Marciniak podjął kluczową decyzję w Lidze Mistrzów. Wielka kontrowersja

2 dni temu
Zdjęcie: REUTERS/Susana Vera Licencja do 20250411


Dla Szymona Marciniaka najważniejsza w derbach Madrytu w Lidze Mistrzów była decyzja podjęta w serii rzutów karnych. Wówczas Polak anulował gola zdobytego przez Juliana Alvareza, piłkarza Atletico. To wzbudziło wielkie kontrowersje. Poprosiliśmy ekspertów o ocenę pracy Marciniaka w hitowym starciu.
Sędziowie - nie bez racji - powtarzają, iż najczęściej mówi się o nich źle albo wcale. Ostatnio mówiło się bardzo dużo - mnożyły się błędy, mylili się sędziowie na boisku i za monitorami, w ligowych i pucharowych meczach. Dobry występ Szymona Marciniaka w tak prestiżowym spotkaniu, jak derby Madrytu w 1/8 Ligi Mistrzów był szansą, by wreszcie odwrócić kartę. Samo zaproszenie go do prowadzenia spotkania tej rangi potwierdziło natomiast, iż UEFA wciąż bardzo go ceni.


REKLAMA


Zobacz wideo Kolejna burza wokół decyzji VAR. Żelazny: Sędziowie stracili szacunek u piłkarzy


Powtórki pokazały, iż piłka trafiła w rękę piłkarza Atletico Madryt. Marciniak nie podyktował rzutu karnego. Eksperci oceniają tę decyzję
Sam mecz od początku był bardzo emocjonujący. Atletico rzuciło się na Real z pianą na ustach i już w 28. sekundzie odrobiło straty z pierwszego meczu. Rodrigo De Paul zagrał piłkę w pole karne, Giuliano Simeone trącił ją piętą, a Conor Gallagher z bliska wbił do bramki. Od tej pory mecz przebiegał według scenariusza nakreślonego przez Diego Simeone - jego zespół mógł oddać inicjatywę Realowi i grać defensywnie. A potrafi to robić jak mało który. Wszelkie ścieżki prowadzące do bramki zostały więc zablokowane. Im bliżej pola karnego Jana Oblaka, tym rywale mieli mniej miejsca. Real w pierwszej połowie został kompletnie zneutralizowany. Dość powiedzieć, iż dopiero w 26. minucie zdołał oddać pierwszy strzał na bramkę. To Atletico - po kontratakach - stwarzało większe zagrożenie i gdyby nie kilka świetnych interwencji Thibauta Courtoisa jeszcze przed przerwą podwyższyłoby prowadzenie.


Ale po drodze Real miał jedną groźną szansę. Była 20. minuta, a Vinicius Junior w bocznym sektorze w końcu zdołał uciec obrońcom. Gdy zbliżał się do linii końcowej, stracił równowagę, ale upadając zdołał jeszcze zagrać piłkę w pole karne. Trafił w rękę biegnącego tuż obok Giuliano Simeone. Brazylijczyk od razu zaczął domagać się odgwizdania rzutu karnego. Szymon Marciniak był dobrze ustawiony, widział tę sytuację niemal idealnie i od razu pokazał, iż nie ma zamiaru podyktować jedenastki. VAR w tej kontrowersyjnej sytuacji nie interweniował.
Telewizyjne powtórki wyraźnie pokazały, iż piłka trafiła w rękę zawodnika Atletico. O ocenę pytamy więc dwóch polskich sędziów, którzy na co dzień prowadzą mecze ekstraklasy. - interesująca szkoleniowo sytuacja. Są argumenty za tym, by grać dalej: mały dystans, naturalnie ułożona ręka. Pytanie, czy ręka w momencie kontaktu odstawała już tak bardzo, aby uznać to za "out of the body" [czyli rękę będącą poza obrysem ciała - red.]. Na razie nie ma idealnej powtórki z linii zagrania, ale na podstawie ujęć, które są dostępne, zgodzę się z Szymonem. Ważne jest to, iż zawodnik Atletico ma ręce w dole, a piłka jest uderzona z bliska - mówi jeden z nich, a drugi używa niemal identycznych argumentów. Dodaje, iż Giuliano Simeone nie wykonał ruchu ręką do piłki, a jej ułożenie należy uznać za naturalne.
Zgadza się z tym również Marcin Borski, były sędzia międzynarodowy. - Ręka jest w naturalnej pozycji, nastrzelona z bliska - twierdzi.


To było imponujące! Szymon Marciniak jest gwarancją jakości
W drugiej połowie Real zaczął częściej dochodzić do głosu, a najlepszą okazję miał w 70. minucie. Wyprowadził wtedy błyskawiczny kontratak. Mbappe zdołał się rozpędzić, minąć dwóch rywali i wpaść z piłką w pole karne. Ten drugi z miniętych - Clement Lenglet postanowił za wszelką cenę go powalić. Marciniak od razu podyktował rzut karny i ukarał obrońcę Atletico żółtą kartką. Do piłki podszedł Vinicius, ale fatalnie przestrzelił. Mierzył w prawe okienko bramki, ale piłka spadła w odległym rzędzie sektora za bramką. Później, mimo kilku groźnych strzałów z obu stron, gole nie padły i do wyłonienia zwycięzcy potrzebna była dogrywka, a później rzuty karne. W nich lepszy okazał się Real.
Tam doszło do drugiej kontrowersji z udziałem Marciniaka. Drugim wykonawcą rzutu karnego w Atletico był Julian Alvarez. Tuż przed oddaniem strzału się poślizgnął, ale mimo to piłka wpadła do bramki. Początkowo wydawało się, iż gol został zaliczony. Piłkarz zdążył wrócić na środek boiska i dołączyć do czekających tam kolegów, a do piłki podszedł już kolejny piłkarz Realu. Wtedy Marciniak pokazał, iż przy strzale Alvareza doszło do podwójnego dotknięcia piłki, co jest niedozwolone i skutkuje anulowaniem gola. Argentyńczyk miał pecha, bo pierwszy kontakt z piłką był niewielki. Każdemu strzałowi z rzutu karnego pod tym kątem przyglądają się sędziowie VAR. I to oni dostrzegli nieprawidłowość. Zgłosili to Marciniakowi, a on jednoznacznymi gestami wytłumaczył, dlaczego rzut karny Alvareza uznaje się za niestrzelony.
- Alvarez przed oddaniem strzału się poślizgnął, więc lewą nogą, na której stał, delikatnie dotknął piłkę, a prawą ją uderzył. Potrzeba bardzo dokładnych powtórek, by to dostrzec i ocenić. Trudno to zrobić sprzed telewizora, więc nie chcę rozstrzygać. Ale sędziowie VAR mają odpowiedni sprzęt i technikę obrazu, więc zakładam, iż faktycznie tak było. W takiej sytuacji gol nie mógł zostać uznany. Dobrze, jakby UEFA pokazała dokładną powtórkę i ucięła wszelkie kontrowersje - tłumaczy Marcin Borski.


Wracając do samego meczu i występu Marciniaka. W zeszłym tygodniu opublikowaliśmy w Sport.pl długą rozmowę o sędziowaniu z Adamem Lyczmańskim. To były sędzia i ekspert, który co tydzień ocenia i rozstrzyga kontrowersje sędziowskie w studiu Canal+. Stwierdził w niej, iż Marciniak bezsprzecznie wciąż jest najlepszym polskim sędzią. - Najlepszym w historii i najlepszym obecnie, choć on także czasem się myli. Jak każdy sędzia na świecie - powiedział i zwrócił uwagę, iż Marciniak doskonale sprawdza się w meczach podwyższonego ryzyka, bardzo prestiżowych, o dużym napięciu, z wieloma gwiazdami na boisku. - Zobaczymy choćby, jak zarządzał piłkarzami Milanu i Feyenoordu. W tym jest mistrzem świata. On nie tyle mecz sędziuje, co go prowadzi. Ma osobowość, ma autorytet - stwierdził.


I w derbach Madrytu to właśnie rzucało się w oczy. Mimo iż kwestia awansu do końca była nierozstrzygnięta, a emocji nie brakowało, to Marciniak nie pozwolił, by choć na chwilę ten mecz wymknął mu się z rąk, a piłkarze stracili nad sobą kontrolę. Poradził sobie z Viniciusem, który bywa utrapieniem dla sędziów - gdy przesadził i ostrzej zaatakował rywala, od razu dostał żółtą kartkę. Wcześniej, gdy podczas rzutu rożnego doszło do spięcia między Giuliano Simeone a Kylianem Mbappe, wkroczył do akcji i utemperował Argentyńczyka. Z Francuzem z kolei porozmawiał spokojniej, z uśmiechem na twarzy, jak ze starym znajomym z finału mundialu w Katarze. Marciniak wiedział, kiedy przymknąć oko, a kiedy sięgnąć po kartkę. Nie umknęło mu żadne poważne przewinienie - ani faul na Mbappe w polu karnym, ani agresywne wejście Cesara Azpilicuety w dogrywce, za które ukarał go żółtą kartką. Do końca potrafił regulować temperaturę spotkania - na tyle, na ile może to zrobić sędzia. Gdy piłkarze obu zespołów zaczynali się sprzeczać i przepychać (choć jak na starcie Atletico z Realem i tak dochodziło do tego stosunkowo rzadko), to momentalnie wkraczał między nich i nie dopuszczał do eskalacji.
"Zawodnicy rozumieli, gdzie sędzia wyznaczył granicę. Przez większość meczu akceptowali jego decyzje"
- Wzorowo prowadzony mecz - ocenia Borski. - Pełna kontrola Szymona nad bardzo trudnym i gorącym spotkaniem. Pozwolił płynnie grać, ale zawodnicy rozumieli, gdzie wyznaczył granicę. Przez większość meczu akceptowali jego decyzje i zachowywali się sportowo. Dopiero w końcówce dogrywki zrobiło się goręcej, ale wtedy Szymon wkroczył z kartkami za niesportowe zachowanie, co przy takiej stawce, takich drużynach i derbowym klimacie jest absolutnie zrozumiałe i normalne - tłumaczy były międzynarodowy sędzia.
Ten mecz potwierdził, iż Marciniak to wciąż gwarancja jakości i mistrz zarządzania - meczem, emocjami piłkarzy, ego największych gwiazd. Będziemy zdziwieni, jeżeli UEFA w kluczowych fazach tego sezonu Ligi Mistrzów nie sięgnie po niego jeszcze raz. Przynajmniej jeszcze raz.
Idź do oryginalnego materiału