Wielu czołowych brytyjskich zawodników ściga się w obu ligach. Chris Harris, Richard Lawson, Charles Wright czy choćby Craig Cook dążą do tego, aby mieć jak najwięcej startów w rodzimym kraju. Cook w jednym z wywiadów powiedział, iż o ile żużlowiec chce wyżyć ze samych startów, musi ścigać się w obu ligach. Patrząc na ostatnie lata, spore odejścia z brytyjskiego żużla stały się znacznym problemem. Oczywiście tzw. double up nie jest czymś nowym, a choćby trwa od dłuższego czasu. Jednakże w ostatnich latach to 3/4 zawodników walczyło w Premiership i Championship jednocześnie. Mark Lemon trafnie zauważa, iż kiedyś osiągnięcie czołowego wyniku w średnich znaczyło więcej.
– Liczba zawodników to chyba największy problem. Dawno temu to jazda w czołowej lidze i znalezienie się w czołowej 30 to coś niezwykłego. w tej chwili wystarczy mieć motocykl i jeździć, nic więcej – przyznał dyrektor Belle Vue w Speedway Starze. – To szalone, iż doszło do takiej sytuacji. Jak mam być zupełnie szczery to pomaga niektórym zawodnikom. Jest więcej miejsc w zespołach, niż zawodników gotowych ich obsadzić. To potem sprawia, iż mamy tyle klubów.
Wielka Brytania produkuje naprawdę przyzwoitą ilość zawodników, ale niektórzy z nich zbyt gwałtownie kończą przygodę z żużlem. Ben Trigger, Ashton Boughen, Kyle Bickley, Connor Bailey pokazywali, iż są w stanie pokonać naprawdę mocne nazwiska. Problemem okazała się presja otoczenia bądź brak możliwości rozwoju. Część zawodników trafnie zauważyła, jak czasem ciężko młodym w zbudowaniu pewności siebie i otrzymywaniu regularnych szans. Zdaniem Marka Lemona, system szkolenia potrzebuje przebudowania.
– Plan na rozwój zawodników potrzebuje znacznej przebudowy. Jako całość musimy zacząć robić znacznie więcej, tworząc środowisko dla dzieciaków i zachęcić ich do żużla. Świat się zmienia i rozpoczęcie kariery na żużlu to nic łatwego – podkreśla.
National League ma dwa poziomy, a do tego przeszła na model amatorski. Zawodnicy nie muszą spełniać wielkich regulacji, a same rozgrywki są traktowane po macoszemu. Zatrudnienie dawnego żużlowca to nic nadzwyczajnego, ale znaczna część klubów stawia na młodych i obiecujących zawodników. Sam jednak Lemon zauważa pewne mankamenty.
– W obecnym formacie ligi to zawodnicy są zróżnicowani. Prosisz ich jednak o przejechanie znacznej liczby meczów domowych i wyjazdowych. Muszą znaleźć się na torze, kiedy to terminarz im na to wskazuje. To jest trudne dla dzieci, które nie zarabiają pieniędzy na żużlu i mają trudności z inwestowaniem w sprzęt. Sukces zwykle odnoszą ci, których rodzice pomagają w kupieniu lepszego silnika. Nie każda rodzina może na to sobie pozwolić, a sami zawodnicy jakoś do Premiership czy Championship muszą się dostać – przyznaje.
Connor Coles (CZ), Ryan Ingram (Ż)














