Robert Lewandowski po przyjściu do FC Barcelony Hansiego Flicka przypomina wreszcie tego, który przez lata osiągał gigantyczne sukcesy w Bayernie Monachium. W tym sezonie w 28 meczach zanotował już 26 trafień i lada moment przebije wynik z ubiegłego sezonu. Nie dość, iż nasz zawodnik chce prawdopodobnie odzyskać Trofeo Pichichi, to jest również liderem klasyfikacji najskuteczniejszych strzelców Ligi Mistrzów. I to dodatkowo napędza go do zdobywania kolejnych bramek.
REKLAMA
Zobacz wideo Idol z dzieciństwa Jakuba Koseckiego? "Chciałem być jak on"
Robert Lewandowski wspomina po latach historyczny wyczyn. "Byłem gdzie indziej"
Reprezentant Polski od wielu lat znajduje się wśród najlepszych piłkarzy na świecie. Niedawno portal Goal.com uznał nawet, iż nie było lepszego w Bundeslidze w XXI wieku. Trudno się dziwić, gdyż w barwach Bayernu Monachium stał się żyjącą legendą. 375 meczów, 344 gole i 73 asysty - ten bilans mówi sam za siebie. 36-latek ustanowił kilka znaczących rekordów, natomiast jeden z nich jest dla niego wyjątkowy.
Chodzi oczywiście o mecz, który odbył się 22 września 2015 roku z VfL Wolfsburg. Polak rozpoczął to spotkanie na ławce, natomiast pojawił się na murawie w przerwie, gdy Bayern przegrywał 0:1. To, co zrobił między 51. a 60. minutą przeszło do historii, gdyż strzelił wtedy aż pięć goli. Sam zainteresowany przyznaje, iż po meczu sam nie wiedział, co zrobił.
- Wiedział, iż strzeliłem gole, ale Thomas Mueller po meczu wypchnął mnie do kibiców, a ja pomyślałem: "Dlaczego?". Dobrze, wygraliśmy i strzeliłem gole, ale nie sądziłem, iż zrobiłem coś historycznego - oznajmił dla FourFourTwo. Lewandowski zdradził, iż wpadł wówczas w trans.
- Myślę, iż przez te dziewięć minut byłem gdzie indziej. Nie myślałem o tym, ile bramek zdobyłem i ile czasu to zajęło. Kiedy trafiłem po raz pierwszy, pomyślałem: "Jest 1:1, potrzebujemy drugiego gola". Po drugim: "Dobrze, trzeba trzeciego, wtedy będziemy pewni, iż wygramy" - uzupełnił.
- Potem zdobyłem trzecią, czwartą i piątą bramkę, ale przez cały czas nie myślałem o tym, ile goli strzeliłem. Szukałem kolejnej okazji. Miałem szansę na szóstą bramkę. Ktoś wybił piłkę z linii bramkowej i po meczu byłem trochę zły. Ale potem powiedziałem sobie, iż szósty gol nie padłby w ciągu 10 minut - stwierdził.
Napastnik wspomniał, że... nie do końca był jednak zadowolony po tamtym spotkaniu. - Miałem szansę na szóstego gola, ale ktoś wybił piłkę z linii. Byłem trochę zły, ponieważ mogłem strzelić sześć - zakomunikował. - Ale potem powiedziałem sobie, iż szósty gol nie padłby w ciągu 10 minut. Pięć goli w dziewięć minut, to coś epickiego, co zostanie ze mną do końca życia - podsumował.