Małysz się nie certoli. Tak odpowiedział Norwegowi po tym, co powiedział o Polakach

6 godzin temu
- Może się boją? - zastanawia się Adam Małysz nad norweskimi skoczkami zdyskwalifikowanymi za manipulacje na mistrzostwach świata w Trondheim. Teraz Johann Andre Forfang i Marius Lindvik nie przyjadą na zawody Letniego Grand Prix w skokach w Wiśle, a prezes Polskiego Związku Narciarskiego mocno uderza w nich za aroganckie wypowiedzi i słowa wymierzone w polskich kibiców.
Lindvik i Forfang właśnie wrócili do rywalizacji w międzynarodowych zawodach po skandalu na mistrzostwach świata w Trondheim. Po tym, jak zostali tam zdyskwalifikowani za używanie zmanipulowanych kombinezonów, a następnie zawieszeni do 1 kwietnia przez Międzynarodową Federację Narciarską (FIS), teraz mogą brać udział w konkursach aż do wyjaśnienia sprawy.


REKLAMA


Zobacz wideo Zbudował skocznię w ogrodzie, teraz organizuje tam konkursy. Jak wyglądają skoki amatorów?


To może jeszcze trochę potrwać - w poniedziałek FIS ogłosił, iż oskarża Norwegów o złamanie zasad federacji, a nieoficjalnie norweskie media informowały o karze 90 lub 70 dni zawieszenia, która grozi skoczkom. Więcej o tym możecie przeczytać tutaj.


Pierwsze konkursy, w których wzięli udział - inauguracja Letniego Grand Prix w Courchevel - były dla nich udane. Rywalizację w sobotę wygrał Marius Lindvik, czyli skoczek, któremu w Trondheim odebrano srebro zdobyte na dużej skoczni. Dzień później Lindvik był czwarty, a tuż za nim znalazł się Johann Andre Forfang, drugi z oszukujących zawodników. Obaj skoczkowie w wypowiedziach dla norweskich mediów podgrzali atmosferę wokół swojego powrotu. Ich słowa były później szeroko komentowane, uznawane za aroganckie i niepotrzebne.
Lindvik wygrał i dał popis arogancji. Małysz wypomina brak skruchy i przeprosin
- Pewnie nie wszyscy się cieszą z tego, iż to ja dziś wygrałem. Dlatego to zwycięstwo smakuje tak dobrze - wypalił cytowany przez dziennik "Dagbladet" Lindvik tuż po sobotnim konkursie. Szeroko słowa Lindvika krytykował dziennikarz TVP Sport Michał Chmielewski, a w mediach społecznościowych pojawił się ogrom komentarzy mówiących o bezczelności skoczka, którego być może w Courchevel w ogóle nie powinno być. Później, w niedzielę, Lindvik mówił "Dagbladet", iż nigdy wcześniej nie dostał więcej wiadomości wypełnionych hejtem niż po wygranej we Francji. - Pojawiły się pomówienia i nieprzyjemne komentarze. Ale one są zawsze - wskazał skoczek.
- Pewnie czują się pokrzywdzeni całą tą sytuacją, ale uważam, iż niesprawiedliwie - mówi Sport.pl o słowach Lindvika Adam Małysz. - Jest udowodnione, iż oszukiwali, więc powinni mieć jakąś skruchę. Mogą starać się teraz wrócić i pokazać wynikami, iż sportowo są silni, tak jak zrobił to Lindvik, ale jednocześnie przydałoby się wyrazić trochę skruchy, a nie jeszcze podburzać - uważa prezes Polskiego Związku Narciarskiego.


Małysz uważa, iż Lindvik uderza nie tylko w zwykłych kibiców oraz ekspertów i dziennikarzy, ale przede wszystkim zawodników, z którymi rywalizuje na skoczni. - Nie zgadzają się z tym, iż wiedzieli o manipulacjach, za które zostali zdyskwalifikowani. Tylko iż wystarczy zobaczyć, ilu skoczków wytykało im już w Trondheim to, iż to niemożliwe. Że nie wierzą w zapewnienia Lindvika i Forfanga, bo kombinezony się testuje i sprawdza przy najmniejszych zmianach. Do tego de facto żaden z zawodników, którzy dzisiaj skaczą, nie usłyszał od nich słowa "przepraszam". Ono padło tylko ze strony sztabu i dyrektora norweskich skoków - wskazuje były wybitny skoczek.
Małysz: Jak się jest Norwegiem, to co? Tam nie ma internetu i w średniowieczu żyją?
Małysza pytamy też o inne słowa, tym razem Johanna Andre Forfanga. "Dagbladet" w niedzielę opublikował tekst, który był reakcją na nasz komentarz o powrocie Norwegów - tekst "To się dzieje naprawdę! Oszuści wrócili do skoków i już dali popis", który opublikowaliśmy na Sport.pl dzień wcześniej.
Jego głównym tematem była odpowiedzialność zawodników za manipulacje, które znaleziono w ich kombinezonach, i to, dlaczego to oni, a nie sztab szkoleniowy, który ich dokonywał, odpowiadają za nie w największym stopniu. Forfang został zapytany, co sądzi o takich opiniach z Polski. - Sporo osób tak twierdzi. Ludzie uwielbiają spekulować i tworzyć teorie spiskowe. To nic nowego. Nie przywiązuję się do tego w żaden sposób. Obserwuję i odpuszczam. Czy przez cały czas twierdzimy, iż o niczym nie wiedzieliśmy? Tak, przechodziliśmy przez to już wiele razy. Mamy dobrą atmosferę pomiędzy zawodnikami. Podchodzili do mnie i gratulowali zostania ojcem. Mam nadzieję, iż niedługo będzie już po wszystkim. Wtedy wszyscy będą mogli patrzeć już tylko przed siebie - odpowiedział Forfang. Ale na koniec odniósł się jeszcze bezpośrednio do osób z Polski. - Bycie polskim widzem i kibicem to bodziec, żeby zacząć spekulować - stwierdził Forfang.


- To w takim razie, jak się jest Norwegiem, to co? To tam nie ma internetu, oni w średniowieczu żyją czy co? Nie wiedzą, iż jeżeli idzie pewien przekaz i ktoś się wypowiada na dany temat, to zawsze tak jest, iż jedni opowiedzą się za tą stroną, a drudzy będą za drugą? I zawsze takie "spekulacje" się pojawiają. Ale tutaj akurat trochę się pomylił. Bo to nie do końca słowa kibiców, ale przede wszystkim innych zawodników, w dużej mierze wcale nie Polaków. Naprawdę dobrze byłoby wrócić do tamtych dni i zobaczyć, iż to inni zawodnicy z innych krajów, ja nie chcę wymieniać teraz po imieniu i po nazwisku, mówili o tym, iż nie wierzą o tym, iż ci zawodnicy nie wiedzieli o tym, co zrobiono z ich kombinezonami. Sam też twierdzę, iż to jest niemożliwe - przyznaje Adam Małysz.
Norwegowie nie wystartują w Wiśle. "Może się boją?"
Wydawało się, iż skoro Norwegowie ruszyli do Courchevel na pierwsze zawody Letniego Grand Prix, to mogli myśleć także o występie w Wiśle w tym tygodniu. Większość kadr, które poleciały do Francji, pojawi się w Polsce w podobnych składach. Ale słowa, na które pozwalali sobie Lindvik i Forfang, sugerowały, iż raczej wiedzą, iż na skoczni imienia Adama Małysza skakać nie będą. I o takiej decyzji "Dagbladet" poinformował szef norweskich skoków Jan-Erik Aalbu.
- Może się boją? - zastanawia się nad nieobecnością Forfanga i Lindvika Małysz. - To, iż tak uderzają w Polaków, jest dziwne, zwłaszcza biorąc pod uwagę, ile Polaków przychodzi na trybuny u nich w Norwegii. Chwilami wydaje mi się, iż to 90 procent. Nieładnie do nas podchodzą, a przecież bardzo dużo Polaków pracuje u nich w kraju i robi za nich robotę, której wielu Norwegów nie byłoby w stanie wykonać. Źle się na to patrzy - ocenia polska legenda skoków.
Lindvik i Forfang mogliby wystartować w Polsce choćby pomimo oskarżeń, które skierował w ich stronę FIS. Do podjęcia decyzji w ich sprawie - a to zajmie jeszcze co najmniej kilkanaście-kilkadziesiąt dni - mogą startować w międzynarodowych zawodach. Według Aalbu planują wrócić na próbę przedolimpijską w Predazzo w drugiej połowie września.


W Wiśle pojawią się Fredrik Villumstad, Robin Pedersen, Adrian Thon Gundersrud, Sindre Ulven Joergensen i Soelve Jokerud Strand. Jednak taki skład był zgłaszany na zawody od początku - potwierdzili to zarówno organizatorzy LGP w Wiśle, jak i Aalbu. Zawody zaplanowano na dni 16-17 sierpnia, odbędą się tam dwa konkursy indywidualne.
Idź do oryginalnego materiału