Małecki ujawnił wstrząsającą prawdę o Wiśle Kraków. O tym kibice nie wiedzieli

2 godzin temu
Zdjęcie: Fot. Jakub Porzycki / Agencja Wyborcza.pl


Przez wiele lat Patryk Małecki był związany z Wisłą Kraków. To właśnie z tym klubem zdobywał wiele trofeów, a także grał w europejskich pucharach. Teraz Małecki postanowił zdradzić, jak doszło do jego odejścia z klubu w 2019 r. Wskazał też konkretne osoby, które zaszły mu za skórę. - Oni zrobili bardzo dużo nagonki wśród kibiców, iż Małecki jest zły, bo upomina się o swoje pieniądze - tłumaczy zawodnik Avii Świdnik.
W trakcie kariery piłkarskiej Patryk Małecki jest najbardziej kojarzony z występami dla Wisły Kraków. Skrzydłowy grał w tym klubie w latach 2006-2014 i 2016-2019. W tym czasie zagrał blisko 270 meczów dla Wisły, w których strzelił 45 goli i zanotował taką samą liczbę asyst. Dodatkowo Małecki wystąpił w ośmiu meczach w reprezentacji Polski. Aktualnie Małecki gra w barwach trzecioligowej Avii Świdnik. Przez lata wokół Małeckiego było dosyć dużo afer, a samemu piłkarzowi przypinano łatkę "bandyty".

REKLAMA







Zobacz wideo Kosecki o hejcie: Słowa bolą, ale nie tych mizernych lamusów w Internecie









Czytaj także:


Tak Maxi Oyedele skomentował powołanie do reprezentacji Polski. Króciutko



Po meczu Zagłębia Sosnowiec ze Stomilem Olsztyn w kwietniu 2021 r. doszło do spięcia pomiędzy Małeckim a Łukaszem Matusiakiem, asystentem Kazimierza Moskala w Zagłębiu. - Patryk nie rozmawiał, zaczął mnie wyzywać: rozje*us, konfitura, frajer, ci*a, pe**ł. Stałem w szatni, zszokowało mnie to, bo nie jestem żadną z tych osób - komentował Matusiak, cytowany przez portal weszlo.com. PZPN zdecydował się zawiesić Małeckiego na dwa miesiące.
- Po tym jak Sosnowiec zrobił ze mnie bandytę, to spodziewałem się takich opinii. Ja jestem w porządku, jeżeli ktoś w stosunku do mnie taki jest. W Zagłębiu do pewnego czasu tak było, potem zaczęto kopać pode mną dołki i skończyło się w wiadomy sposób - mówił Małecki w jednym z wywiadów.
Teraz postanowił wrócić do czasów gry dla Wisły Kraków.
Kibole chcieli przejąć pieniądze Małeckiego. "Dziś chodzi po krzakach jak szczur"
Małecki udzielił wywiadu "Przeglądowi Sportowemu Onet", w którym opowiedział, jak doszło do jego odejścia z Wisły, gdy trafiał do tego klubu po raz trzeci w karierze. Dosyć krytycznie wypowiadał się nt. Marzeny Sarapaty i Damiana Dukata, a więc byłej prezes i byłego wiceprezesa Wisły. - Moja głowa nie wytrzymywała tego, co dzieje się w Wiśle. Miałem dość Sarapaty i Dukata. Po prostu. Nie chciałem mieć z tymi ludźmi nic wspólnego - rozpoczął.



- W Wiśle wisieli mi wtedy z pensjami chyba za cztery czy pięć miesięcy. Wiesz, co się stało punktem zapalnym? Wysłanie przeze mnie pisma do zapłaty. Sarapata i Dukat bardzo dużo nagonki wśród kibiców zrobili, iż Małecki jest zły, bo upomina się o swoje pieniądze. Sami najpierw mówili, iż to oddadzą. A jak dzwoniłem do Sarapaty, to nie odbierała. Dopiero po tym piśmie zadzwonił Dukat. I zaczął: "Małecki, ty piz***! Jak tak mogłeś zrobić?" I wtedy zaczęła się jatka na mnie, jak Małecki mógł wysłać pismo. A ja już wiedziałem, iż okradają klub w żywe oczy - dodał Małecki.






Czytaj także:


Stało się. Rybus podpisał kontrakt. Upadek totalny



Okazuje się, iż gdy Małecki odchodził do Spartaka Trnava, to Paweł M., pseudonim "Misiek" i lider grupy przestępczej "Wisła Sharks" chciał przejąć jego pieniądze. - Ta prawa ręka "Miśka" chciała mnie zastraszyć. Oni wiedzieli, iż już coś się kręci wokół nich. Chcieli, kiedy pójdą siedzieć, przejąć moje pieniądze. Wiedzieli, iż dobrze zarabiam i zamierzam odejść. Wymyślili, iż wszystkiego się zrzeknę, a oni przez te dwa lata będą brali co miesiąc moją wypłatę, rozumiesz? I to jest sprawdzone. Dziś ta osoba, która do mnie wydzwaniała, chodzi w Krakowie po krzakach jak szczur, bo się boi - tłumaczy gracz Avii Świdnik.
- Jak zaczęli zamykać kibiców, to akurat trener Maciej Stolarczyk zorganizował wyjście integracyjne. Spotkaliśmy się w restauracji w Woli Justowskiej. Wchodzę, a tam stoi Sarapata z Dukatem. Już po tym telefonie, co zadzwonił i mnie pi*** nazwał, nie? choćby mu ręki nie podałem. Widać, co to za ludzie. Wyzywa cię w bandzie, a jak później wszystkich zamykają, przychodzi do konfrontacji, to trzęsiawka i przepraszanie - mówi Małecki.
- Moja głowa już nie dojeżdżała, tak miałem ją zaprzątniętą. Wiedziałem, iż jestem trupem. Powiem ci szczerze, iż jak jechałem na Wisłę, to nie cieszyłem się z tego. Wychodziłem na mecz, gdzie, ku***, całe życie jako mały dzieciak chciałem grać dla Wisły przed tymi kibicami. A teraz nie mogłem się skupić. Dla mnie to było obojętne: wygramy czy przegramy - podsumował.
Idź do oryginalnego materiału