Robert Lewandowski przyjechał do warszawskiego sądu jako jeden z pierwszych, już kilkadziesiąt minut przed początkiem rozprawy, który wyznaczono na godz. 10. Byłemu kapitanowi reprezentacji Polski towarzyszył osobisty ochroniarz. Sąd na wizytę gracza Barcelony podjął wiele środków ostrożności. Widać to na poniższym nagraniu.
REKLAMA
Zobacz wideo Robert Lewandowski w sądzie. Dziennikarze odcięci
Skrzydło odcięte, osobny wjazd i masa policji
Po pierwsze: poprosił o dodatkowe zabezpieczenie gmachu sądu przez policję. To dlatego na zewnątrz i wewnątrz budynku roiło się od policjantów. Po drugie: przyznał prawo wjazdu każdej ze stron procesu (stronie Lewandowskiego, Kucharskiego i prokuraturze) na wewnętrzny parking, tak aby piłkarz nie musiał przedzierać się przez główne wejście. Po trzecie: zabezpieczył funkcjonariuszami i zamknął część piętra budynku, gdzie odbywało się posiedzenie. Kilkunastu dziennikarzy tłoczyło się więc przy schodach i na kawałku korytarza i stamtąd śledzili to, co dzieje się za zamykanymi, lustrzanymi drzwiami.
Lewandowski od razu udał się przed salę rozpraw na drugim piętrze, w części, do której dziennikarze nie mieli dostępu. Dzielił ich długi korytarz, który pozwalał uniknąć zdjęć, tłumów i ciekawości mediów. Ubrany w granatową marynarkę i biały t-shirt wydawał się spokojny i uśmiechnięty. Rozmawiał z pełnomocnikami, a potem wyjął telefon i z kimś rozmawiał.
Kwadrans przed 10 w sądzie pojawił się też Cezary Kucharski. On wszedł od strony, gdzie stały media. Poczekał chwilę w holu i wszedł do zamkniętego skrzydła piętra, gdzie na ławce siedział Lewandowski. To było pierwsze spotkanie twarzą w twarz zwaśnionych stron od ponad pięciu lat. Dokładnie od 6 stycznia 2020 r., gdy w warszawskiej restauracji Baczewski Lewandowski ostatni raz nagrywał Kucharskiego, a panowie w ostrych słowach wymieniali się uwagami dotyczącymi rozliczeń.
Lewandowski odczuł wtedy, iż jest szantażowany i zdecydował się na zgłoszenie sprawy do prokuratury. Niedawno sąd na jawnej rozprawie upublicznił nagrania, które być może będą dowodami w sprawie. To, co zawierają, opisywaliśmy już w Sport.pl.
Długie przesłuchanie
Środowa rozprawa jest pierwszą w procesie z Kucharskim, na której musiał stawić się Lewandowski. Miał być tego dnia przesłuchiwany jako świadek. To, co działo się w sądowej sali, pozostanie jednak tajemnicą.
Prowadzący sprawę sędzia Łukasz Zioła już dwa lata temu po burzliwej debacie przystał na propozycję strony Lewandowskiego o wyłączenie jawności procesu. Argumentował to "ważnym interesem prywatnym stron postępowania".
To znaczy, iż wszystkie kolejne rozprawy też będą zamknięte. Według naszych ustaleń pierwsze przesłuchanie Lewandowskiego może trwać choćby pięć godzin. Piłkarz ma wyznaczone dwa terminy, a kolejny wypada 13 czerwca. jeżeli jednak wszystko uda się załatwić w środę, czwartkowy termin zostanie odwołany.
Co interesujące na salę sądową weszły też osoby zaufania. Każda ze stron ma prawo do wyznaczenia dwóch taki osób. Jedną z tych osób był dziennikarz Paweł Wilkowicz. Osoba zaufania nie może jednak rejestrować, nagrywać rozprawy, jeżeli ta jest niejawna, ani przekazywać o niej informacji do wiadomości publicznej.
Za tydzień w sądzie mają stawić się kolejni świadkowie. Należy do nich m.in. żona piłkarza Anna Lewandowska.