Lewandowski, spójrz na tego gościa. Absolutny wzór do naśladowania

6 godzin temu
Mateusz Ponitka imponuje tym, co robi na boisku, ale koszykówka to nie wszystko. Gwiazdor reprezentacji pokazuje, co to znaczy być kapitanem przez duże "K" i inne kadry mogą koszykarzom takiej postaci zazdrościć. - Mateusz ma taką trudną do wytłumaczenia umiejętność wzniesienia się na wysoki, galaktyczny wręcz poziom, gdy gra dla Polski. W reprezentacji staje się lepszym graczem - słyszymy.
"Mateusz Ponitka jest polskim Michaelem Jordanem" – napisano w niedzielę na koncie FIBA w serwisie X. I choć w składzie reprezentacji mamy Jordana Loyda, to z tym stwierdzeniem można się zgodzić – 32-letni Ponitka, kapitan kadry, trzema pierwszymi meczami na EuroBaskecie potwierdził, iż jest najlepszym polskim koszykarzem i to w dużej mierze dzięki niemu reprezentacja wygrała trzy spotkania i jako jeden z pierwszych zespołów zapewniła sobie awans do 1/8 finału.


REKLAMA


Zobacz wideo Marcin Gortat o treningu z Dwightem Howardem: Musiałem walczyć, by nie skończyć w szpitalu"


Słowenii rzucił 23 punkty i zaliczył siedem zbiórek. Z Izraelem zdobył odpowiednio 16 i 11. A z Islandią zaliczył 18 punktów, osiem zbiórek i osiem asyst. Do tego w trzech spotkaniach łącznie trafił 61 proc. rzutów za dwa i aż 53 proc. za trzy – dokładnie siedem z 13.
"Ten chłopiec nie bierze jeńców"
Ale to tylko statystyki. Znakomite, ale nie mówiące wszystkiego o grze Ponitki. Odważne wejścia, skuteczne rzuty, czy zbiórki zgarniane znad wyższych rywali nie oddają całego obrazu gry kapitana. Kapitana przez duże "K". Jeden z polskich trenerów tak mówi o jego nastawieniu, koncentracji, podejściu do rywalizacji i grze dla Polski: - To jest gość, który do pasa ma przypięty topór, stanie naprzeciwko ciebie i mówi: "Zabiję cię, utnę ci łeb". Ten chłopiec nie bierze jeńców. Nie ma głupich uśmiechów, momentów rozkojarzenia. To jest lider, takich ludzi w Polsce za dużo nie ma.
W mediach społecznościowych, szczególnie wśród osób spoza koszykarskiej bańki, można znaleźć komentarze i opinie, w których czuć tęsknotę za takim obrazem kapitana w innych polskich reprezentacjach i od razu przychodzi na myśl ta piłkarska. Bo podczas gdy w futbolowej kadrze trwa ostatnio zamieszanie, jeżeli chodzi o kapitańską opaskę i regularnie wraca dyskusja o tym, komu się ona należy, kto ma do tej roli predyspozycje, a kto nie, tak w drużynie koszykarzy wszystko jest jasne – Ponitka jest liderem na boisku i poza nim. To on nadaje ton na parkiecie, to jego walka i zaangażowanie są punktem odniesienia dla innych koszykarzy, to on dyktuje w pewnym sensie narrację wokół zespołu.
Dlatego niekoszykarscy kibice piszą np. tak: "Poj***ne, jak łatwo kibicować reprezentacji Polski w kosza, totalne przeciwieństwo innych polskich drużyn. Kapitan z jajami mający w sobie psa, grają powyżej talentu, nie pękają przed dużą gwiazdą, grają zespołowo i czujesz tam vibe". I to są celne spostrzeżenia, trudno się z nimi nie zgodzić.


Mateusz Ponitka jest "ojcem chrzestnym" Jordana Loyda
Wracając do Ponitki i jego roli w zespole – jej znaczenie widać na każdym kroku. Bo choćby jeżeli kandydaturę Loyda do polskiej kadry wymyślili jej dyrektor sportowy Łukasz Koszarek i selekcjoner Igor Milicić, to wszyscy podkreślają rolę Ponitki. Amerykanin i Polak grali razem kilka lat temu w Zenicie Sankt Petersburg, nawiązali dobrą relację. – Wierzę, iż Jordan zrozumiał, jakim człowiekiem jestem. Zanim dołączył do nas, rozmawialiśmy przez wiele miesięcy, starałem się zwizualizować Jordanowi to, co go czeka w zespole, jacy my jesteśmy. Przedstawić mu nasze wady i zalety tak, żeby wiedział, w jakie środowisko wchodzi – mówił Ponitka po meczu z Izraelem.
Ich wyjątkową relację widać gołym okiem. Należą do niej i dwójkowe akcje, i interakcje poza grą, czy wspólna euforia po zwycięstwach. Poł żartem można powiedzieć, iż Ponitka jest "ojcem chrzestnym" Loyda w kadrze, choć to Amerykanin jest starszy o miesiąc. Ale dobrą relację Ponitka ma także z Miliciciem – tuż po zakończeniu meczu z Izraelem obaj mocno się ścisnęli i rozmawiali w tumulcie kibiców. O czym? – Nie powiem – uśmiechnął się Ponitka. – O wygrywaniu meczów – stwierdził tylko Milicić.


Wracając na boisko – po trzech meczach turnieju w Katowicach można zauważyć, jak zmieniła się rola Ponitki na boisku. Na poprzednim EuroBaskecie 2022, który Polacy zakończyli na świetnym czwartym miejscu, kapitan grał głównie jako rozgrywający, jako koszykarz, który rozpoczyna i organizuje atak. W całym turnieju zdobywał wówczas średnio 13,4 punktu, 5,3 zbiórki oraz 5,7 asysty. Teraz częściej - przynajmniej nominalnie - gra na pozycji skrzydłowego, na której zaczynał karierę: zdecydowanie rzadziej zajmuje się organizacją, a częściej egzekucją i widać to po statystykach. Zdobywa więcej punktów (średnio 19,0 na mecz), ma więcej zbiórek (8,7), a mniej asyst (3,7). Korzysta z tego, iż obok niego gra znakomity Loyd, który skupia na sobie uwagę obrony, korzysta też z faktu, iż Milicić na pozycji rozgrywającego ustawia Andrzeja Plutę lub Kamila Łączyńskiego.
Marek Popiołek, były członek sztabu reprezentacji, a w tej chwili trener Spójni Stargard, ma trochę inne obserwacje: - W systemie gry Igora Milicicia pozycje są umowne, wymienne. Myślę, iż Mateusz lepiej niż trzy lata temu rozumie taktykę trenera, lepiej się w niej czuje. No i przede wszystkim jest lepszym graczem niż na EuroBaskecie w 2022 roku. Wtedy podchodził do turnieju po kilku miesiącach przerwy od koszykówki po tym, jak wyjechał z Rosji, teraz jest po bardzo dobrym sezonie w Turcji. Poza tym Mateusz ma taką trudną do wytłumaczenia umiejętność wzniesienia się na wysoki, galaktyczny wręcz poziom, gdy gra dla Polski. W reprezentacji staje się lepszym graczem.


Dzięki Ponitce, Loydowi, Plucie, Łączyńskiemu czy Dominikowi Olejniczakowi, którzy najbardziej wyróżniali się w pierwszych meczach, Polacy mają bilans 3-0 i zapewniony awans do 1/8 finału. We wtorek zagrają z faworyzowaną Francją – jeżeli zwyciężą, zapewnią sobie pierwsze miejsce w grupie D.
Idź do oryginalnego materiału