Lewandowski sięgnął po opcję atomową. Klamka zapadła

3 dni temu
Przed meczem z Finlandią trener Michał Probierz miał pełne usta frazesów o dobru reprezentacji. Tym tłumaczył swoje decyzje. Tymczasem tym, który naprawdę uczynił coś dla dobra drużyny, był Robert Lewandowski. Niedobrze by było, gdyby teraz najlepszy polski piłkarz ugiął się i w wyniku jakichś mediacji prezesa PZPN do kadry wrócił, choć Probierz na stanowisku zostanie.
O tym, co naprawdę jest celem Roberta Lewandowskiego, napisałem już przed meczem. Napastnik Barcelony zrezygnował z kadry nie dlatego, iż już nie chce mu się grać z tzw. orzełkiem na piersi. Jego celem było tylko i wyłącznie zwolnienie Michała Probierza.


REKLAMA


Zobacz wideo


Lewandowski postąpił samolubnie i egoistycznie
Taktyka wbijania selekcjonerom przysłowiowego noża w plecy nie jest najlepszemu polskiemu piłkarzowi obca. Mieliśmy z tym do czynienia już w przypadku Franciszka Smudy, Jerzego Brzęczka, czy Czesława Michniewicza. Wobec nich Lewandowski stosował subtelniejsze metody. Kto jednak miał podejmować decyzję o dymisji czy nieprzedłużaniu umowy trenera, wiedział, co ma robić. Dopiero teraz nasza największa piłkarska gwiazda sięgnęła po środek ostateczny, opcję atomową.


I zgadzam się z tymi, którzy mówią, iż tak nie powinien postępować kapitan zespołu. Mają rację ci, którzy piszą, iż żaden piłkarz nie powinien demonstrować, iż jest większy niż zespół. choćby w sytuacjach, gdy taka jest naga prawda. Zgadzam się, iż w rozgrywce z Probierzem Lewandowski zadziałał samolubnie i egoistycznie. Że gdyby miał więcej klasy, mógłby zadziałać bardziej subtelnie. Wydaje mi się nawet, iż mają rację ci, którzy uważają, iż brakuje mu umiejętności interpersonalnych, by być kapitanem reprezentacji. Przyjmuję też na wiarę trudną do weryfikacji tezę, iż w drużynie Lewandowski jest niespecjalnie lubiany. Są przesłanki ku temu.
I Lewandowski, i Probierz dbają tylko o swoje ego
A jednak! To Lewandowski przez swój bojkot i postawienie sprawy na ostrzu noża zrobił dla dobra reprezentacji dużo więcej niż Michał Probierz przez całą swoją kadencję. Jestem mu choćby wdzięczny, iż tym razem zrobił to niczym budowlańcy w latach PRL obtłukiwali młotkami zacieki z farby na szybach. Owszem czasem okno "się zbiło", ale co tam: "Panie, co ja miałem szmatę i rozpuszczalnik brać? Godzinę bym szorował".


Naga prawda wyszła na jaw. Prawda o Lewandowskim i prawda o Probierzu. Obaj postawili się w złym świetle. Obaj udowodnili, iż dbają przede wszystkim o siebie, swoje ego i swoją rację.


Jest jednak podstawowa różnica. Polska reprezentacja to nie Michał Probierz, to nie PZPN, to Robert Lewandowski. To on nosi na swoich barkach przez ostatnich kilkanaście lat całą naszą piłkę. Wysokie pensje związkowych urzędników, umowy sponsorskie, ceny biletów i pakietów VIP na mecze, tłumy kibiców na treningach kadry, tysiące sprzedanych koszulek, premie za awanse na najważniejsze turnieje – wszystko to wyglądałoby zupełnie inaczej, gdyby nie Robert Lewandowski. On jest dla naszej piłki tym, kim był dla NBA Michael Jordan. Wzniósł ją na nowy niedostępny wcześniej poziom. Oczywiście nie ten sportowy, do tego Lewandowskiemu zabrakło partnerów, zarówno na boisku jak i na ławce trenerskiej. Ale pod względem komercyjnym, pod względem atrakcyjności, przyciągania kibiców, sponsorów i tych, którzy się choćby piłką nie interesują, już a pewno tak.
Cezary Kulesza może podjąć tylko jedną dobrą decyzję
Ale na tym podobieństwo Jordana do Lewandowskiego się nie kończy. Amerykański koszykarz też był arogantem, którego trudno było lubić w życiu prywatnym. Upokarzał kolegów podczas treningów. Prowokował rywali. Z zarządem Chicago Bulls toczył otwartą wojnę. Pamiętacie, co było przyczyną jego odejścia z NBA w 1998 roku? Jednym z głównych powodów była kwestia trenera. Bulls nie przedłużyli umowy z Philem Jacksonem. Dla innego szkoleniowca Jordan nie chciał grać. Miał wtedy 35 lat. Lewandowski jest teraz rok starszy. Może to właśnie ten wiek, w którym największe gwiazdy już nie chcą iść na kompromisy i gotowe są narazić się choćby opinii publicznej, by postawić na swoim?


Nie wiem, czy Lewandowski staje przed lustrem i patrząc na odbicie, mówi sobie: "Reprezentacja to ja". Ale gdyby tak robił, nie byłby w tym stwierdzeniu daleki od prawdy. Gdy więc teraz postąpił samolubnie i egoistycznie odmawiając gry pod kierunkiem Probierza, zrobił właśnie to, co dla reprezentacji najlepsze. Bo to, co dobre dla Lewandowskiego, to dobre też dla drużyny. Wynik i styl gry reprezentacji w Helsinkach był ostatecznym na to dowodem.
Teraz Cezary Kulesza już chyba wie, co ma robić. Lewandowski nie dał mu wyboru. Nie ma czasu do zmarnowania. Prezes PZPN niepotrzebnie zwleka. Tu trzeba działać natychmiast. Słowa o pozostawieniu jeszcze selekcjonera na stanowisku i mediacjach z Lewandowskim, to działanie na szkodę reprezentacji. Najlepszy polski piłkarz u Probierza nigdy nie będzie dobrze grał. jeżeli prezes PZPN chce jeszcze trochę nacieszyć się naszym "Królem Słońce", musi zwolnić Michała Probierza. Dobro kadry musi być na pierwszym miejscu.


Rewolucja, tak czy siak, nadciąga. W erze po Lewandowskim zostaną tylko zgliszcza. Ale to już nie jest wina najlepszego polskiego piłkarza, ale tych, którzy całe lata wieźli się na jego grzbiecie i zachowywali, jakby jutra miało nie być.
Idź do oryginalnego materiału