Manchester po derbach znów czerwony. Guardiola zaliczył kolejną porażkę

4 godzin temu
15 grudnia był kolejnym ważnym, a przede wszystkim ekscytującym dniem w świecie futbolu. Nie dość, iż Manchester City podejmował u siebie swoich największych rywali, jakimi są "Czerwone Diabły", było to drugie starcie pomiędzy Pepem Guardiolą a Rubenem Amorim. Pierwsze z nich wygrał Portugalczyk, pokonując City jeszcze jako trener Sportingu. Pamiętny mecz z Ligi Mistrzów zakończył się upokarzającym dla mistrzów Anglii wynikiem, 1:4.


Na derby Manchesteru czekało wielu kibiców na całym świecie. Słyną one ze swojej intensywności, kontrowersji i pięknych bramek. W tym roku jednak derby miały być naprawdę wyjątkowe ze względu na rywalizacje pomiędzy Pepem Guardiolą a Rubenem Amorim. Ponad miesiąc temu Portugalczyk zmiażdżył ekipa Pepa, jeszcze jako trener Sportingu, wygrywając aż 4:1.

Zespół Obywateli przeżywa fatalny okres, przed spotkaniem z Czerwonymi Diabłami wygrali tylko jeden z ostatnich dziesięciu spotkań. Wchodząc w to spotkanie mistrzowie Anglii nie dali jednak po sobie tego poznać, przynajmniej nie aż tak.

Dobrą pierwszą połową wykazał się Phil Foden, który pierwszy raz od bardzo dawna przypominał samego siebie. Wchodząc w sytuacje jeden na jeden stwarzał ekipie z Old Trafford dużo kłopotów, a dwa razy był bardzo bliski umieszczenia piłki w siatce.

Amad Diallo na ratunek!


W 36. minucie City przejęło prowadzenie po strzale z główki Josko Gvardiola i już do końca kontrolowało pierwszą połowę. Sytuacja zmieniła się po przerwie, kiedy United zaczęło coraz bardziej naciskać i znajdować coraz więcej sytuacji.

W 62. minucie, po bardzo dobrej wrzutce Bruno Fernadesa, na bramkę Endersona padł bardzo groźny strzał z główki młodej gwiazdy, Amada Diallo. Brazylijczyk musiał się mocno wyciągnąć, aby uchronić piłkę przed wpadnięciem do bramki.

W 74. minucie, po nieudolnej stracie piłki przez Doku, Manchester United wyprowadził bardzo szybką kontrę, który była najklarowniejszą sytuacją w całym meczu. Bruno wyszedł sam na sam z Endersonem i bardzo sprytnie oszukał go podcinką piłki. Ta jednak przeleciała tuż obok słupka.

Ukochana drużyna Sir Alexa Fergusona jednak nie poddawała się, aż w końcu przed polem karnym piłkę przejął Amad Diallo i prostym zwodem sprowokował Nunesa do faulu. Sędzia nie miał wątpliwości i podyktował jedenastkę, do której przystąpił nigdy inny jak Bruno Fernandes.

W 90. minucie, czyli dwie minuty po wyrównaniu, w idealnej pozycji znów znalazł się Diallo, który po wyminięciu Brazylijskiego bramkarza umieścił piłkę w siatce, tym samym stając się bohaterem derbów Manchesteru.

Takie słowa padały z ust Pepa Guadioli po przegranych derbach. Hiszpan jest w totalnej rozsypce, a statystyki mówią nam dlaczego. W ostatnich jedenastu starciach Manchester City wygrywało raz, remisowało dwa razy, a przegrywało osiem razy, tracąc aż dwadzieścia pięć bramek.

Jak już wiadomo kataloński selekcjoner przedłużył kontrakt z Obywatelami, ale przy takich wynikach nie wiadomo czy dotrwa do jego końca...

Idź do oryginalnego materiału