Małysz: "To przełom". Polacy szykują tajną broń. 115 km od Warszawy

3 godzin temu
Zdjęcie: Fot. You Can Fly, 40ms, Agencja Wyborcza.pl


W Strykowie, 115 kilometrów od Warszawy, powstanie tunel aerodynamiczny, który zrewolucjonizuje trening polskich skoczków narciarskich. To ma być jedyny tego typu symulator lotu na świecie. - Myślę, iż to, co zostało tam zaplanowane, zaskoczy wszystkich. To będzie przełom w świecie skoków - mówi Adam Małysz, ambasador symulatora lotów You Can Fly, którego budowę wcześniej planowano na błoniach Stadionu Narodowego.
Adam Małysz pierwszy raz wspomniał o tunelu, gdy w marcu pojawił się na otwarciu innego projektu, który ma posłużyć rozwojowi polskich skoków - współpracy Polskiego Związku Narciarskiego z Laboratorium Aerodynamiki Środowiskowej Politechniki Krakowskiej. To wtedy wspomniał, iż w Strykowie powstaje tunel aerodynamiczny podobny do tego, w którym w tej chwili skoczkowie trenują za granicą. - To prywatna, ale bardzo rozwinięta inicjatywa - mówił wówczas prezes PZN.


REKLAMA


Zobacz wideo Burza po meczu Polska - Portugalia. Cristiano Ronaldo w roli głównej


Tworzeniem projektu zajmuje się spółka o nazwie 40ms. Na jej stronie internetowej, na której widnieje duże zdjęcie Małysza i jego zaproszenie do rewolucji w skokach narciarskich, można znaleźć informacje o głównym przedsięwzięciu - symulatorze lotów You Can Fly. To tunel aerodynamiczny dla wingsuiterów, skoczków narciarskich, ale też użytku komercyjnego, który ma być gotowy już za kilkanaście miesięcy. I ma być jedyny w swoim rodzaju.
Pierwszy taki tunel na świecie powstanie w Polsce. A kiedyś Małysz podczas treningu "gasił" pół Warszawy
Tunel w Strykowie ma się stać "pierwszym na świecie obiektem budowanym intencjonalnie w celu latania". Według naszych informacji byłby pionierski także pod względem rozwiązań stosowanych typowo pod trening skoczków. Jakich?
Sam trening w tunelu aerodynamicznym nie jest dla zawodników żadną nowością. Istnieją zdjęcia potwierdzające, iż już w latach 50. niektórzy korzystali z niego do udoskonalania techniki lotu. W tunelu można utrzymywać się w powietrzu o wiele dłużej niż na skoczni, a co za tym idzie - każda sesja daje zawodnikom o wiele więcej doświadczeń, możliwości testowania różnych rozwiązań, czy rozwijania umiejętności. Czemu w Strykowie będzie można to robić wyjątkowo? Chodzi o to, jak skonstruowany ma być ten tunel i o sposób, w jaki sposób skoczek ma w nim trenować.
Przez wiele lat skoczkowie używali tylko tuneli pionowych lub poziomych (nazywanych też wertykalnymi i horyzontalnymi). W tych pierwszych skoczkowie mogą się lepiej obyć z przebywaniem w powietrzu, ale nie ma mowy o symulowaniu lotu na nartach. W przypadku tych drugich na wiele sposobów starano się imitować warunki, w których zawodnik znajduje się podczas zawodów. Bardzo trudno zrobić to jednak w dobry sposób.


Na początku XXI wieku, w tunelu mieszczącym się w Instytucie Lotnictwa w Warszawie, trenował sam Małysz. To były jednak inne czasy i inna technologia. - Kiedy załączało się tam dmuchawy, to przygasało pół Warszawy. Aż tyle energii było potrzebne - wspominał ze śmiechem Małysz. Przez kolejne lata korzystano z tego samego tunelu, ale też różnych innych miejsc przeznaczonych do badań lub testów. Zawodników przypinano choćby linami pod sufitem tunelu pod przeciwstokiem skoczni w Wiśle-Malince. Jednak zawsze to nie było "to", a wnioski i zmiany, które można było wprowadzić w technice i sprzęcie, były ograniczone.
Teraz korzysta się z jeszcze innego rozwiązania. I to właśnie ono wydaje się imitować skoki w najlepszy sposób. Chodzi o tunel skośny. Powietrze kieruje się w stronę zawodnika pod odpowiednim nachyleniem, a skoczek przypięty linami, z zapiętymi nartami i w kombinezonie, może tam doświadczyć czegoś bardzo zbliżonego do tego, co czuje na skoczni. Jedyny tego typu obiekt na świecie, do którego od lat jeżdżą najlepsze kadry na świecie, znajduje się w Sztokholmie. Powstał w ramach projektu Indoor Wingsuit firmy Inclined. Stefan Kraft nazwał go "miejscem, w którym odkrył skoki na nowo". Polacy latają tam, odkąd wiosną 2022 roku trenerem kadry został Thomas Thurnbichler. A już niedługo Szwedzi planują otworzyć swój drugi tunel w Zirovnicy w Słowenii, a następnie także w Stanach Zjednoczonych.


Tunel w Strykowie to rewolucja. Tak ma wyglądać
Polski tunel w Strykowie też ma być skośny. Dlatego z miejsca stałby się konkurencją dla tego sztokholmskiego. A według zapowiedzi ma być lepszy, o wiele bardziej udoskonalony. Na pewno nie będzie kopią rozwiązania Szwedów, bo silniki w obu miejscach inaczej dystyrbuują powietrze. W dodatku szwedzki obiekt to kilkudziesięcioletni duży horyzontalny tunel badawczy używany przez wojsko, który później został przebudowany do pełnienia nowej funkcji. Zarządzający symulatorem You Can Fly wyraźnie podkreślają, iż ich obiekt został od podstaw zaprojektowany, żeby jak najlepiej imitować warunki środowiskowe towarzyszące lotom człowieka w atmosferze, podczas których to on wykorzystuje siłę nośną.


Wnętrze tunelu aerodynamicznego symulatora lotów You Can Fly, który powstanie w Strykowie Fot. You Can Fly, 40ms


Sam tunel ma mieć 20 metrów i będzie można w nim wyróżnić kilka stref. W Sztokholmie skoczkowie mogą trenować tylko fazę lotu, ale tu docelowo ma się ćwiczyć aż trzy elementy - pozycję dojazdową na rozbiegu, potem wspomniany lot, a na koniec podejście do lądowania. Co więcej, skoczek w trakcie symulacji lotu ma nie być podpinany linami i zaczepiany wewnątrz tunelu, a lecieć swobodnie. Po bokach planowany jest też montaż specjalnych ekranów, które pomogłyby imitować poruszanie się w powietrzu, a choćby zmapowane wcześniej skocznie, tworząc wymieniany w nazwie symulator lotu.


Budynek symulatora lotów You Can Fly, który powstanie w Strykowie Fot. You Can Fly, 40ms


To rewolucja. A żeby ją przeprowadzić, wymagana jest też zmiana we wprowadzaniu skoczka do tunelu. I Polacy mają mieć na to swój sposób. W Szwecji skoczkowie są ograniczeni zapięciami w kombinezonach, które wywołują też u nich ból i generują sporo zmęczenia w trakcie sesji w tunelu. Polacy zapowiadają, iż te ograniczenia znikną, a wszystko ma być tak samo bezpieczne. Maksymalna możliwa prędkość powietrza w obiekcie w Strykowie ma wynosić 160 km na godzinę.


Cały projekt został uznany przez Europejskie Biuro Patentowe dwa lata temu, ale firma informuje, iż wiosną 2024 roku zgłoszono i zabezpieczono kolejne rozwiązania. Te zostały przygotowane we współpracy z Instytutem Lotnictwa w Warszawie, a następnie zweryfikowane w 2021 roku w Centrum Techniki Okrętowej w Gdańsku. W testach uczestniczył Małysz, czy inny były skoczek Krzysztof Miętus, który latał wówczas w tunelu.


W maju 2024 zyskano pozwolenie na budowę w Strykowie. Ma się rozpocząć do stycznia i potrwać minimum rok - jeżeli pozwolą na to formalności, po dwunastu lub czternastu miesiącach tunel byłby gotowy do użytku przez profesjonalistów. A po półtora roku do użytku komercjalnego.
Miał być w galeriach handlowych i na Stadionie Narodowym. Stanie tam, gdzie łączą się A1 i A2
Z Tomaszem Kossowskim, właścicielem spółki 40ms z Częstochowy i twórcą pomysłu oraz projektu symulatora You Can Fly, spotykamy się kilkadziesiąt kilometrów od Strykowa, w jednym z łódzkich centrów handlowych. To środowisko naturalne pana Tomasza. - Całą sieć innego z moich biznesów zbudowałem w oparciu o nie. Wiem, iż w nich biznes prowadzi się łatwo. Te centra odwiedza sporo osób, duża część przestrzeni wokół jest odpowiednio zagospodarowana - opowiada w rozmowie ze Sport.pl. I zdradza, iż to właśnie w jednej z galerii na początku chciał postawić swój tunel aerodynamiczny.
Zaczęło się od projektu przedstawionego dyrektorowi Posnanii, galerii niedaleko Jeziora Maltańskiego w Poznaniu. Plan zakładał, żeby wentylatory, którymi powietrze dostawałoby się do tunelu, znajdowały się w podziemnej części centrum handlowego - tam, gdzie parkingi. Na powierzchni, w części handlowej, widoczna byłaby tylko skośna część tunelu, do której wchodziłyby korzystające z niej osoby. Jednak już w fazie projektowania okazało się, iż moce wytwarzane w pobliżu parkingu generowałyby zbyt duży hałas i trudno byłoby go w takim wypadku zbudować w istniejącej już galerii. Dlatego tunel nie powstaje w żadnym centrum handlowym, choć wcześniej Kossowski myślał też o innej galerii, w Krakowie.
Ale na tej koncepcji się nie skończyło. Kolejną lokalizacją tunelu mógł być Stadion Narodowy w Warszawie. - Miał pojawić się na jego błoniach. Jednak w czasie rozmów i planowania zmienił się minister sportu, do tego także potrzeby dysponowania pieniędzmi w najbliższym czasie. Błonia Stadionu Narodowego są wciąż w fazie projektowania: w przyszłości ma tam powstać muzeum sportu, czy dodatkowe obiekty. Być może wrócimy do tych rozmów. Zwłaszcza iż Stadion Narodowy był miejscem, gdzie rozważano budowę skoczni narciarskiej. Być może będziemy dla nich pierwszym wyborem, pewną opcją realizacji takiego pomysłu, gdy się na niego postawi - wskazuje Kossowski.


Ostatecznie wybór padł na obiekt prywatny w Strykowie, wybudowany specjalnie na potrzeby zmieszczenia w nim tunelu. To strategiczna i dogodna lokalizacja - niedaleko znajduje się węzeł Łódź Północ, gdzie łączą się ze sobą autostrady A1 i A2. Do Warszawy dojedzie się stąd w nieco ponad godzinę, a do Gdańska i Krakowa w trzy godziny. Logistycznie to niezły punkt z perspektywy klientów z każdej części Polski. A czy nie będzie problemu z tym, żeby wpasować go w środowisko miasta z blisko pięcioma tysiącami mieszkańców? Kossowski twierdzi, iż władze Strykowa patrzą na jego projekt pozytywnie.
"Tego nie da się zbudować za kilkanaście milionów złotych"
Skąd w głowie przedsiębiorcy z Częstochowy pojawił się pomysł na zbudowanie tunelu aerodynamicznego, w dodatku skośnego? - Pociągało mnie zawsze oglądanie skoków, każdej zimy wiele wieczorów spędzałem przed telewizorem, kibicując. Zawsze miałem marzenie, żeby kiedyś samemu skoczyć. Jednak to nie takie łatwe, gdy jest się amatorem, więc go nie spełniłem. Od 30 lat uprawiam za to windsurfing i kitesurfing. I już na windsurfingu szukałem fal, żeby na jednej z nich się oderwać i skoczyć na tym małym żagielku. Z jednej na drugą, dwa metry nad wodą. Potem przyszedł kitesurfing, za pomocą którego mogłem wydłużyć skoki do dziesięciu metrów w trakcie pięciu sekund. Potem zdałem sobie sprawę z istnienia lotów wingsuit. Musiałem i tego spróbować - opowiada Kossowski.
- Jestem pasjonatem fizyki, więc często myślę nad tym, jakie prawa rządzą oglądanymi przeze mnie zjawiskami. Zobaczyłem, iż to się da zrobić. Względność ruchu, siła nośna i opór aerodynamiczny. Gdyby wszystko to połączyć w jedno, można myśleć o symulatorze lotów. Z tym pomysłem poszedłem do Instytutu Lotnictwa w Warszawie. Tam zaprojektowaliśmy wyjściowy projekt urządzenia. Ono w tej pierwotnej formie wyglądało niemal tak samo - ujawnia właściciel symulatora.
- To była realizacja marzenia, które zmieniło się w biznes. To dlatego, iż dostrzegłem, jak można to wykorzystać i skomercjalizować. Jestem przedsiębiorcą, więc łączę przyjemne z pożytecznymi. Żonie mówię, iż praca to moje hobby, którego skutkiem ubocznym jest zarabianie pieniędzy - kontynuuje.


Gdy pytamy, czy to nie jest ryzykowny projekt, przecząco kręci głową. - Nie dostrzegam w tym projekcie ryzyka. Naturalnie tunele jak ten nasz porównuje się do tuneli pionowych, które mają obłożenie często na kilka miesięcy do przodu. A to, iż my będziemy pionierami na tym rynku, daje nam świetną pozycję. Loty wingsuit często są rozszerzeniem, którego potrzeba spadochroniarzom. Choćby dla nich staniemy się uzupełnieniem tego rynku, będziemy się nim dzielić. Myślę, iż wielu skoczków od nas będzie wracało do tuneli pionowych, a ci, którzy zwykle trenują tam, przyjdą wyszlifować inne umiejętności tutaj. Spadać potrafią już znakomicie, teraz zobaczą, czym jest latanie - twierdzi Kossowski.
Do tego przekonuje, iż w trakcie testów sprzed trzech lat, gdy w Gdańsku wykonano imitację tunelu w skali 1:1, dowiedział się wiele o możliwych problemach z urządzeniem i zrozumiał, iż jego wizja naprawdę ma odzwierciedlenie w rzeczywistości. Zdaje sobie sprawę, iż trudne będzie pozyskanie odpowiednich osób do roli trenerów i osób zajmujących się tunelem na miejscu, a także choćby profesjonalnych strojów do wingsuitu. Te trzeba będzie też odpowiednio testować i rozwijać. - Będziemy mieli odpowiednie osoby. Szkolimy własnych trenerów, mamy przewidziane, iż ostatnie trzy miesiące w trakcie procesu budowy, który potrwa półtora roku, poświęcimy właśnie na to. W biznesplanie jest też kilka miesięcy rozruchu dla inwestycji. Wyszkolimy się, zaprosimy skoczków i stworzymy zasady funkcjonowania - zapewnia Kossowski.
Szef projektu na razie nie chce jednak rozmawiać o tym, ile przedsięwzięcie adekwatnie kosztuje. - Mogę tylko powiedzieć, iż tego nie da się zbudować za kilkanaście milionów złotych. To jest pewne. To nie ta skala pieniędzy - zaznacza.
W kontekście finansowego ryzyka Kossowski dodaje też, iż tunel będzie na siebie zarabiał nie tylko prowadzeniem aktywności wewnątrz niego. Chodzi o to, co zostanie stworzone obok w budynku - np. kawiarnię, restaurację, strefę odpoczynku, a później może i hotel dla przyjeżdżających do tunelu. A i to, co dzieje się w symulatorze, nie musi być stricte związane ze sportem. Łatwo pomyśleć, jak dzięki ekranom wewnątrz tunelu stworzyć tam coś, co spodoba się najmłodszym, ale także zapewni oderwanie od rzeczywistości dorosłym i całym rodzinom.


Małysz jest przekonany: To będzie przełom w świecie skoków
Ambasadorem projektu został Małysz. - Pomagałem szukać lokalizacji, gdy jeszcze nie wiadomo było, gdzie to wszystko stanie. W przypadku Stadionu Narodowego rozmawialiśmy wtedy z ministerstwem sportu. W końcu padło na Stryków. Zamiary są takie, żeby to był bardzo innowacyjny obiekt i pierwszy taki tunel na świecie. Myślę, iż to, co zostało tam zaplanowane, zaskoczy wszystkich. To będzie przełom w świecie skoków, a nie tylko tunelów aerodynamicznych - wskazuje w rozmowie ze Sport.pl prezes PZN.
To jasne, iż skoro Małysz wspiera projekt własnym nazwiskiem i angażuje w niego związek, po finalizacji inwestycji skoczkowie "przesiedliby się" z latania do Sztokholmu na korzystanie z tego, co będzie najbliżej nich i prawdopodobnie bardziej zaawansowane. Zwłaszcza iż PZN ostatnio mocno postawił na usprawnianie umiejętności skoczków w locie - w to lato zawodnicy trzykrotnie latali do Szwecji, a do tego członkiem sztabu szkoleniowego został wingsuiter Arvid Endler, który zyskał w nim funkcję specjalisty ds. fazy lotu. Tunel w Strykowie mógłby wiele rzeczy ułatwić, a choćby stać się swego rodzaju technologiczną przewagą Polaków nad innymi. Niektóre reprezentacje, zwłaszcza trenując w Zakopanem, Wiśle czy Szczyrku, mogłyby choćby myśleć, żeby samemu wynająć obiekt. Tunel musi na siebie zarabiać i w ten sposób. Ale pewne elementy treningu w Strykowie mogłyby pozostać tylko dla kadry Thurnbichlera.
- Mielibyśmy "swój" tunel. Widzimy, iż coraz więcej tego powstaje, bo Słoweńcy bardzo mocno zabiegali, żeby Szwedzi kolejny tunel Indoor Wingsuit postawili u nich i tak się stanie. Jednak większość świata lata do Sztokholmu, bo to nie tylko tunel, ale też pracujący tam specjaliści. A u nas taki specjalista jest już w kadrze. Miejmy nadzieję, iż dzięki temu tunelowi sporo zyskamy. Że będzie lepszy niż inne, bo jestem pewny, iż jeżeli wszystko pójdzie dobrze, to wywoła szok - ocenia Małysz.
Skoki przeniosą się do hal? Właściciel tunelu myśli o nowej dyscyplinie sportu
Termin zakończenia prac nad obiektem - najwcześniej jesień przyszłego roku - sprawia, iż trudno o nim myśleć w perspektywie bliższej niż czas po igrzyskach w 2026 roku. Dopiero wtedy może realnie pomóc Polakom. Byłby zatem pomocą w budowaniu przyszłości dyscypliny w kierunku kolejnej olimpijskiej rywalizacji w 2030. I twórcy tunelu, choć skupieni na budowie i realizacji swoich najbliższych planów, snują też te, które na razie są jeszcze bardzo odległe. I przynajmniej na razie trudno uwierzyć w to, iż realne.


Wsparcie PZN ma Kossowskiemu i spółce 40ms pozwolić na coś jeszcze. Właściciel symulatora lotu w Strykowie w dalszej perspektywie myśli choćby o całej nowej dyscyplinie sportu. W przypadku sukcesu swojego obecnego projektu chciałby, żeby skoki narciarskie także w halach. Jego halowych skoczniach. - Przy pracy praktycznie 24 godziny na dobę w tym tunelu będziemy mieli czas i możliwości do tego, żeby zaprojektować nową dyscyplinę. Oczywiście przy wsparciu i udziale związku. To się będzie działo równolegle z rozwojem naszego tunelu. Poważne zawody dałoby się przeprowadzić dopiero, gdy powstałoby więcej zarówno tego typu obiektów, jak i o wiele bardziej zaawansowanych - przyznaje Kossowski.
Hale, gdzie można uprawiać sporty zimowe w odpowiednio dostosowywanych warunkach, pojawiają się zwłaszcza w innych krajach - Niemczech, Włoszech czy Austrii. W żadnym tego typu miejscu nikt do tej pory nie stworzył jednak skoczni narciarskiej. A już na pewno nie dużego obiektu, z myślą o organizowaniu zawodów. Nie bez powodu i można by się obawiać o opłacalność takiego przedsięwzięcia. Kossowski twierdzi jednak, iż skoro symulator lotu nie jest tworzony tylko z myślą o skoczkach, a o jego opłacalności mają świadczyć ci, którzy trenują latanie w wingsuitach, to środki pozyskane w ten sposób może inwestować w rozwój czegoś jeszcze ciekawszego. I zwraca uwagę na jeszcze jedno. - Klimat nam się zmienia. W wielu miejscach brakuje śniegu. Być może to, co w tym momencie wydaje nam się niemożliwe, niedługo będzie szansą na przetrwanie zimowych dyscyplin. Być może trzeba będzie się przenieść pod dach - przekonuje.


Dyrektor Pucharu Świata Sandro Pertile na pytanie o taki projekt na razie odpowiada z uznaniem dla inicjatywy, ale i dystansem. Można to streścić do zwykłego: "Zobaczymy". Kossowski z Międzynarodową Federacją Narciarską (FIS), w której Pertile zarządza skokami, na temat myśli o halowych skokach jeszcze nie rozmawiał. - Jestem przedsiębiorcą, który ma zasadę: najpierw robię, potem mówię. Gdy będziemy mieli obiekt, to będziemy zapraszać przedstawicieli FIS. I będziemy rozmawiać o różnych rzeczach.
Idź do oryginalnego materiału