Małysz nie wytrzymał i zaczął mówić o Niemcach. Nagle padło: "porządny opier***"

3 godzin temu
Zdjęcie: Fot. Marek Podmokły / Agencja Wyborcza.pl


- Musi mieć powera i jaja - mówi Adam Małysz o Thomasie Thurnbichlerze. Prezes Polskiego Związku Narciarskiego po nieudanym dla Polaków konkursie drużynowym na Wielkiej Krokwi zwrócił też uwagę na Niemców. - Widzimy, iż różnica jest straszna. I to jest zastanawiające - rzuca. I przypuszcza, iż zawodnicy Stefana Horngachera dostali od niego w Zakopanem "porządny opier***".
Sobota w Zakopanem zakończyła się dla polskich skoków rozczarowaniem. Piąte miejsce w konkursie drużynowym to co prawda miejsce, które kadra Thomasa Thurnbichlera powinna zajmować w obecnej stawce, ale chyba wszyscy liczyli, iż na Wielkiej Krokwi uda jej się nieco wymknąć logice i powalczyć o coś więcej. Niestety, od samego początku zawodów było wiadomo, iż tak się nie stanie.


REKLAMA


Zobacz wideo Coming out polskiego skoczka! Kosecki: Mega szanuję taką postawę


Małysz mówi wprost o Thurnbichlerze: Czasem trzeba zawodnikami wstrząsnąć
- Cztery drużyny odskoczyły strasznie - przyznaje Adam Małysz. Mówi o Austriakach, Słoweńcach, Norwegach i Niemcach. To te drużyny wyprzedziły Polaków. Do podium zabrakło 85,9, a do zwycięstwa aż 133,4 punktu. Nie ma co ukrywać, to ogromne i trudne do zaakceptowania straty. Austriacy byli tak z przodu i pewni zwycięstwa, iż przynieśli sobie narty potrzebne na ceremonię na podium już w połowie zawodów. - Jednocześnie patrzymy realistycznie na sytuację i nie będziemy ukrywać, iż wiemy, jak jesteśmy mocni, ale też szanujemy rywali - mówi lider zwycięzców drużynówki Daniel Tschofenig. - Gdy leciałem po zwycięstwo widziałem, gdzie była zielona linia. To jasne, iż kontrolowaliśmy sytuację. Ale też jesteśmy czujni i nie spuszczamy z tonu. Wiemy, co chcemy zrobić, żeby móc dalej tak dominować - dodaje skoczek.
Największym szokiem dla polskich kibiców w sobotę był już skok Aleksandra Zniszczoła otwierający dla nas pierwszą serię. 119 metrów i już było wiadomo, iż o nic więcej tu nie powalczymy. - Pierwszy skok albo doda skrzydeł drużynie, albo przygaśnie nadzieja. Olek jest już na tyle doświadczonym zawodnikiem, iż raczej popełnił błąd techniczny niż miał problem przez presję. Chociaż na Turnieju Czterech Skoczni potrafił być choćby w trójce na treningu, a jak przychodził konkurs, to stres go dopadał. Wtedy Olek sam mówił, iż musi pogadać z psychologiem i zobaczyć, o co chodzi. On wie, na co go stać, w zeszłym roku to udowodnił. Ale bardzo dużo elementów decyduje - ocenia czterokrotny zdobywca Kryształowej Kuli.


U Zniszczoła problemy z mentalem pojawiają się już od Turnieju Czterech Skoczni, ale widać, iż nic się nie zmieniło. Thomas Thurnbichler jeszcze w piątek mówił, iż praca nad psychiką to po prostu "trwający proces" w trakcie sezonu i Zniszczoł oczywiście ją wykonuje. Ale nie wyglądał na przejętego tą sprawą. To zmieniło się po drużynówce. Austriak jakby wreszcie zdał sobie sprawę ze skali problemu i uderzyło go to, co stało się w sobotę. Po zawodach zapowiedział reakcję i rozmowę ze skoczkiem.
- No tak, czasem trzeba zawodnikami wstrząsnąć. Czasem trzeba być miłym, ale czasem trzeba być trenerem, który powie: "Albo robisz tak, albo się dostosujesz, albo jedziesz na Puchar Kontynentalny". W sztabie pokładają wielkie nadzieje w Olku. Wszyscy wiemy, iż on może nie ma najmocniejszego odbicia, ale ma coś takiego, iż potrafi latać. Udowadniał już nie raz, iż odlecieć potrafi, choćby jak jest tylny wiatr. Potencjał u niego cały czas jest i liczę, iż rozmowa z Thomasa z nim, ale nie tylko Thomasa, bo też Maćka (Maciusiaka) i Alexa (Stoeckla) powinna się odbyć. I iż w jej wyniku Olek powinien dostać takiej superkompensacji - uważa Małysz.


Co Małysz zrobiłby, gdyby tak wyglądała drużynówka na MŚ? "Ciężko mi w tym momencie mówić"
Małysz dostał od nas też bardzo wymagające pytanie: o to, co zrobi, jeżeli taki wynik pojawiłby się na drużynówce podczas mistrzostw świata w Trondheim. Wziął głęboki oddech przed odpowiedzią, ale widać było, iż mocno gryzie się w język. - To pozostało bardzo odległe pytanie i nie chciałbym odpowiadać dzisiaj. To jest w ogóle bardzo ciężkie pytanie. Z drugiej strony widzimy, jaka jest sytuacja. Będę powtarzał, iż problem jest nie tylko w tym, jak kadra trenowała. Bo Kamil trenował sam, a też nie jest na takim poziomie, jak się spodziewaliśmy. To dziwne, bo widziałem jego skoki latem i wiem, iż był na poziomie Austriaków i Niemców. Można teraz mówić, iż może wtedy Austriacy i Niemcy skakali źle, ale wyglądało to i u nich, i u Kamila bardzo fajnie. Ciężko mi w tym momencie mówić, co bym zrobił, do mistrzostw świata pozostało czas - wskazuje.
A co ze sprawą sprzętu? Po Turnieju Czterech Skoczni był czas na przemyślenia, ale prezes PZN nie twierdzi, żeby to w tym elemencie trzeba było teraz upatrywać największego problemu i braków. - Mathias Hafele, nasz 'sprzętowiec', jest od tego, żeby cały czas chodzić, obserwować i tak dalej. Mam nadzieję, iż mimo wszystko nie jesteśmy z tyłu ze sprzętem. Na początku sezonu dochodziły mnie sygnały, iż z tym sprzętem coś może być nie tak, ale później przychodzi Turniej Czterech Skoczni i Paweł na tym samym sprzęcie wskakuje do "dziesiątki" i już w niej zostaje. jeżeli Austriacy coś faktycznie mają, to jest to coś drobnego, co daje im ten jeden punkt do przodu. Ale oni przede wszystkim dobrze skaczą. Skaczą jak nakręceni. Wszyscy - A kadra, B kadra, ci, co jeżdżą po FIS Cupach i po Alpen Cupach. To jest system, który u nich powstawał lata temu i świetnie funkcjonuje - tłumaczy Małysz.
Co stało się z Niemcami w Zakopanem? Małysz nagle zaczął mówić o kombinezonach i "opier****"
Małysza zainteresował temat Niemców, którzy byli na czwartym miejscu, o 73 punkty przed Polakami, a jeszcze dzień wcześniej aż tak od nas nie odstawali.
- Patrząc na Niemców, na to, co robili w piątek i co robili w sobotę, widzimy, iż różnica jest straszna. I to jest zastanawiające. Czy oni na treningach skaczą w innych kombinezonach, które są mniejsze, gorsze i tak dalej? Albo mają tak dobrze poukładane w głowie, iż wszystko, co najlepsze pokazują w zawodach? Może są takimi zawodnikami jak Paweł Wąsek, który też na treningach skacze nieźle, ale w zawodach jeszcze lepiej. Albo u Niemców stało się to, co jest domeną Stefana Horngachera, czyli dostali porządny opier***, za przeproszeniem! On nigdy nie przebierał w słowach, jak widział, iż coś jest nie tak, to potrafił wpaść do szatni i przemówić mocno. Już nie chcę mówić jak, bo to by bardzo brzydko brzmiało. Cieszyło mnie, iż jest tak stanowczy - opisuje.


I nietrudno wyczuć, iż trochę za tym tęskni. - Tego czasem Thomasowi brakuje. Już mu to przekazywałem. Mówiłem mu, iż musi mieć powera i jaja, za przeproszeniem. Wielokrotnie słyszę, iż Thomas jest fajny, ale czasem, jak trzeba, to powinien opieprzyć. Ja taki problem miałem z Łukaszem Kruczkiem. To jest mój kolega, nigdy nic do niego nie miałem, ale jak trzeba było walnąć pięścią w stół, to Łukasz tego nie umiał, wtedy przychodził do mnie i pytał: "A co ty myślisz?". A zawodnik choćby jak jest doświadczony, to też potrzebuje czasem kopa w tyłek. Umiał go dać Hanni Lepistoe. Mówił: "Zrobisz tak, albo w ogóle nie mamy o czym gadać". Oczywiście mówił to dużo ostrzej, ha, ha! - śmieje się Adam Małysz.


Tak wygląda sytuacja Piotra Żyły. Małysz: "Często jestem wkur*****, iż on nie słucha"
Jasnym punktem u Polaków pozostaje Paweł Wąsek. Małysz chciałby, żeby najlepszy skoczek w kadrze Thurnbichlera powalczył o medal na MŚ w Trondheim. - My mamy taką nadzieję! Ja się cieszę przede wszystkim z tego, iż Paweł wszedł na pewien poziom i z niego nie spada. Oczywiście to, co się wydarzy po Zakopanem będzie bardzo ważne dla całego teamu, a szczególnie dla Pawła, bo zaraz będą zawody na mamucie. A Paweł do tej pory nie mógł się za bardzo z mamutami polubić. Ale w tej formie, w której teraz jest, myślę, iż nie powinien mieć żadnych problemów i powinien się przekonać. Ja już w zeszłym roku kilka razy z nim rozmawiałem i mówiłem: "Normalnie Paweł, jak na innych skoczniach. Bo to jest tylko trochę większa skocznia i jak złapiesz tę przyjemność z latania, to zobaczysz, iż będziesz chciał latać ponad 250 metrów, bo każdy się tym zaraża" - ocenia Małysz.
W Zakopanem brakuje za to Piotra Żyły. Jaka jest jego sytuacja oczami prezesa PZN? - Piotrek przyjedzie tutaj prawdopodobnie już w niedzielę albo poniedziałek i tutaj będzie się przygotowywał. Prawdopodobnie pojedzie na Puchar Kontynentalny. No, chyba iż zacząłby tutaj nie wiem, jak skakać, to wtedy trenerzy może by się zastanawiali czy go nie wziąć na loty, bo zwłaszcza na nich Piotrek jest nieobliczalny. Thomas mówi, iż wróci raczej w Lillehammer lub Willingen, na przełomie stycznia i lutego? Cóż, nigdy nie mów nigdy, wielokrotnie składy już się zmieniały, choćby z dnia na dzień. Myślę, iż jeżeli coś w formie Piotrka by się zmieniło diametralnie, to trenerzy pomyślą o zabraniu go na loty, bo wiemy, jak dobry potrafi być Piotrek na lotach. jeżeli tylko on zacznie słuchać i zacznie wykonywać pewne polecenia, co u niego jest ciężkie, to tak się może stać - przekonuje Małysz.
- Ja często jestem wkur*****, iż on nie słucha. Gdyby słuchał, jak słuchał choćby Horngachera, to w zupełnie innym miejscu by był. Ale on nie jest młodym zawodnikiem i ciężko go przekonać, iż musi dużo zmienić. On cały czas wraca do swoich najlepszych skoków i mówi: "Jak ja tak skakałem, to leciałem". Ale świat idzie do przodu. Ta technika, która dzisiaj jest, jest zupełnie inna. Austriacy i inni, którzy najlepiej skaczą, są bardzo aktywni na rozbiegu, bardzo gwałtownie dostają się nad narty i w locie nie tracą prędkości. Paweł z naszej kadry jest najbliżej tego świata. I dlatego skacze tak daleko - podsumowuje Adam Małysz.


W niedzielę na Wielkiej Krokwi zobaczymy pięciu Polaków. Do składu z drużynówki - Aleksandra Zniszczoła, Kamila Stocha, Dawida Kubackiego i Pawła Wąska - dołączy jeszcze Jakub Wolny. Początek konkursu indywidualnego w Zakopanem o 16:00. Poprzedzi go seria próbna rozgrywana godzinę wcześniej. Relacja na żywo na Sport.pl, a transmisja w Eurosporcie, na platformie Max i w Telewizji Polskiej.
Idź do oryginalnego materiału