość. Budowa kadry to praca długofalowa, ale do tego potrzebna jest stabilizacja. Nie osiągniemy jej, jeżeli co roku lub co kilka miesięcy będą zmiany trenerów w reprezentacji czy też w klubach. Szkoleniowiec musi mieć czas wprowadzić swój system, dopiero wtedy go rozliczajmy.
- Byłem powoływany jeszcze przez Zbigniewa Bońka, potem Janasa. Strzeliłem trzy gole w pierwszej reprezentacji. Cóż, potem już nie znalazłem uznania, mimo iż regularnie występowałem w Bundeslidze, w barwach Energie Cottbus. Trener Janas miał jednak swoją koncepcję, stawiał na innych zawodników i ja to rozumiem. Obrażanie się nie ma sensu. To trener bierze odpowiedzialność za to, kogo powołuje i późniejsze wyniki. Zawodnik ma robić wszystko, aby na to powołanie zasłużyć.
Jak ocenisz obecną reprezentację Polski, pod wodzą Fernando Santosa? Mecze z Czechami i Albanią w eliminacjach do Mistrzostw Europy dostarczyły nam różnych wniosków, optymizmu wielkiego nie ma.
- Trener Santos ma bardzo bogate CV i doświadczenie, ale ciężko oceniać jego pracę w Polsce po tak krótkim czasie. Pierwszy mecz z Czechami absolutnie nam nie wyszedł, pokonaliśmy Albanię i w zasadzie cieszy tylko wynik tego spotkania. Następuje wymiana pokoleniowa. Z kadrą żegnać się będą tacy zawodnicy jak Kamil Glik, Grzegorz Krychowiak, Kamil Grosicki, wiadomo, od lat na topie utrzymuje się Robert Lewandowski, ale nie można bazować tylko na nim, ale szukać nowych piłkarzy, którzy dadzą tej reprezentacji jakość. Budowa kadry to praca długofalowa, ale do tego potrzebna jest stabilizacja. Nie osiągniemy jej, jeżeli co roku lub co kilka miesięcy będą zmiany trenerów w reprezentacji czy też w klubach. Szkoleniowiec musi mieć czas wprowadzić swój system, dopiero wtedy go rozliczajmy.
Jeśli w klubach młodzież nie będzie dostawać szans, to na końcu i trener reprezentacji będzie wybierał zawodników z węższego grona, tych samych od kilku czy choćby kilkunastu lat. Nie tędy droga, tak nie zyskamy nowej jakości, jeżeli nie będzie tego materiału ludzkiego. Czym zająłeś się po zakończeniu swojej kariery piłkarskiej?
- Jestem współzałożycielem, koordynatorem klubu oraz prowadzę drużynę U-14 Akademii Piłki Nożnej w Dublinie. Na początku skupialiśmy się tylko na polskich dzieciach, ale w tej chwili drzwi do Akademii otwarte są dla wszystkich dzieci chcących trenować piłkę nożną. Od roku związani jesteśmy partnerstwem z Akademia Atletico Madryt, a od maja będziemy oficjalna Akademia Atletico Madryt w Dublinie, jedyna w Europie poza Madrytem, z czego ogromnie się cieszę. Będziemy wdrażać metody szkoleniowe Atletico Madryt w naszej Akademii, przy pomocy przedstawiciela Akademii Atletico Madryt, który będzie pełnił rolę koordynatora szkolenia. Będziemy organizować wyjazdy do Madrytu dla naszych zawodników, jak również planujemy gościć u siebie zawodników Akademii Atletico. Przy okazji naszej rozmowy, chciałbym poinformować, iż w lipcu w Tarnobrzegu jako pierwsi organizujemy obóz piłkarski Atletico de Madryt, na który serdecznie zapraszamy!
Dziękuję za rozmowę.
PIOTR STAŃCZAK
Mariusz Kukiełka (rocznik 1976) piłkarską karierę rozpoczynał w grupach młodzieżowych Siarki Tarnobrzeg. Także w barwach tego klubu zadebiutował w seniorskiej piłce oraz w ekstraklasie (7 października 1992 – mecz z Zawiszą Bydgoszcz: miał wtedy 15 lat). W barwach Siarki zagrał w 105 ligowych meczach i strzelił 7 goli (z czego w ekstraklasie 59 meczów - 2 bramki).
Kariera w Polsce: Siarka Tarnobrzeg (1992-1996; 2015), GKS Bełchatów (1996-1997), Amica Wronki (1999-2001), Wisła Kraków (2004), Wisła Sandomierz (2014), JKS 1909 Jarosław (2015).
Razem w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce wystąpił w 169 meczach i strzelił 19 goli. Największe sukcesy w Polsce: dwa razy był mistrzem Polski z Wisłą Kraków (2004, 2005), zdobył dwa razy Puchar Polski z Amicą Wronki (1999, 2000).
Poza granicami Polski grał w takich klubach jak: Roda Kerkrade (Holandia - 1997-1998), PAOK Saloniki (Grecja - 2002-2003), 1. FC Nürnberg (Niemcy - 2003), Dynamo Drezno (Niemcy - 2005-2006), Energie Cottbus (Niemcy - 2006-2009), Skoda Xanti (Grecja - 2009), Germania Windeck (Niemcy - 2010-2011), Viktoria Koeln (2011-2013).
Największy sukces: Puchar Grecji z PAOK Saloniki (2003).
W 1993 roku został powołany do Reprezentacji Polski, na Mistrzostwa Europy U-16 organizowane w Turcji. Młodzi Polacy, pod wodzą Andrzeja Zamilskiego dotarli do finału w Stambule, gdzie pokonali 1:0 Włochy i zostali mistrzami Europy U-16. W seniorskiej kadrze narodowej zagrał 20 razy i strzelił 3 gole (debiut w 1997 roku w meczu z Czechami).
Obecnie prowadzi w Irlandii Akademię Atletico de Madrid.
Kariera w Polsce: Siarka Tarnobrzeg (1992-1996; 2015), GKS Bełchatów (1996-1997), Amica Wronki (1999-2001), Wisła Kraków (2004), Wisła Sandomierz (2014), JKS 1909 Jarosław (2015).
Razem w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce wystąpił w 169 meczach i strzelił 19 goli. Największe sukcesy w Polsce: dwa razy był mistrzem Polski z Wisłą Kraków (2004, 2005), zdobył dwa razy Puchar Polski z Amicą Wronki (1999, 2000).
Poza granicami Polski grał w takich klubach jak: Roda Kerkrade (Holandia - 1997-1998), PAOK Saloniki (Grecja - 2002-2003), 1. FC Nürnberg (Niemcy - 2003), Dynamo Drezno (Niemcy - 2005-2006), Energie Cottbus (Niemcy - 2006-2009), Skoda Xanti (Grecja - 2009), Germania Windeck (Niemcy - 2010-2011), Viktoria Koeln (2011-2013).
Największy sukces: Puchar Grecji z PAOK Saloniki (2003).
W 1993 roku został powołany do Reprezentacji Polski, na Mistrzostwa Europy U-16 organizowane w Turcji. Młodzi Polacy, pod wodzą Andrzeja Zamilskiego dotarli do finału w Stambule, gdzie pokonali 1:0 Włochy i zostali mistrzami Europy U-16. W seniorskiej kadrze narodowej zagrał 20 razy i strzelił 3 gole (debiut w 1997 roku w meczu z Czechami).
Obecnie prowadzi w Irlandii Akademię Atletico de Madrid.
Skrót meczu San Marino - Polska (0:2) we wrześniu 2002 roku i gol Mariusza Kukiełki.
Reprezentacja Polski U-16 na mistrzostwach Europy Turcja 1993:
(Według kolejności alfabetycznej): Artur Andruszczak (Stilon Gorzów Wielkopolski), Piotr Bielak (Lublinianka Lublin), Andrzej Bledzewski (Bałtyk Gdynia, 1A), Marcin Drajer (Lech Poznań), Sylwester Janowski (Siarka Tarnobrzeg), Tomasz Kosztowniak (Śląsk Wrocław), Marek Kowalczyk (Włókniarz Wrocław), Mariusz Kukiełka (Siarka Tarnobrzeg, 20A/3), Jacek Magiera (Raków Częstochowa), Arkadiusz Radomski (Lech Poznań, 30A/0), Wojciech Rajtar (Hutnik Kraków), Marcin Szulik (Dozamet Nowa Sól), Mirosław Szymkowiak (Olimpia Poznań, 33A/3), Maciej Terlecki (Polonia Warszawa, 1A/0), Marcin Thiede (Zawisza Bydgoszcz), Artur Wyczałkowski (Wisła Płock). Trener Andrzej Zamilski.(na podstawie portalu Łączy nas Piłka)
Wyniki reprezentacji U-16 w Mistrzostwach Europy 1993 w Turcji:
Faza grupowa:
POLSKA - Szwajcaria 1:1
POLSKA - Islandia 2:0
POLSKA - Irlandia Północna 1:0
Ćwierćfinał:
POLSKA - Belgia 0:0 po dogrywce, karne 2:0
Półfinał:
POLSKA - Francja 2:1 po dogrywce
Finał:
POLSKA - Włochy 1:0
Wyniki reprezentacji U-17 w Mistrzostwach Świata 1993 w Japonii:
Faza grupowa:
POLSKA - Chiny 2:0
POLSKA - Tunezja 3:1
POLSKA - Chile 3:2
Ćwierćfinał:
POLSKA - USA 3:0
Półfinał:
POLSKA - Nigeria 1:2
Mecz o trzecie miejsce:
POLSKA - Chile 1:1 po dogrywce, karne 2:4
POLECAM:
- Karol Świderski zdobył gola w meczu Polska - Albania. "To mój piłkarski syn" - wspomina jego były trener
- Arkadiusz Onyszko o reprezentacji olimpijskiej i występach w Danii: w Aalborgu przegrałem tylko raz
- Grzegorz Szamotulski wspomina mecze w reprezentacji. Po alarmie bombowym w Anglii obronił karnego
- Dariusz Gęsior o meczu Urugwaj - Polska: przed debiutem w reprezentacji walczyłem z... jelitówką
- Kiko Narvaez: Po igrzyskach olimpijskich w Jerez de la Frontera witały mnie tysiące kibiców. Dotarło do mnie, iż dokonałem czegoś niesamowitego