Mam nadzieję na kolejne, rekordowe karpie

tunele.inzynieria.com 3 tygodni temu

Wojciech Harpula.: Pańską pasją jest wędkarstwo. Ale metod jego uprawiania jest co najmniej kilka. Jakiego typu wędkarstwo Pan uprawia?

Krzysztof Lisik.: To wędkarstwo karpiowe. Nie polega tylko na zarzuceniu wędki i obserwowaniu spławika.

W.H.: A na czym?

K.L.: To dość długa procedura, zwykle wiążąca się z dwu, trzydniowymi wyjazdami. Przyjeżdżamy w dane miejsce i przygotowujemy stanowisko. Wypływamy na pontonie z echosondą, sprawdzamy ukształtowanie dna, zarośla i inne elementy, które mogą świadczyć, iż karpie mogą tam żerować. Szukamy zwłaszcza lokalizacji z tzw. „białymi plackami”.

W.H.: Co to znaczy?

K.L.: To oznaka żerowania karpi. Te ryby są wszystkożerne. Ryją w dnie w poszukiwaniu pokarmu, zasysają muł, by następnie wypluć go z jamy gębowej. To, co najszybciej opada w wodzie, czyli organizmy zwierzęce i nasiona roślin, stanowi ich pożywienie. Gdy znajdziemy dobrze rokujące miejsce wrzucamy do wody zanętę, czyli kukurydzę, kulki proteinowe i fermentowany orzech tygrysi oraz przynęty z haczykiem, przymocowanym oczywiście do żyłki. Można to zrobić z pontonu lub skorzystać ze zdalnie sterowanej łódki, wyposażonej w echosondę i GPS. Jest ona wyposażona w specjalne klapy, do których wkłada się zanętę i przynętę. Po otwarciu klap spadają na dno, a my zaznaczamy to miejsce i łódka może w nie wrócić na autopilocie. Reszta jest czekaniem... Wędki są na brzegu, w odległości od 100 do 700 metrów od stanowiska. Mamy rozbite namioty, gdy jest ładna pogoda siedzimy przed nimi, grillujemy, napijemy się piwa, rozmawiamy i słuchamy opowieści o tym, komu udało się złapać dużą rybę. Mamy dużo czasu w relaks i odpoczynek.

W.H.: Skąd wiecie, iż ryba „bierze”?

K.L.: Mamy sygnalizatory elektroniczne przy wędkach. A dzięki tzw. centralce można choćby oddalić się na kilkaset metrów od obozu, a w razie „brania” urządzenie nas o tym powiadomi. Wtedy trzeba pędem wracać do wędek.

W.H.: Załóżmy, iż karp jest na haczyku. Co wtedy?

K.L.: Podnosimy wędkę i zaczynamy kręcić kołowrotkiem, żeby ściągnąć rybę do brzegu i umieścić ją w podbieraku. Lub druga opcja: wsiadamy do pontonu i płyniemy do ryby. Ten sposób jest bezpieczniejszy dla ryby i daje większe prawdopodobieństwo, iż wyląduje w podbieraku. W trakcie holowania ryby może zerwać się żyłka, karp może uwolnić się z haczyka. o ile jednak uda się ściągnąć go do brzegu, w podbieraku przenosimy go do specjalnej kołyski. To gumowa mata z podniesionymi bokami, dzięki którym ryba nie może z niej wyskoczyć. Tam wyciągamy haczyk i dezynfekujemy miejsce, w które się wbił. Tak samo jak inne ewentualne skaleczenia. Robimy zdjęcia z rybą i wypuszczamy karpia z powrotem do wody.

Żaden szanujący się karpiarz nie zabija i nie je złowionych ryb. W tej dziedzinie wędkarstwa obowiązuje zasada no kill. Dla nas sukcesem jest złowienie jak największej ryby

W.H.: Nie zabijacie złowionych ryb?

K.L.: Żaden szanujący się karpiarz nie zabija i nie je złowionych ryb. W tej dziedzinie wędkarstwa obowiązuje zasada no kill. Dla nas sukcesem jest złowienie jak największej ryby. Przy czym nie chodzi o wymiar, ale o wagę.

W.H.: Ważycie każdą rybę?

K.L.: Nie. o ile „na oko” widzimy, iż nie jest to duża sztuka, to po zdjęciu z haczyka i opatrzeniu skaleczeń wypuszczamy rybę od razu. A większe egzemplarze za każdym razem ważymy i dokumentujemy.

W.H.: Pana rekordowy karp ile ważył?

K.L.: 21,200 kg.

W.H.: A rekord Polski ile wynosi?

K.L.: 38,400 kg. Rekord świata wynosi 53,700 kg.

W.H.: Gdzie w Polsce można złowić największe karpie?

K.L.: W naszym kraju jest bardzo dużo ciekawych akwenów do ich łowienia. Są łowiska prywatne oraz bardzo dużo zbiorników w zarządzie Polskiego Związku Wędkarskiego. W tych drugich niestety jest coraz ciężej o złowienie dużej ryby.

W.H.: Dlaczego?

K.L.: Ponieważ ciągle wiele osób, zwłaszcza starszej generacji, ma nawyk łowienia ryb po to, by je konsumować. W efekcie – karpie nie mają czasu, by dorosnąć do bardzo dużych rozmiarów, bo wcześniej giną. Postawa „złowiłem i zjadłem” powoli się zmienia, ale wciąż jest obecna. Na szczęście miejsc do łowienia karpi nie brakuje. Na Śląsku takim akwenem jest jezioro Dzierżno Duże, na którym obowiązuje zasada no kill.
Niektóre łowiska prywatne są nastawione wyłącznie na połowy karpi. Ryby w nich są karmione kulkami proteinowymi, osiągają bardzo dużą wagę i wędkarze mają szanse złowić tam swoje rekordowe okazy. Największe ryby w Europie występują w węgierskim zbiorniku Euro Aqua. Tam został wyłowiony karp o wadze 53,700 kg, co jest rekordem świata. Łowisko Euro Aqua jest także znane z tego, iż można się tam poczuć niezwykle komfortowo. Wystarczy zabrać sprzęt i namiot, a resztą można się nie przejmować. Śmiejemy się, iż to all inclusive dla wędkarzy. W cenie jest jedzenie, picie, zanęta itd. Na całym zbiorniku jest tylko sześć stanowisk, więc jest spokojnie i przestronnie.

Cierpliwości mi nie brakuje, doświadczenie mam coraz większe, więc mam nadzieję na kolejne rekordowe karpie

W.H.: Ile trzeba zapłacić za taki komfort?

K.L.: Sporo, bo około 5–6 tysięcy euro za tydzień wędkowania.

W.H.: Wędkarstwo karpiowe jest drogim hobby?

K.L.: To zależy. Są wędki robione manualnie za kilka tysięcy złotych, ale taką za 300 zł też można wyciągnąć rekordowego karpia. Wszystko zależy od tego, ile ktoś chce i może wydać pieniędzy.

W.H.: Dlaczego wybrał Pan akurat tę dziedzinę wędkarstwa?

K.L.: Zacząłem łowić ryby w wieku sześciu lat i wędkuję już 33 lata. Zaczynałem oczywiście „klasycznie”, czyli wędka, spławik i czekamy, co się wydarzy. Z czasem chciałem wyciągać coraz większe ryby, a najlepszą metodą jest model, który opisałem na początku. Uprawiając wędkarstwo spławikowe możemy złowić dużą rybę, ale pod warunkiem dużej dozy szczęścia. To loteria. Natomiast dzięki znalezieniu stanowiska i odpowiednim przygotowaniu go, szczęściu możemy pomóc. W taki sposób sukces staje się bardziej prawdopodobny.

W.H.: Co jest dla Pana największą wartością tego hobby?

K.L.: Obcowanie z naturą i relaks. Odcięcie się od stresu, który towarzyszy nam na co dzień. No i oczywiście towarzystwo. Karpie bardzo rzadko łowi się w pojedynkę, zwykle wyjeżdżamy w grupie kilku osób. Spędzamy ze sobą sporo czasu, znamy się, jesteśmy zgraną ekipą.

W.H.: Co jest potrzebne, żeby złowić rekordową rybę?

K.L.: Cierpliwość, szczęście i doświadczenie. Cierpliwości mi nie brakuje, doświadczenie mam coraz większe, więc mam nadzieję na kolejne rekordowe karpie.

W.H.: Dziękuję za rozmowę.

Idź do oryginalnego materiału